Rzadko jadam miód, a gdy mam już to zrobić, sięgam po ciemne, bo cechuje je specyficzny charakter. "Ciemne" - w zasadzie ograniczam się do gryczanych bo wiem, że je lubię. Prawdę mówiąc, porządne miody są dla mnie za drogie, bym miała z nimi eksperymentować. Na ten przykład miodu manuka nawet nie chcę poznać, bo... jeszcze mi posmakuje bardziej niż gryczany, a mnie po prostu na niego nie stać. Ot. Robiąc jednak zakupy z ojcem, wybierając sobie dżemy 100 % z owoców (jedyne jakie jadam, bo i dżemy - tak jak miody - praktycznie w mój jadłospis się nie wpisują), nieopatrznie zerknęłam na miody, czy tam przypadkiem czegoś w przystępnej cenie ciekawego nie ma. No i było. Traf chciał, że słoik o w miarę ciemnawej zawartości zdobił napis: "miód kolendrowy". Miód na moje serce normalnie! Jako że kolendrę bardzo lubię... Zaciekawił mnie. O ile nie interesują mnie miody przyprawiane, tak miód... że z kwiatów kolendry? Hm...
Już po spróbowaniu, sprawdzając recenzje doczytałam, co też na stronie producent o nim pisze. Ponoć z jasnobrązowej, krystalizując się, zmienia barwę od białej przez szaro-białą po szaro-złocistą. Ma działanie wykrztuśne, rozkurczowe, wiatropędne, zwiększa wydzielanie soków trawiennych. Porównuje się go do miodu gryczanego (dobre sobie).
Sądecki Bartnik Miód kolendrowy z okolic Burgas to miód kolendrowy z okolic Burgas (wschodnia Bułgaria), pozyskiwany z nektaru kwiatu kolendry (zielnej rośliny przyprawowej), z linii "Miody Świata", wyprodukowany przez Gospodarstwo Pasieczne "Sądecki Bartnik".
Po odkręceniu słoika poczułam zaskakująco nie mocno słodki, ale wciąż łagodny zapach miodu, wzbogacony o ziołową nutę. Od razu do głowy przyszły mi zioła łagodniejsze, wręcz kwiatowe. Pomyślałam o rumiankach / stokrotkach, łące, zielonych listkach świeżych ziół. Plątała się w nich goryczka... Była trudna do uchwycenia, splątana z kwiatowo-wytrawną mgiełką... a'la czarny bez? Rzeczywiście było w niej coś z kolendry - jako świeżego zioła.
Niezbyt gęstawy i tylko trochę lepiący miód lał się jeszcze ładnie, acz na dole (mimo długiej daty) zaczął się już krystalizować. Dobrze to o nim świadczy, acz ja nie lubię już scukrzonych miodów. "Kapany z łyżeczki" formował się w zabawne stożki, co też jest dobrym znakiem. Co ciekawe, wcale tak mocno i szybko nie wsiąkał np. w chleb czy twaróg. Jakby "stał na nich" - mam co do tego mieszane uczucia. Na kanapkach i tak niewysoka lepkość się dodatkowo rozmywała - to akurat pozytywne zaskoczenie.
Podczas jedzenia wydał mi się aż dziwnie... gładki, pozostawiający gumiaste wykończenie. To już mnie odrzucało.
W smaku najpierw w dosłownie tylko pierwszej sekundzie po wzięciu do ust zaskoczył tym, że jak na miód okazał się mało słodki. Jego słodycz wydała mi się zgłuszona, przyćmiona, rozwodniona. Wyobraziłam sobie zieloniutkie roślinki, kwiatki: rumianki i stokrotki na łące - wszystkie ich płatki, listki pokryte były rosą. Miód wydał mi się nieco rozwodniony smakowo, po czym poczułam drobną ziołowość.
Ziołowa nutka zasugerowała mi... niemal korzeniowo-roślinny (nie korzenny!), warzywny motyw... jakby... czarnego bzu zahaczającego o karykaturalnie słodkie, zasłodzone buraki-botwinkę? Jakby owoce czarnego bzu i jego kwiaty się zmieszały i nagle coś lekko zadrapało. Goryczka?
