poniedziałek, 1 maja 2023

Zotter Miso Caramel and Sesame / Misokaramell & Sesam mleczna z kremem z maślanego karmelu z miso z maku i sezamowym nugatem z ziarenkami oraz warstwami białej bananowej

Nowości Zottera na jesień 2022 cechował niewątpliwie orientalny, azjatycki klimat. Uwielbiam kulinaria tego regionu, ale w czekoladach? Rok temu myślałam, że już i Zottery nadziewane mi przechodzą, obecnie w zasadzie jadam tylko czyste ciemne czekolady, jednak niektóre z nowości miały nadzienia z takich składników, o których istnieniu dopiero dzięki nim się dowiedziałam. Stąd i moje zainteresowanie. Żałowałam trochę, że większość zapowiadała się arcysłodko. Pojęcia jednak nie miałam, od czego testy zacząć - miałam właśnie od niej, ale przez ilość słodkich elementów jakoś odkładałam ją w czasie. Wydała mi się ryzykowna, a zarazem potencjalnie pyszna lub bardzo zła. Otóż zupy miso, bazującej jak nazwa wskazuje na paście miso, nie lubię. A tu słowo "miso" padło. Jak widać jednak, w zupełnie innym wydaniu. Jakim? Zotter użył z maku od LUVI (która to marka tworzy austriacką wersję miso), tyle wiem z opisu tabliczki. Z internetowych opisów miso natomiast wiadomo, że to tradycyjna gęsta pasta japońska, produkowana ze sfermentowanej soi, najczęściej z dodatkiem ryżu lub jęczmienia, soli oraz drożdży.


Zotter Miso Caramel and Sesame / Misokaramell & Sesam to mleczna czekolada o zawartości 40 % kakao nadziewana (26% ) kremem z maślanego karmelu z miso z maku i (35%) sezamowym nugatem / praliną z sezamu białego z ziarenkami czarnego oraz cienkimi warstwami białej czekolady bananowej.

Po otwarciu poczułam bardzo słodki zapach karmelu, sezamu w kontekście chałwowym oraz bardzo mlecznej czekolady. Spód wręcz krzyczał wonią słodkiej chałwy z wplecioną goryczką sezamu, podkreśloną makiem i wytrawniejszymi wątkami, które z czasem na myśl przywiodły precle (te bardziej bułkowate) z makiem. Wierzch z kolei grzmiał karmelem - mocno palonym i solonym, ale też napędzał dosłownie "słodziuteńkość". Z mlekiem mieszało się echo bardzo dojrzałego banana. Po przełamaniu już w ogóle zrobiło się bardzo słodko, chałwa jeszcze się rozkręciła, zmieszała ze sczerniałym bananem, ale... jej goryczkę ewidentnie podkreślił mak i nutka miso - specyficznie wytrawniejsza i słonawa.

Choć dość konkretna, czekolada sprawiała wrażenie w pewien sposób delikatnej. Przy łamaniu jedynie leciutko pyknęła. Wnętrze było bowiem miękkawe i plastyczne, jak również wilgotne i tłuste.
W ustach czekolada rozpływała się maziście-gęsto, bardzo kremowo. Okazała się tłusta i spójna z warstwami (na spodzie i na wierzchu) czekolady bananowej, która dodała lekką proszkowość. Obie były zgrane także z nadzieniami, jeszcze tłustszymi. Te były tłuste w inny sposób.
Karmel łatwo się rozłaził, wyciskał i rozpuszczał. To lepko-maślana masa z wilgotnie-soczystym motywem. Był dość grudkowato-zwarty, że z łatwością rolował się w ustach. Czuć w nim pewne przemielenie, a gołym okiem widać kropeczki (maku?).
Nugat z sezamu był konkretny i tłusty, ale nie zbity. Rozpływał się łatwo, nie spiesząc się, i bazowo gładko. Wypuszczał z siebie chrupiąco-strzelające ziarenka. Było ich całe mnóstwo! Na szczęście jednak nie przeładowano nimi całości - ta ilość wydaje się idealna.
Wszystko zmieniało się powoli w jedynie gęstawą, bardzo kremową masę. Nadzienia rozpływały się w miarę równocześnie, na koniec zostawiając czekoladę i ziarenka oraz drobinki do pogryzienia.
Proporcje na plus, bo choć wygląda, że karmelu dano niewiele, w smaku nie odstępował drugiej warstwie.

Mleczna czekolada zalała mi usta mlecznym tsunami, sowicie dosłodzonym karmelem. Odnotowałam orzechową sugestię i maślaność. Trochę przesiąkła nadzieniami, to pewne. Już w pierwszych sekundach chałwowa nutka dała o sobie znać.

Prędko wzrosła słodycz. Była esencjonalna i soczysta za sprawą bananów. Przez chwilę czuć je dość wyraźnie, po czym nieco zatonęły w ogólnej słodyczy. Sama biała bananowa czekolada smakowała delikatnie, wręcz pudrowo słodziutko i śmietankowo.

Ogólnie szybko rosnąca słodycz była silna i bardzo złożona. Nadzienia rozpływały się mniej więcej równocześnie, i choć sezamowe szybciej zdradzało swoją obecność chałwowym wątkiem, to karmelowe nagle wyskakiwało, ściągając na siebie większość uwagi.

