niedziela, 16 lutego 2025

Schogetten Dark Chocolate with Hazelnuts ciemna 50 % z kawałkami orzechów laskowych

Czekoladę dostałam od znajomego, który uważa, że Schogetten to jedne z lepszych czekolad, jakie zna ("bo dobre i tanie!") i trzymałam ją, by zgarnąć na wspólną trasę, ale tabliczka leżała i czekała, aż wreszcie jakoś ot, przyszło mi do głowy, że czas na nią. Czułam, że będzie średnio-kiepska, więc chyba nie chciałam, by mi zawalała komodę. Po Fin Carre Limited Edition Enjoy Chilled Milk Chocolate Type Banana Ciao Cacao jednak naszła mnie optymistyczna myśl, że czasem niepozorne czekolady potrafią zaskoczyć. Z Małołączniaka poszłam przez Krzesanicę, gdzie był tłok, na Ciemniak. Tam już łatwiej przyszło mi znalezienie miejsca na sesję zdjęciową czekoladzie (i... wszak czekolada ciemna, więc tematycznie, ha!). Po niej czekał mnie już tylko zielony szlak do schroniska na Hali Ornak i przez Dolinę Kościeliską z powrotem przez Przysłop Miętusi do Kir.


Schogetten Dark Chocolate with Hazelnuts to ciemna czekolada o zawartości 50% kakao z kawałkami prażonych orzechów laskowych; wyprodukowana przez Ludwig Czekolada / Ludwig Schokolade

Po otwarciu poczułam orzechy laskowe i wysoką, cukrową słodycz, wpisaną w definicyjnie "deserówkowy", trochę polewowy klimat. Słodycz dominowała, mimo że podkradła się do niej lekka goryczka, sugerująca kakaowy syrop lub sos właśnie może z nutą laskowców. Czuć w goryczce lekką paloność i ledwo uchwytne, waniliowe echo.

Kostki o polewowym, miejscami matowym jakby od dodatku, wyglądzie były twarde i masywne. Przy odgryzaniu kawałka, słychać było głośne, jakby pełne chrupnięcia. Pełno w nich małych i średnich kawałków orzechów laskowych, z których tylko nieliczne przebijały i były widoczne już przed ugryzieniem.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i tłusto-maziście. Momentami wydawała się wręcz trochę śliskawa, a jednocześnie jakby z domniemaniem pylistości. Bazowo była gładka i coraz bardziej mięknąca jak czekolada niby śmietankowa, ale też trochę wodnista. Kształt zachowywała jednak długo. Rzedła właśnie w sposób wodniście-polewowy, okrojony z gęstości. Po paru chwilach odsłaniała całe mnóstwo średnich i małych kawałków orzechów. Z czasem zmierzało to w ryzykownym kierunku zlepka dodatków.
Orzechy zostawiałam na koniec, aż czekolada się rozpłynęła. Tylko na próbę pogryzałam obok czekolady w jednym kęsie.
Orzechy gryzione okazały się chrupkawo-miękkie, delikatne. Istotnie były to małe i średnio-małe kawałki bez skórek.

W smaku pierwszą poczułam wysoką słodycz. Doskoczył do niej cierpkawy akcent kakao, tworzący klimat syropu / sosu czekoladowo-kakaowego. W nim cukier sam w sobie ujawnił się dopiero po chwili. Zaraz zaznaczyło się też nieśmiałe, niemal jedynie sugestywne, echo orzechów.

Słodycz gnała przed siebie. Była przesadzona. Cukier przemieszał się z wanilią, umacniając jej deserowy, syropowo-sosowaty charakter. Słodycz rozgościła się na pierwszym planie i dopuściła do głosu maślaność, co stanęło na drodze gorzkości.

Cierpkość i goryczka były dosłownie znikome. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa syrop / sos czekoladowo-kakaowy zmienił się w sos czekoladowo-orzechowy. Laskowce delikatnie zaznaczyły swoją obecność. Ich smak trochę rozchodził się od kawałków. Baza nie wydawała się nimi przesiąknięta - może minimalnie? Nie miało to jednak dużego znaczenia, bo praktycznie nie da się ugryźć tak, by o orzecha nie zahaczyć zębem. Między cierpkością, a nutką orzechów doszukałam się jednak też czegoś metalicznego.

Z czasem słodycz znów nieco wzrosła w ciężkim kontekście, osiągnęła apogeum (jeszcze trochę, a zrobiłaby się mdląca) i trochę drapała w gardle. Orzechy trochę rozbijały tę smakową, ale w gardle i tak ją czuć. Orzechy rozproszyły niestety też czekoladowość, że całość szła w polewowym, maślano-wodnistym, ale jeszcze nie tandetnym kierunku.

orzechy z 1/3 kostki
Gryzione na koniec kawałki orzechów laskowych okazały się delikatne, choć wyraźnie orzechowe. Czuć, że to laskowce prażone, w których pobrzmiewała goryczka. Nie w każdym kęsie, ale w większości.
Te, które spróbowałam pogryźć w trakcie rozpływania się czekolady obok niej, w ogóle wyszły nijako. Orzechowo, ale bez siły przebicia. Osłabiały tylko smakową słodycz.

Po zjedzeniu został posmak orzechów laskowych z lekką goryczką i cukrowo-cierpkiego syropu kakaowego, polewy kakaowej z echem wanilii i wręcz maślanym zatarciem. Wyszło to polewowo-deserówkowo.

Wyszła zdecydowanie lepiej od Moser Roth Prażone Orzechy Laskowe - orzechów w dzisiaj przedstawianej nie przeprażono, a przeciętna czekolada jako baza się spisała. Kojarzyła się z Schogetten Dark, ale nie upierałabym się, że to ta sama baza (co by się zgadzało z napisem "New recipe"). Na plus także grubość kostek i rozmieszczenie kawałków, bo dzięki temu nie było wrażenia przeładowania dodatkami i nie zrobił się zlepek-ulepek, mimo że było blisko. Nie ma tu też jednak czego szczególnie chwalić - czekolada jest, czym powinna być, smakuje nieźle jak na swoją półkę. W górach pociamkać można. Trochę mi zostało, więc kończyłam w domu i też przeszła, bo już była. Choć nie moja bajka, bo nie jestem fanką siekanych orzechów, muszę przyznać, że ta była, czym miała być.


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam
cena: nie znam
kaloryczność: 565 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 10 %, tłuszcz mleczny, emulgator lecytyny z soi; aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.