"Zastanów się, czego właściwie chcesz" - parę razy Mama podsumowała moje narzekanie na czekolady. Czego chcę? Dobre pytanie. Połączenie czekolady i soli kiedyś wydawało mi się kontrowersyjne i pociągające, a teraz? Sama nie wiem. Dobrze zrobiony taki duet potrafi zwalić z nóg, ale gdy nagle miałabym pozostać z kulą soli w ustach lub rozgryźć kawałek zupełnie się go nie spodziewają, czuję strach. Nie używam soli, nie lubię słonego smaku, chyba że troszeczkę tam, gdzie naprawdę pasuje. Czy pasuje do czekolady? Za dużo oczywiście nie, jak dodatku z kolei ma być tak mało, by nie dało się go wyczuć, to też bez sensu. Ale "w punkt"? Owszem. Przed każdą tabliczką z solą zostawałam jednak z pytaniem, czy moje "w punkt" pokryje się z "punktem" producenta. Miałam nadzieję, że "chrupiąca struktura"*, o której napisano wewnątrz opakowania nie odnosiła się do dodatku...
*Dokładniej: "Chrupiąca tekstura z nutą soli, która wzmacnia tę intensywną czekoladę."
Auchan Dark Sea Salt to ciemna czekolada o zawartości 47 % kakao z solą morską; wyprodukowana we Francji marki własnej.
Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam słodycz, cierpkość kakao i paloność, układające się w motyw ciasta piernik z cierpką, kakawowo-czekoladową polewą. Takiego soczystego, miękkiego i wręcz mokrego, z likierowo-truflowym wątkiem. Soczystość napędzały osadzone w palonej bazie powidła. Piernik był palony, nieco kawowy... Sól niepewnie zaznaczyła swoją obecność (albo jedynie chęć uczestnictwa?).
Na dotyk tabliczka wydała mi się dość tłusta, ale twardawa. Nie jednak twarda, co poniekąd trudno aż tak oszacować z całą pewnością, bo do mnie trafiła połamana. Trochę pykała, wydając się przy tym kruchawą, jak niektóre mleczne.
W ustach rozpływała się łatwo, w tempie umiarkowanym. Cechowała ją mazista gęstawość i kremowość. Aż kojarzyła się trochę z mlecznymi. Miękła w dość śmietankowo-maślany sposób, ale tłustością nie przytłaczała dzięki trzeszcząco-pylistemu efektowi.
Sól dodano przystępnie, w dużej mierze ją roztopiono i wmieszano, zostawiając parę kryształków, które także się rozpuszczały; choć pojedyncze drobinki (w tym jedna-dwie dość spore) zdarzyło mi się chrupnąć (oho, obiecana "chrupiąca struktura"? nie no, żartuję; na całą tabliczkę nie było tego dużo). Mogliby dopilnować, by lepiej sól zmielono, ale taka jaka wystąpiła, mnie nie odrzucała.
W smaku w pierwszej sekundzie to słodycz dominowała. Należała do cukru pudru - czyżby zamiast polewy to on znalazł się na pierniku? Cukru... palonego? Robiło się trochę cierpkawo-gorzkawo, ale łagodnie.
Słodycz była przesadzona, acz wpełza w truflowo-piernikowe klimaty. Paloność tego wilgotnego ciasta przywołała odrobinkę kawy. Piernik zrobił się gorzkawy, mocno czekoladowy i tłusty. Przez chwilę jakby mignęła mi nuta kwaskawo-gorzkich nibsów, jednak potem rozlała się kawa. Kawa niesiekiera... do której wlano sporo śmietanki. Poczułam śmietankowo-mlecznawy wątek, a zaraz za nim maślaność. Ostatnia zaczęła przejmować funkcję bazy. Aż trudno uwierzyć, że nie jest to czekolada śmietankowa.
W oddali pobrzmiewało palono-soczyste echo. Kompozycja zrobiła się tłusto-soczysta niczym wilgotne, kakaowe ciasto... Truflowe i zasłodzone do bólu, może z warstwą... słodkich powideł z zaznaczonym kwaskiem? Odlegle śliwkowy element wtapiał się w słodką czekoladowość.
Tę słodycz drapiącą w gardle raz po raz przecinała sól. Słoność chwilami czułam naprawdę wyraźnie, ale przy tym smaku wyszło to całkiem w porządku. Wcale nie odstawała, a wtapiała się w soczystość, sugerując nibykwaskawość. Poniekąd kawowa, poniekąd bardziej owocowa wnosiła rześkie tchnienie, ale nie konkretny smak. Jak i sól, wtapiała się w otoczenie.
A to było słodkie i bardzo-bardzo czekoladowe. Pod koniec wróciła myśl o pierniku z polewą kakaową, bo także cierpkość kakaowo-kawowa nieco wzrosła.
Cierpkość wraz z pylistym efektem kakao została w ustach jako posmak truflowo-palony, kawowo-piernikowy, zaraz obok soczystości wilgotnego ciacha i silnego ogólnego przesłodzenia. Wydawało mi się truflowo-cukrowe, minimalnie palone, ale wpisane w resztę. Zasolenia nie czułam, ale pamięć o soli została. Załodzenie z kolei czułam całkiem fizycznie, jako drapanie w gardle i przyspieszone bicie serca.
Całość uważam za dobrą, lepszą od Lindta Excellence Sea Salt, bo wyraźnie słoną i to w lepszym kontekście, ale niestety także przesłodzoną. Wątpię, by obecnie tamten Lindt dostał 7. Nie odpowiadała mi ta miękkość, ale da się znieść. Przynajmniej strasznie tłusta nie była, mimo że maślana dosłownie na granicy mojego "do zniesienia". Soczystość wilgotnego ciasta z kolei wyszła bardzo pozytywnie i znalazła nawet jakiś oddźwięk w strukturze. Tym samym, wyszła jako krzyżówka ulepkowatego Lindta z J.D. Gross Amazonas 60 % (plus sól), pozostając w tyle za pyszną Gross Ekwador 56 % z Solą Morską.
Cóż... producent nie kłamał - twór intensywnie cukrowy, potrafiący chrupnąć od soli.
ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 4,99 zł
kaloryczność: 514 kcal / 100 g
kaloryczność: 514 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, bezwodny tłuszcz mleczny, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, sól morska 0,5%, naturalny aromat waniliowy
Nooo, zapach super, zwłaszcza że sól tylko wystawia łebek zza winkla. Ale już dalsza opowieść - sól rozpuszczona + kryształki - budzi zgrozę. Nie sposób o tego paskudztwa uciec. Wyraźny smak, już lecę :') Przykre wydaje się to, że reszta nut jest świetna. ALE i tak biorę pod uwagę słodycz tabliczki niemającej nawet 50% kakała, więc nie wrzuciłabym do koszyka.
OdpowiedzUsuńCzystej 47 % i ja bym nie wzięła!
UsuńNie lubisz soli w kryształkach i kulach (jak można lubić kule-giganty? - można), ale i rozpuszczona Ci przeszkadza? Zakładając, że byłaby ilość trafiona.