środa, 5 lutego 2025

Venchi 75 % Extra Fondente / Extra Dark ciemna

Markę Venchi widywałam w internecie od jakiegoś czasu, a będąc w Londynie mijałam ich sklepy firmowe parę razy (przypadkiem) i nawet się dwa razy zawahałam, czy nie wejść. Nie zaszłam tylko dlatego, że nie kojarzyłam, co już mam i jak by te czekolady zniosły powrót. A miałam dwie tabliczki w domu, ponieważ jakiś czas temu robiłam zakupy przez internet czekolad takich średnio-lepszych. Jako takie Venchi zaklasyfikowałam. Widziałam, że aspirują do "czekolady dla smakoszy", jak głosiły internetowe opisy, ale to, że robią opcje bardziej pralinowe, czekoladki itd. zasugerowało mi, że tabliczkową czekoladę mają pewnie po prostu smaczną, nie zaś wybitną. Ta włoska firma działa od ponad 140 lat, więc nie bałam się. W zasadzie nie przyszło mi nawet do głowy, że mogło być coś nie tak, mimo że wiem, że wiele włoskich czekolad jest zupełnie nie dla mnie, bo u nich popularne są typu Modica (z kryształkami). Ale co mnie czekało? Postanowiłam zacząć od tej o najniższej zawartości, swoją drogą obecnie moją ulubioną. Gdy przepisywałam skład pod posta, nie mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam - kakao w proszku na pierwszym miejscu składu? Przecież czegoś takiego bym nie kupiła... A może... mój umysł może nawet nie mógł czegoś takiego objąć i jakoś... jak mogłam to przeoczyć?! Do końca łudziłam się, że to jakiś błąd w druku.

Venchi 75 % Extra Fondente / Extra Dark to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao (kakao w proszku, miazga i tłuszcz).

Po otwarciu poczułam zapach kakao w proszku, które otworzyło drogę budżetowemu ciastu czekoladowemu z polewą kakaową, blokowi czekoladowemu i cukierkom kakaowym z sucho-kruchym wnętrzem, wypełnionym fistaszkami jak Michałki oraz łamem waflowym. To wprowadziło taniość i tandetę. W tle pokazały się trufle o poważniejszym, cierpkim charakterze, które starały się o szlachetność, ale coś im nie wyszło. Doszukałam się jeszcze odrobinę soczystych, nieco powidlanych, śliwek suszonych. Słodycz stała obok, była średnio wysoka i dość duszna, łączyła w sobie cukier i aromat waniliowy, chylący się ku wanilinie.

Tabliczka wyglądała niczym kakaowa, czarna polewa. W dotyku była gładka i tłusta, a przy łamaniu trzaskała głośno i chrupko, też w polewowy sposób.
W ustach rozpływała się maziście-gładko i powoli. Miękła z łatwością, ale jakby zachowując pewne zgęstnienie. Pokrywała podniebienie lepkawo-kremową mazią. Jej wysoka tłustość miała w sobie sporo z masła i coś trochę śmietankowego. Mimo to, końcowo zostawiała poczucie suchości, pylistości.

W smaku pierwszą poczułam delikatnie słodką i jednocześnie wyraźnie gorzką polewę kakaową, do której dołączyło gorące kakao o wodnistej bazie. Jedno i drugie wykazywało prostą, tanią słodycz. Kakao dało się poznać jako palone dość mocno i mimo że nie przypalone czy coś, jawiło się jako proste i wręcz toporne.

Słodycz zaraz trochę się nasiliła, rozchodząc się odważniej. Charakter miała podobny - tani i prosty. Może nie była bardzo wysoka, ale dosadna. Prym wiódł cukier, choć trzymało się go echo tanio-sztucznej wanilii.

Gorzkość, mieszając się tak ze słodyczą z aromatu, poszła w kierunku budżetowego ciasta czekoladowego z polewą kakaową z tanim, niemal maślano-margarynowym akcentem. Podano do niego paloną, gorzką kawę, acz też jakąś... wodnistą. Polewa kakaowa podsunęła mi jeszcze do głowy kakaowego wafelka średniej jakości, a dokładniej... Prince Polo?!