Kompozycję przeszył lekki kwasek, jakby nieco cytrynowy, ale też, a właściwie głównie, czegoś niedookreślonego. To była kwasko-wytrawność, związana z mocno paloną nutą i solą. Nadzienie karmelowe okazało się mocno palone, aż do goryczki, którą podkreślały inne nuty. Nasiliła się słodycz karmelowa, jednak nie była to czysta słodycz. Drobna maślaność pojawiła się, lecz pozwoliła działać innym nutom. Przede wszystkim przewijała się tu słoność, zahaczająca o słoną kwaśność, napędzająca... wytrawność miso? Goryczkę paloną podkreślił mak - epizodycznie pojawiający się. Czułam tu akcent typowy dla miso. Taki trochę podfermentowany, słonawo-kwaskawy i wytrawnie soczysty, a jednak wciąż osadzony w palonym karmelu. Ta część zawarła w sobie drobny, "obrzydliwawy" element. Słodyczy też nie brakowało - o nią dbały czekolady i część sezamowa. W pewnym momencie karmel oddał jej pole do popisu, sam usuwając się na tyły, gdzie dotąd rozchodziła się sezamowość.

Sezamowy nugat dokładał się do słodyczy. W zasadzie w pewnym momencie on za nią odpowiadał, ale i on nie był czysto słodki. Wyraźnie czuć słodko-gorzkawy sezam w wydaniu chałwowym. To 100% smaku chałwy! A jednak też z dodatkiem mleka, masła, składających się na nutę nugatu. Słodycz była w naturalny sposób przełamana goryczką sezamu. Ziarenka z kolei - rozgryzane czy nie - w trakcie rozpływania się wszystkiego, niewiele wnosiły.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, mimo goryczkowato-wytrawniejszych akcentów, słodycz aż drapała. Kumulacja chałwowowści i karmelu z dolatującą wanilią szalała na mlecznej fali.

Kremy podkręcały się wzajemnie zarówno gdy chodzi o słodycz, jak i wytrawność czy goryczkę. Mak podbijał goryczkę sezamu, a słodycz chałwowa na zasadzie kontrastu podkreślała wytrawność miso, która... Z kolei nie odważyła się wyprzedzić palonego i solonego karmelu. Oba były wyraziste, ale nie walczyły ze sobą.

Gdy kremów było coraz mniej, zaczynały zwracać na siebie uwagę przemielone makowe drobinki wtłoczone w pojedyncze już grudki karmelu i czarny sezam. Nawet niegryzione, goryczkowato-wytrawne trochę jakby próbowały rozbić słodycz. Maku samego w sobie prawie nie czuć, ale doszukać się można. Przewijała się wśród nich nawet pewna wytrawność (w grudkach karmelu), a także słoność, ciągnąca za sobą karmelowy wątek. Epizodycznie wychylał się też kwasek. Trochę to wszystko aż gryzło w język.

Mleczna czekolada po tym wszystkim wydała mi się jeszcze słodsza w karmelowo-śmietankowy sposób i bardziej mleczna. Biała bananowa widać to spotęgowała (tylko to, bo bananowość dawno zanikła).

Gryzione na koniec ziarenka czarnego sezamu wykazały "roślinną wytrawność" i tylko leciusią goryczkę - były łagodne. Neutralizowały intensywne, słodko-goryczkowato-słone smaki.

Po zjedzeniu został posmak palonego i solonego, maślanego karmelu, słoność aż kwaskawa i goryczka sezamu. Sezam jawił się jako neutralniejsze ziarenka, ale nie dał zapomnieć o chałwie. Na tym etapie jednak już nie było tak słodko, choć drapanie w gardle ostało się. Czułam się aż zaklejona słodyczą karmelu, mimo że na smak nie aż tak.

Czekolada zaskoczyła mnie, tym, jak jej - wydawać by się mogło - skrajne nuty harmonijnie się połączyły. Dobra mleczna czekolada skrywała niewiarygodnie chałwowe nadzienie sezamowe, które oprócz ogromu słodyczy, było smakowicie goryczkowate. Nigdy bym nie powiedziała, że druga część tak zacnie się z nim zgra. Mocno palony karmel wzbogacony solą, makiem i aż kwaskawymi akcentami współpracował. Choć motyw miso był osobliwy, wcale nie odstawał - nie był bowiem za mocny. Osobiście wolałabym mniej słoności (w ogóle, by karmelowa część była mniej istotna), ale i ona jakoś w kompozycję weszła. Bananowej czekolady prawie nie czuć, ale też coś tam wniosła. I mimo natłoku, nie wyszedł czekoladowy śmietnik - wręcz przeciwnie. Wszystko czuć bardzo wyraźnie, wszystko miało swój moment albo bez problemu dwa wątki płynęły obok siebie.
Całość mi smakowała. Jednorazowo i ciekawostkowo, ale wydała mi się dziwnie wciągająca - w końcu tak niecodzienna. Gdyby tak jednak Zotter zrobił tabliczkę z samym nadzieniem sezamowym jak to - do takiej mogłabym nawet wrócić. Ta chałwowość mnie poraziła w pozytywnym sensie, nie ukrywam, że to głównie dzięki niej czekolada zgarnęła tak wysoką notę. I oczywiście doceniam ogarnięcie tak ryzykownych składników.


ocena: 9/10
kupiłam: zotter.pl
cena: 17,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 587 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, sezam, masło, śmietanka, syrop skrobiowy, miso z maku (ryż, mak, woda, sól, aspergillus oryzae / pleśń kōji), pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, czarny sezam, suszone banany, odtłuszczone mleko w proszku, olej sezamowy, proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), sól, lecytyna sojowa, koncentrat soku cytrynowego, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), sproszkowana wanilia, anyż gwiazdkowaty, cynamon

1 komentarz:

  1. chyba się skuszę na tę czekoladę :D wygląda obłędnie

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.