piątek, 7 lutego 2025

Baton Warszawski Pasta Chałwowa z ksylitolem

Zdesperowana przez wycofanie Nutura Premium Krem Chałwowy Sezam z cukrem kokosowym zdecydowałam się na współpracę z warszawką marką, Baton Warszawski. Produkt, który otrzymałam, był co prawda posłodzony m.in. słodzikiem i dobrze pamiętałam, że nie pasuje mi on także do chałwy (o czym przekonałam się przy chałwie Koska Diabetic / Diyabetik Helva), ale... liczyłam, że 70% sezamu, miód i wanilia jednak jakoś sobie z tym poradzą. Choć w składzie dostrzegłam też sól, jakoś nie bałam się, że wyjdzie równie parszywie słono co Zivina Tahinada s kousky pistácií / Sladká Pistácie / Słodka Pistacja.

Warszawski Pasta Chałwowa z ksylitolem to krem / pasta sezamowa słodzona słodzikiem (ksylitolem), miodem i wanilią (bez cukru); firmy Baton Warszawski.

przed i po uporaniu się z olejem
Po odkręceniu poczułam intensywny zapach chałwy. Chałwy mocno sezamowej, słodkiej za sprawą wanilii i cukru. Z zaskoczeniem zarejestrowałam, że słodycz wydawała się konwencjonalnie cukrowa, mimo pewnej rześkości. Ta mogła należeć do słodziku, ale równie dobrze do samego sezamu. Ogólna słodycz była trafiona w punkt, nie za mocna. W tle czułam też akcent oleju sezamowego i lekką goryczkę, a także echo soli, które prawie zniknęło, gdy zlałam olej.

Na wierzchu wydzieliła się średnia ilość oleju. Próbowałam zlać wszystko, czyli jakieś 2,5 łyżeczki. Sam wierzch kremu był bardziej rzadko-płynny, właśnie wciąż oleisty, ale to już nie był olej jako taki - to więc wymieszałam z resztą. Na dnie pasta była gęstsza, ale też nie bardzo gęsta, a już na pewno nie sucha.
Krem ogólnie był miękki i... nie tyle rzadki, co po prostu niegęsty. Mieszanie nie sprawiło mi najmniejszego problemu, a masa dała się poznać jako bardzo gładka. Wydała mi się też ruchomo-płynna, ale wciąż właśnie nie rzadka, a w pewien sposób zwięzła. Czuć też pewną lepkość.
W trakcie jedzenia krem potwierdził swoją gładkość, acz nie idealną, oraz niegęstość. Nie był jednak rzadki, a nawet do pewnego stopnia syty, choć jednocześnie miękki. Było w nim coś wręcz aksamitnego. Rozpuszczał się w tempie umiarkowanie-szybkim, jawiąc się jako nieco kleisty, ale nie przytykający. Z czasem wyszło na jaw, iż nie był gładki w 100%, bo na języku zaznaczały się drobinki i dosłownie kropeczkowe punkciki, a także szybko rozpuszczające się, malutkie kryształki. Trafiło mi się też kilka niewielkich, lepko-scukrzonych grudek miodu. Końcowo krem przybierał postać luźnej, ciągnąco-lepkawej zawiesiny. Gdy pastę gryzłam, trzeszczały kryształki, a kropeczki okazały się twarde jak kamień, ale trzeszczenia / skrzypienia typowego dla chałw nie usłyszałam.

W smaku pierwsza polała się wysoka słodycz. Była złożona i niejednoznaczna, choć zaraz wydało mi się, że prowadzi miód. Miód jasny, niemal kwiatowy i potencjalnie drapiący. Już po chwili dołączyła do niego wanilia.

Miód i wanilia wydawały się zarysowywać na cukrowej bazie, co zaraz przełożyło się na wyraźnie chałwowy klimat. Myślałam o chałwie bardzo słodkiej, ale w szlachetny, naturalny sposób.

Gdy pojawiła się chałwa, oczywiście także sezam zaprezentował się odważniej. Dogonił słodycz i stanął nawet ciutkę przed nią. Był sam w sobie naturalnie słodkawy, a jego prażenie wydało mi się minimalne. Wprowadził pewną rześkość, ale tak ją ograł, że słodziku zupełnie nie czuć.
Raz po raz przemknęło mi słonawe echo.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach odnotowałam za to lekką goryczkę. Przełamała wszechobecną słodycz - ta zrobiła sobie przerwę. Smak jakby zwolnił, skupiając się na zaprezentowaniu sezamu z najszlachetniejszej strony. Słodycz przez chwilę wydała się tylko dodatkiem, a ja odnotowałam... sól? Pojawiała się sporadycznie, potem się chowała, acz im więcej jadłam, tym częściej na nią trafiałam. Zdarzyło się przemknąć nawet czemuś kwaskawemu...? I wszedł wytrawniejszy akord. Potem jednak chałwowość wracała z nową mocą. Niestety kompletnie nie pasowała do słoności - splot ten wydał mi się wręcz mdlący.

Lekko prażony sezam z lekką goryczką po tym bardziej słonawo-wytrawniejszym epizodzie zmotywował słodycz. Chałwa waniliowa stała się wiodącym wątkiem, acz i miód znów lepiej czuć. Końcowo zrobiło się nieco za słodko, aż drapiąco. I to powiedziałabym, że... w cukrowy sposób? Epizodycznie przeplatała to słoność.

Po zjedzeniu został posmak łagodnego sezamu, zmieszanego z miodem, który aż trochę drapał w gardle. Za tym splotem znalazła się luźna mgiełka chałwowa i... ordynarna słoność. Wydawało się, że przez kontrast aż gryzie w język.

Krem zaskoczył mnie i zasmucił. Z jednej strony wyszedł zaskakująco smacznie, niesłodzikowo, a z drugiej... z drugiej wszystko popsuła sól. Gdyby nie ona, pasta byłaby przepyszna - mocno chałwowa, nie za słodka i cudnie sezamowa, ale właśnie że ta sól kompletnie do tego nie pasowała i sprawiła, że całość wyszła mdląco. Zjadłam jakąś połowę, bo początkowo trafiałam na sól sporadycznie i łudziłam się, że będzie lepiej, ale niestety - im więcej jadłam, tym było jej więcej, że aż odpadłam. Gdyby nie sól, smakowo mógłby dostać naprawdę wysoką notę, bo oprócz soli to tylko tak półpłynna konsystencja mi niezbyt leżała, ale to akurat szczegół.

Krem trafił do Mamy, która opisała go: "No byłby przepyszny, taki idealnie słodki, wyraziście chałwowy jak zwykła chałwa, w ogóle nie czuć, że ze słodzikiem, no tylko ta sól wszystko psuje. Do tego stopnia, że osobno, łyżeczką nie da się go za dużo jeść. Próbowałam z herbatnikami, by jakoś mi tę sól tonowały, no i z nimi już lepiej było, bo rozmyły sól. Dalej trochę ją czuć, ale do zniesienia. Ale szkoda, że trzeba kombinować, by było smacznie, tak głupio zepsuli to, dodając sól".


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam od batonwarszawski.pl
cena: jak wyżej, ale cena to 13 zł (za 200g)
kaloryczność: 583 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: tahini (miazga sezamowa) 70%, substancja słodząca: ksylitol 9,9%, miód naturalny, olej słonecznikowy, lecytyna słonecznikowa, korzeń mydlnicy, sól kłodawska, wanilia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.