Gorzkość złagodziła maślaność, której aromaty trochę dopowiadały margarynę. Czekoladowość cały czas wydawała mi się rozbijana a to najpierw nutą rozwodnienia, a to potem właśnie masła. Na zasadzie kontrastu podbiło cierpkość kakao w proszku. To przełożyło się na myśl o... słodkich płatkach kakaowych z mlekiem? Choć same próchnowate, kakaowe płatki też tu wystąpiły, myśli obracały się raczej dokładniej wokół mleka po nich - zabarwionym kakao na brązowawo-szarawy kolor.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znów wróciła wyraźniejsza cierpkość kakao w proszku. Związała się z kolejną falą tandety i taniości. W nich przemknęła soczystość. Powidlano-suszonych śliwek?

Zagłuszył je jednak mocno kakaowy blok czekoladowy z łamem waflowym, który zawarł (podtrzymał?) stetryczało-mdły akord. Całościowo podkręcił też słodycz. Może i jakieś fistaszki się tam zaplątały? Coś jak w bardziej kakaowo-budżetowych, może domowych, Pierrotach? I raz po raz coś dziwnie zasugerowało... sól? Tak wyraźnie, że kłóciłabym się, iż ją dodano. Czułam ją tylko w 3 kostkach (ogólnie zjadłam niecałe 4 plus część z napisem - równo 30g) - dziwne.

Końcowo gorzkość bardzo złagodniała, a słodycz skupiła na sobie więcej uwagi. Zaprezentowała się z wręcz dusznej, ciężkiej strony. Dominował biały cukier, ale czuć też wanilię, która przez ogólnie tani wydźwięk chyliła się ku dusznej, tandetnej wanilinie.

Po zjedzeniu został posmak kakao w proszku, jakbym jadła je łyżkami oraz jakbym schrupała kakaowego wafelka w kakaowej polewie, o mocno palonym charakterze oraz słodyczy cukrowo-wanilinowej. Było ciężko i duszno, a do tego zwyczajnie tanio. Wydźwięk polewy kakaowej, nie czekolady.

Całość wygląda mi zwyczajnie na kpinę. Toż to tanio-tandetna smakowo polewa kakaowa w formie tabliczki, nie czekolada. A cena i otoczka sugerują produkt dobry jakościowo. Słodycz cukru i aromatu waniliowego udawała wanilinę, gorzkość była prosta, a i tak złagodniała ze względu na maślaność i jakby wodnistość. Ciasto z polewą kakaową, blok czekoladowy, mleko po płatkach kakaowych - wszystko to smutno budżetowe. To jakość zbliżona do Korona Ciemna Czekolada / Корона Чорний шоколад 57 % i Eti Dare Dark Chocolate 70 % Cocoa, co wraz z o wiele wyższą ceną przełożyło się na ocenę. Gdyby to była polewa na jakimś wafelku czy coś, mogłabym uznać ją za niezłą polewę, ale nie czekoladę. Jeszcze gdyby nie te słone punkciki, mogłaby może mieć 3, a tak? W ogóle porażka. No, albo gdyby miała być czekoladą z solą, to też mogłaby te 3 zdobyć. I nawet nie mam pomysłu, jakim cudem tu mogło coś takiego się pojawić. Mimo szczerych chęci zjedzenia jak najwięcej, po 30 gramach nie chciałam już myśleć o ani kęsie więcej.
Nie mogę sobie wybaczyć, że robiąc zakupy, tak nieuważnie przeczytałam skład...

Resztę dałam Mamie. Opisała: "Najpierw to pomyślałam, że taka ciemna niesmaczna jakaś, ale potem zaczęłam w niej trafiać na takie punkciki a to słone, a to kwaskawe... I to mi się ciekawe w pozytywnym sensie wydało. Jej jedyny atut. Fakt, że trochę przerażające, że w składzie nie ma nic, co by mogło za tym stać, ale to w miarę może smakować. Za to jak na czystą ciemną to dziwna, choć czuć, że takie jakieś pewnie 75%".


ocena: 2/10
kupiłam: Piccantino
cena: 29,99 zł
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, cukier, emulgator: lecytyna sojowa; naturalny aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.