Wejście na Pilsko tego sierpnia było dla mnie ważne. Pokonać miałam trasę taką samą, co parę miesięcy wcześniej, dnia, kiedy to na dobre wróciłam w góry po długiej przerwie. Bardzo chciałam zrobić takie porównanie - gdy szłam w lutym, wszędzie był śnieg i lód. Szlak latem wyglądał zupełnie inaczej, podobnie jak zupełnie inaczej mi się wchodziło (z wielu względów). Na sam szczyt wybrałam czekoladę, po której spodziewałam się, że albo będzie pyszna i godna zwieńczenia tej wędrówki, albo zwyczajna, ale nie rozczarowująca. Po wejściu czarnym szlakiem porobiłam zdjęcia na szczycie, posiedziałam i ruszyłam ku Hali Miziowej żółtym (ciekawszym do schodzenia!). Cieszę się, że to właśnie ta czekolada mi towarzyszyła! No, ale po kolei.
Vivani Zartbitter Mandel / Dark Almonds to ciemna czekolada o zawartości 55% kakao z migdałami całymi i mielonymi.
Po otwarciu poczułam zapach o palonym charakterze, na który złożyła się zamglona, posłodzona kawa i dym. Tuż obok nich wystąpiła soczystość wiśni, acz z podkręconą słodyczą. Było w tym coś z... Perfum? Palony motyw przechodził w pieczenie, poprzez które migdały zdradziły swoją obecność. Migdały wydobyły z tła jeszcze drzewa. One jednak - migdały - też wydawały się lekko otulone słodyczą bardziej niż tylko czekoladą.
Tabliczka w dotyku wydała mi się trochę suchawa, ale w sumie zwyczajna. Od razu widać, że migdałów nie pożałowano.
Przy łamaniu trzaskała dość głośno, w krucho-masywny sposób.
Migdały częściowo krucho łamały się wraz z nią, częściowo zostawały w którejś z części. Zdarzyło im się też zostawić samą skórkę.
W ustach czekolada potrzebowała chwili, po czym rozpływała się średnio chętnie, ale w zasadzie bez problemu. Robiła to w wolno-średnim tempie, wykazując mazistość i tłustość chłodnego masła. Z czasem, w zasadzie epizodycznie, przejawiała też lekką pylistość. Wydała mi się zwięzło-zbita, konkretna w dość tłusty sposób. Migdały wyłaniały się z niej powoli i niechętnie.
Dodano do niej średnie i małe migdały.
Tylko na próbę pogryzłam ze dwa migdały obok czekolady - wolałam je zostawiać na koniec.
Gryzione na koniec migdały okazały się krucho chrupiące i średnio twarde. Większość pokrywała skórka, która w ustach łatwo z nich schodziła.
W smaku najpierw poczułam średnio wysoką, ale dość intensywną gdy o wydźwięk chodzi, słodycz. Przedstawiła się jako trochę zgaszony karmel.
Przebiła go soczysta wiśnia. Wyobraziłam sobie jędrne, aż dziwnie słodkie suszone owoce. Kwasek najpierw wystąpił na zasadzie domniemania.
Rozeszła się gorzkość dymu. Wprowadziła palony motyw, a mi do głowy przyszły drzewa i palone drewno.
Zmotywowało to soczystość, która wydała mi się cięższa. Suszone wiśnie zmieniły się w słodką nalewkę wiśniową. Drewno dodało powagi alkoholowej nucie, acz ta... Też zaraz umknęła, zostawiając soczystą słodycz. Ta zaś przywołała do siebie odrobinkę kwasku.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wychwyciłam migdałowe echo, rozchodzące się z bazy, niezależnie od migdałów. Jakby wgryzło się w słodycz, tonując ją. Chyba było w tym coś prawie nieuchwytnego, odrobinkę... Nugatowego? Ale o zredukowanej słodyczy.
Nieco zmienił się też wydźwięk słodyczy. Pomyślałam o duecie waniliowego karmelu i wiśni, ale układających się w dobre, ciężkawe damskie perfumy...? Perfumy wiśniowo-migdałowe!
Nutka migdałów nieco się umacniała za sprawą powoli wyłaniających się migdałów.
Przypomniało o sobie drewno, a delikatna gorzkość otarła się nawet o... Czarną kawę z migdałowo-wiśniowym echem? Posłodzoną, ale bez przesady.
Końcowo dym, palono-pieczony wątek bazy przygotował idealny grunt dla migdałów, a karmelowa słodycz jakoś wycofała się.
Migdały gryzione na koniec smakowały w pełni sobą. Były intensywne, ogólnie pieczone-prażone średnio mocno, przy czym raz średnio, raz minimalnie. Wyszły naturalnie odrobinkę słodko, acz z powagą, neutralnością skórek (nie gorzkością!).
Gdy na próbę pogryzłam migdała czy dwa obok czekolady, miałam wrażenie, że przeszkadzają sobie nawzajem, bo i zarówno czekolada, jak i migdał wyszły bardziej nijako.
Po zjedzeniu został posmak średnio mocno, chwilami znikomo, prażonych migdałów ze skórkami i ciężka, słodkawa soczystość migdałowo-wiśniowych perfum, mieszkająca się z odrobinę gorzkim dymem, palonością i karmelową słodyczą.
Czekolada bardzo mi smakowała i mam tylko jedno zastrzeżenie - wolałabym, by jednak miała więcej kakao i mielonych migdałów, by było je czuć w bazie jeszcze bardziej. Tak to w zasadzie głównie chyba ugłaskiwały słodycz, acz... może to miazga z migdałów przełożyła się na myśl o perfumach migdałowych? A w zasadzie migdałowo-wiśniowych, co było bardzo ciekawe. Nuta wiśni, odrobinka drewna i kawy świetnie współgrały z nieoczywistą, szlachetną słodyczą karmelu. I muszę przyznać, że choć wolę wyższą zawartość kakao, to świetny pomysł na czekoladę, która nie jest za słodka, swoją zawartość kakao ma, ale nie jest też zbyt ciemna, więc wyszła uniwersalnie.
ocena: 9/10
kupiłam: Allegro
cena: 13,61 zł
kaloryczność: 561 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, migdały (20 %), tłuszcz kakaowy, migdały mielone
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.