środa, 10 marca 2021

Wegmans Dark Chocolate 72 % ciemna

Amerykański sklep Wegmans to market dla bogatych, przynajmniej w moich oczach. Jedna z moich ciotek właśnie tam robi wszystkie zakupy i ceni sobie ich produkty, reszta rodziny też ten sklep odwiedza. Z czasem ja nabrałam do niego dużego dystansu. Może po niesmacznej i oszukańczej Wegmans Raspberry (recenzje: stara 2016, nowa)? Albo... przez ceny ogółem? Bochenek chleba żytniego za 8$? Ej no! W porównaniu do tego ich czekolady są śmiesznie tanie, co znów nie nastraja optymistycznie. Do dziś prezentowanej podchodziłam raczej niechętnie, mimo Mona Lisy na opakowaniu. Dlaczego "mimo"? Co to za różnica? Otóż uwielbiam Leonarda i jego twórczość, biografię. Ciekawe jest, skąd to moje uwielbienie, bo wcale nie wzięło się znikąd. Gra Assassn's Creed 2 zwróciła moją uwagę na jego postać. I co, gry niczego nie uczą? Gra jednak genialna, to sobie może pozwalać na wykorzystywanie takiego geniuszu. Jednak gdy arcydzieło pojawia się na opakowaniu czekolady raczej taniej... to znów budzi sceptyczną część mnie.

Wegmans Dark Chocolate 72 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao.

Gdy tylko rozchyliłam sreberko, poczułam maślaną bazę, która wydała mi się muląco-zakalcowa i dość silną, zwykłą, cukrową słodycz... jakby polewy czekoladowej pokrywającej likierowe brownie. Było w tym trochę cierpkości, ale niestety i po prostu tania nuta. Za tym raz po raz mignęły mi nawet czerwone owoce, ale trudno było je precyzyjnie nazwać.

Tabliczka w dotyku była tłusta, przy łamaniu mimo iż twarda, niezbyt głośno trzaskała; właściwie bardziej pykała. Przy robieniu kęsa wykazywała nawet pozorną pylistą miękkawość. Zachowywała się trochę jak grube i konkretne 200gramowe tablice czekolad śmietankowych.
W ustach podobnie, bo rozpływała się ochoczo, w średnim tempie i tłusto. Trochę wodniście zmieniała się w miękko-zbity i idealnie gładki, maślany krem. Pozostawiała leciutko pylisty efekt, jakby i zatrzeszczeć nieco chciała (mimo że trochę kojarzyła mi się ze scukrzonym likierem, było to raczej za sprawą kakao, nie cukru).

W smaku od początku okazała się słodka i łagodna. Namalowała maślano-śmietankowe tło, dekorując je wysoką i prostą słodyczą, minimalnie zabarwioną wanilią. Od razu pomyślałam o czekoladach śmietankowych i czekoladowym cieście na bazie masła.

Wyłapałam jednak pewną lekkość, więc nie wyszło to ciężko. Pomyślałam o wanilii i kwiatach... kwiatach cierpkich? Pojawiła się nutka kakao, ale... przemieszała się z łagodnością. To zmieniło się w dość mleczno-śmietankowe, gęste i chłodzące lody kakaowe, do wspomnianego ciasta podane. Lody i ciasto po prostu musiały zostać polane jakimś słodkim likierem kakaowym! Ten podyktował aż bombonierkowo-taniawy, odlegle wiśniowy akcent.

Cierpkawo-kwiatowa nuta nie dawała mi jednak spokoju. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa upuściła odrobinkę kwasku jak z herbat owocowych koloru czerwonego. Hibiskus? Porzeczka? Cierpkawość kakao podszepnęła wiśnię.

Czerwone owoce o delikatnym kwasku utonęły jednak w mokro-tłustym cieście, jako jego mało znacząca warstwa. Było bardzo słodkie, wciąż istniejące jakby dzięki maślanej bazie, kojarząc się z... "nieorzechowym nugatem" oraz z lodami. Jakby to tak trochę... polać czy nasączyć likierem? Cierpkawość pobrzmiewała dzielnie.

Kakao przemykało, lecz że cały czas hamowała je maślaność, w końcu zdecydowało się na słodkie czekoladowe ciasto z polewą. Ewentualnie na alkoholowe czekoladki z grubymi denko-polewami nadziane waniliowymi, maślano-słodkimi kremami. Przy tym wyraźnie wyszła budżetowość, taniość. Bliżej końca przemieszało się to, zrobiło się ciastowo-likierowo i tanio, maślanie, ale wciąż z pewną rześkością owoców i lodów. Było słodko, gorzkawo i delikatnie. Tłusto, a jednak nie strasznie ciężko.

Po zjedzeniu taki też został posmak (tłusto-ciastowy), acz bardziej cierpko-owocowy, co mnie nieco zaskoczyło. Nie był to jednak jakiś mocny charakter, a wciąż prosty, słodko-likierowy i kakaowy w zwyczajny, zahaczający o taniość, sposób. Od słodyczy aż mi trochę serce przyspieszyło.

Całość wyszła zwyczajnie, raczej nudno, ale zadowalająco, gdy ma się ochotę na prostą czekoladę. Nudziła mnie łagodność, za słodki smak również, ale cieszę się, że nie była głównie i jedynie słodka. Zalatywanie taniością o dziwo tak nie męczyło, jednak tłustość już tak. Wrażenie, że zaraz otłuści usta odpychało.

Aż przypomniała mi się również za tłusta i za słodka Cote D'Or Noir Intense 70%; taniość podlinkowanej poszła jednak w odrzucającym kierunku, Wegmans jeszcze jakoś trzymała się w ryzach. Bardziej skora do współpracy, intensywniejsza - to też jej pomogło.


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam
cena: - (sprawdziłam cenę to około $2 za 85 g)
kaloryczność: 512 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, ziarna wanilii

2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemny zapach. Smak też, bo podejrzewam, że po prostu łagodny i... no, jak napisałaś: prosty. Nie mam pojęcia, jaki jest hibiskus, a nuty ciastowe poczytuję za zaletę. Całość chyba jest mojawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hibiskusa znam z herbat tylko - nie przepadam za nim. Jest kwaśno-cierpki jak czerwone owoce trochę.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.