O tej marce nie wiedziałam nic, decydując się na jedną tabliczkę. Wybór miałam niewielki, a jeśli mam być szczera to nie przepadam za maleństwami poniżej 50 gramów - z czekoladą wolę spędzić więcej czasu i móc się nią nacieszyć, a nie np. żałować, że nie mam więcej. Dzięki m.in. Beskidowi na wszelkie malutkie, niepozorne marki (nie tabliczki!) zaczęłam patrzeć jeszcze pozytywniej. Ajala, czeska z Brna, kupiła mnie w dodatku (ale to już przy pisaniu wstępu) opisem swoich produktów: 70 % kakao, 100 % miłości. Cudo! Dodatki mieli różne, a że czekolady z najwyższych półek wolę czyste, to wybrałam akurat tę, bo... Zaciekawił mnie kwiat pomarańczy. Potem się jednak okazało, że to nie kwiat pomarańczy, a pomarańcza i kwiaty. Wciąż jednak zapowiadało się miło, bo owszem, z pomarańczą, ale żadnymi tam kawałkami kandyzowanymi (nie lubię ich), a z ekstraktem. Pacari Orange, Ambiente Truffle Chocolate Negro Sabor Naranja i nawet Lindt Lindor Orange pokazały mi, że olejek w czekoladzie to w sumie fajna sprawa, o ile z nim nie przesadzą jak Hoja Verde Ecuador 66% Orange. Tu jednak humor popsuły mi kwiaty. Suszone? Że badylkowato-płatkowate? Miałam mieszane uczucia. Chyba wolałabym jakiś ekstrakt czy coś, bo np. w Zotter Cashew Nougat with Flowers z duetu Bouquet Of Flowers samych kwiatów w smaku prawie nie czułam.
Ajala Tmava Cokolada Kvety a Pomerance 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Republiki Dominikany i Nikaragui z ekstraktem z pomarańczy i suszonymi kwiatami.
Otworzywszy, poczułam intensywną soczystość pomarańczy, całego pomarańczowego arsenału: od owocu, przez olejkowatą sugestię przerysowania po skórkę i sok... wmieszane w wilgotną masę makową. Wąchając spód miałam wrażenie, że czuję takową masę, a więc mak i dużo orzechów, bakalii. Wszystko miało lekko suszony klimat nakręcany kwiatami. Niby były delikatne, ale czuć je wyraźnie. Znaczącą słodycz łagodziła wytrawniejsza nuta kojarząca się ze skórzanymi portfelami oraz mieszanka orzechów i makaronowo-zbożowych akcentów (jakby z nimi była masa makowa).
Piękna tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem, a nieprzesadna ilość sporych suszonych płatków raczej nie osypywała się.
W ustach czekolada rozpływała się powoli, gęsto i soczyście. W pierwszej chwili wydała się miąższysta i gładka, zwarta. Ulegała jednak z łatwością, ujawniała pylistość (jakby w ogóle od pyłku / proszku miała zacząć trzeszczeć) i... zaczęła udawać lepko-mleczną, wciągając w swą gęstą toń nasiąkające suszone płatki. Nie przeszkadzały na szczęście. Pod koniec soczystość tak wypływała z "mlecznej" toni, że... przypominało to efekt lekko nadzianej czymś soczystym czekolady.
Od chwili odgryzania kawałka, otworzyła pomarańczowy parasol nad gorzkawym smakiem ziemi i orzechów wmieszanych w nią. Pomyślałam o pekanach oraz maku, leciutko osnutymi pleśniowością. Zaskoczyła mnie wytrawność goryczki, która skojarzyła mi się ze skórzanymi rzeczami (znowu z portfelem, tak), ale to też goryczka skórki... że pomarańczy (skóra i skórka - śmiesznie wyszło).