I nagle aż mnie wykręciło. Słodycz naparła na mnie z potrojoną siłą. Rozgrzała i zadrapała w gardle, gdy tylko przełknęłam kapelkę, ślinę... Kontrastowo do pierwszego wrażenia po paru chwilach miód atakował słodyczą, jakby starał się nadrobić stracone pierwsze sekundy. Kolejna odrobinka? To samo, tylko jeszcze dosadniej. Okazał się tak słodki, że aż wykręcający twarz. W miarę jedzenia miód wydawał się coraz słodszy i coraz zwyklejszy, kwiatowy. Jak mieszany, wielokwiatowy miód. Po pierwszym wrażeniu i zapachu zaskakiwał na tor czystej słodyczy charakterystycznej dla zwykłych, jasnych miodów mieszanych, tych z niższej półki.
Prędko osiągnął słodycz jakby... ja wiem? 3 razy wyższą od przeciętnego miodu?
Goryczka, lekka ziołowość została w posmaku, zmieszana jednak ze słodyczą jasnego, nijakiego i przeraźliwie słodkiego miodu.
Całość... nie przemówiła do mnie. Nie smakowała mi, co tu kryć. Zapach, choć delikatny, sporo obiecywał. Był ciekawie ziołowy, choć nie mocno, a świeżo-kwiatowo ziołowy, słodki w sposób przystępny. Smak za to rozczarował bardzo. Sekunda-dwie na początku mignął czymś ciekawym, a potem po prostu zasładzał słodyczą czystą i nudną. Błyskawicznie drapał i męczył w gardle. Przez większość czasu smakował jak zwykły, jasny miód. Jedynie początkowo dając nadzieję na ciekawostkę, jednak... też nie była to ciekawostka w pełni smakowita. Dziwne rozwodniono-kwiatowo-buraczane motywy mnie nie chwyciły. Gdyby tak rozwinęły się w ziołowość... a to nie.
To raczej dziwna ziołowość kojarząca się z czarnym bzem niż kolendra jako zioła (a już na pewno nie ma nic wspólnego z kolendrą-przyprawą) zalana nudną, zasładzającą miodowością. Wielkie rozczarowanie. Jakościowo może nie, ale... nie wiem, nie uważam tego miodu za warty próbowania.
Próbowałam go jeść z chlebem żytnim razowym (moim ulubionym z Biedry Pano z amarantusem i słonecznikiem) - trochę w duecie sam chleb & miód, większość z chlebem i twarogiem... Nie zdało to egzaminu, bo z miodu na tak wyrazistej bazie uciekła zupełnie cała ziołowość, nawet miodowość (chleb i twaróg pochłonęły zapach), a została... czysta słodycz. Niemiłosiernie mi po prostu jakby zacukrzył-zasłodził kanapkę. Czułam się, jakbym jadła kolejno chleb z cukrem i wodą (!) oraz chleb z twarogiem i... no, słodyczą; powiedzmy że jakimś muląco-słodkim, nijakimi miodem. Po tym odechciało mi się innych eksperymentów, acz zagarnęłam jeszcze trochę samego twarogu z miodem (sprawdzić, czy twarożek z czymś może być dobrym pomysłem) - no nie, miód kolendrowy po prostu nijako dosładza.
Kontrastowy w negatywnym sensie. Nie wiem, dla kogo czy do czego mógłby odpowiadać - zazwyczaj lubi się albo urocze, słodziusie miodziki, albo charakterne z goryczką, a taki... z ziołowymi, wytrawnymi zapędami, a zasładzający? Wydaje się do niczego. Może jednak (to pomysł Mamy) jak ludzie pieką jakieś mięsa (typu "kaczka w miodzie i ziołach, schab ze śliwką z miodem...") na słodko, w przyprawach, gdzie nieważne, jakiego rodzaju miodu się używa - może tak?