Pomarańcza była też kwaskawa i bardzo soczysta. Już po chwili uderzyła i pokazała się z najlepszej strony, niestety prawie wychodząc przed czekoladę. Słodko-kwaskawy splot prezentował sok właśnie i esencjonalną pomarańczę z odrobiną goryczki. Ta chwilami odbijała w niemal grejpfrutowym kierunku, chwilami kojarzyła się z olejkiem. Mimo iż wydawało się, iż płynie także z kakao, przez dużą część degustacji za bardzo wywyższała się nad czekoladę.
Sama czekolada sprawiała wrażenie gorzkawo-wytrawnej, trochę jak mało słodka masa makowa z gorzkawymi orzechami i niemal neutralnym motywem makaronu. Mimo że wciąż z goryczką od połowy rozpływania się kęsa zdawała się łagodnieć i łagodnieć.
Pobrzmiewająca goryczka z ziemiście-orzechowej odbijała w nieco słodko-ziołowym kierunku... "Suszkowym", powiedziałabym. Suszone owoce z masy makowej i słodkie pomarańcze zespoiły się z nią, przez co o mocnej gorzkości nie ma mowy. Dominowała pomarańcza, na szczęście nie zabijając czekolady. W zasadzie wydawało się chwilami, że jest trochę nadziana jakimś gęstym, naturalnie słodkim przecierem / przetworem (?) z pomarańczy. Było słodko, jak słodkie pomarańcze i... coś kwiatowego, lżejszego. Gdy płatki kwiatów odsłaniały się, chyba trochę je czułam, ale gubiły się prawie zupełnie w pomarańczowości. To jakby... roślinna, lekko ziołowo-neutralnawa, słodka nutka.
Pod koniec pomarańcza nieco osłabła, a czekolada zagrała na niemal mleczną nutę... Pomyślałam o zupie mlecznej z makaronem; niesłodzonej, ale naturalnie właśnie delikatniejszej. Pomarańcza trzymała się w tle.
Po zjedzeniu został jednak dość mocny posmak tego soczystego owocu, jak na mój gust nieco zbyt imperialnego w stosunku do czekolady. Ta była gorzkawo-orzechowa, trochę jak masa makowa z suszoną nutą, a także odległą goryczką ni skórki pomarańczowej, ni ziemi. Gdy został mi jakiś płatek kwiatów do ciumkania na koniec, czułam lekką roślinność, nieco osłabiającą przerysowanie pomarańczy... które potem i tak wyłaziło.
Całość smakowała mi i nawet nie mam jej nic do zarzucenia, ale niespecjalnie mnie chwyciła. Łagodna czekolada wyszła orzechowo, przypominała odlegle bardzo pomarańczową masę makową, ale właśnie pomarańczy zdawała się podporządkowywać. Mało tego! Udawała mleczną, a kwiaty nie za wiele wniosły. Dobra, ale bez szału. Gdybym wiedziała, jak wyjdzie, w życiu bym jej nie kupiła.
Jak Carrefour Noir Saveur Mangue & Poivre Sichuan waliła przearomatyzowaniem, że aż jeść się nie dało, tak ta była przearomatyzowana szlachetnie, w dobrym stylu. Lubię nuty pomarańczy w czekoladach, ale czuję, że z mocniejszą bazą byłoby super.
ocena: 7/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 28,58 zł (za 45 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 588 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, ekstrakt pomarańczowy, suszone kwiaty
Bardzo lubię pomarańcze i dobrze odbieram pomarańczowy arsenał, ale nie pasuje mi do masy makowej i jej ziomków. W tym zestawieniu wolę masę makową z dodatkami. Konsystencja raczej fajna minus rzężenie potencjalnie minus płatki. Smak już nazbyt zakręcony. I pleśń, i makaron, i skóra, i owoce, i dziad, i baba.
OdpowiedzUsuńJak to nie pasuje do masy makowej?! Nie wyobrażam sobie do mojej nie dodać skórki pomarańczy i soku z niej (taak, biedna Mama zawsze wyciska, a ja obieram obieraczką). To przecież takie elementy dodające charakteru, że bez nich nie przejdzie...
UsuńNarzekasz na mnogość nut... A przecież właśnie w tym problem, że wszystkie takie "domniemane", bo na przodzie i tak pomarańczę głównie czuć.