Mama (jej ulubiony, jak i mój, to gryczany) nie lubi ziołowości i już wąchając ziołową nutę wyłapywała. Myślałyśmy, że na tostach z serem jednak jakoś tam go skończy, ale ziołowa nuta za bardzo jej przeszkadzała. Mało tego, dodała: "I na kolor, i na tę dziwną, gładką konsystencję to mi się bardzo ze sztucznymi miodami niefajnie kojarzył. A oprócz tej ziołowości to taki po prostu czysto, bardzo, za bardzo słodki tylko. Jakby przesłodzić cukier! Myślałam, że słodycz miodu trudno stopniować, ale ten był słodszy niż nawet taki zwykły, tani miód. Okropnie słodki i nic fajnego w nim nie ma." Oddałyśmy dla ojca. Zupełnie nie w naszym typie.
Nie wiem, czy inny producent umiałby zrobić taki miód bardziej kolendrowo-ziołowym, a mniej słodkim, by był bardziej w moim typie, ale na pewno już żadnemu po tym nie dam szans.
ocena: 4/10 (nuty smakowe, jakość w odniesieniu do ceny)
kupiłam: Auchan
cena: 11,79 zł (za 470g)
kaloryczność: 333 kcal / 100 g
kaloryczność: 333 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
kojarzysz mi się z osobą jadającą miód rzadko. (Nie twierdzę, że tak nie jest). Ja miody znam tylko o tyle, o ile parę lat temu przygotowywałam teksty dla klientów. Próbowałam następujących: miód słodki lejący się, miód słodki skrystalizowany, miód słodki kremowany. Hłe, hłe. Twojego typu nowinki interesują mnie tak bardzo, jak części do ciągników. Nawet nie wiem, jak smakuje sama kolendra. Ziołowość brzmi "niemojo", pomijając "niemojość" samego miodu.
OdpowiedzUsuń"Rzadko" to i tak mało powiedziane, bo dosłownie łyżeczkę czasem po prostu od Mamy próbuję z ciekawości. A żeby tak np. na kanapce zjeść to może raz na rok.
UsuńKocham Twoje rodzaje miodów. xD
Nie znasz smaku kolendry? Ej no... A w marketach przy doniczkach nigdy nie zaciągasz się zapachami? Kolendra smakuje trochę tak, jak pachnie - polecam więc następnym razem powąchać (bo nie sądzę, byś kupiła i miała co z nią zrobić).
Nigdy mi się nie zdarzyło niuchać roślin tak o, bez zamiaru zakupu. Mniemam, iż chodzi o zioła w dziale warzywno-owocowym, nie o iglaki w ogrodniczym? (Przez Ciebie już nigdy nie kupię bazylii w doniczce, bo będę się bała, że trafię na zniuchaną przez tysiące osob ;().
UsuńTak, chodzi o te z działów z owocami i warzywami.
UsuńPrzechodząc też zapachów nie czujesz? A weź Ty. :P
Dziwne. Ten producent zatem jawnie psuje produkt... albo dokarmia pszczoły cukrem albo to dodaje... Zrób test na prawdziwość miodu...
OdpowiedzUsuńJa jem miód kolendrowy, bo ma nutę ziołową, a do tego nikt go nie chce, z uwagi na zbliżony efekt końcowy do gryczanego tzn nie jest słodki. Bardziej podobny do miodu iglastego... ma swój charakter ale nie jest ani trochę przeładowany cukrem... O nie! Od lat nie kupuję miodów marketowych. Zbyt dużo... naczytałam się o trickach producentów. Do pasiek też podchodzę krytycznie. Nie ufam nigdy żadnej na tyle by móc spokojnie zjeść póki nie przetestuje paru wartych udzielenia kredytu zaufania. No to piszesz, jak czytałam, w głowie mi się nie mieści ....
Ja już testowanie miodów mam zamiar zakończyć. Nie potrzebne mi do szczęścia. Tylko Mama wciąż jeszcze sobie gryczanych pewnie będzie szukać.
Usuń