Kosmos od lat bardzo mnie intryguje, więc jako że na dobre wróciłam w góry, nie mogłam darować wyruszenia w nie w okresie koło Nocy Perseidów. Niestety z 12 na 13 sierpnia termin bardzo nie pasował, no, ale wiadomo, że gwiazdy na spadanie nie czekają tylko na tę konkretną noc. Pojechałam z 14 na 15 i też sporo ich widziałam. Wybrałam trasę przyjemną bez szarżowania. A czekoladę akurat tę na jej początek, bo zdjęcia przyszło mi robić pod koniec dnia i wiedziałam, że za wiele jej tak czy inaczej nie zjem. Otworzyłam ją po drodze przez Rysiankę do Hali Lipowskiej, gdzie zaplanowane było spanie pod gołym niebem (w zasadzie oglądanie wspomnianych już gwiazd). Choć spodziewałam się dobrze zrobionej, wciąż była to mleczna, więc niezbyt w moim typie.
Czekolady marketu DM to moje ostatnie odkrycie. Wszystkie dotąd jedzone (wszystkie były ciemne) bardzo, bardzo mi smakowały, więc postanowiłam, że skoro to i tak kupuje mi je ojciec, a nie ja sama, to mogę dać szansę także mlecznej z orzechami. Fakt, że obecnie mleczne mogłyby dla mnie nie istnieć, ale uznałam, że w górach mogę sprawdzić, jak ten producent wykonuje takie opcje. Bez orzechów nie byłoby o tym mowy, ale właśnie tabliczki z orzechami w górach sprawdzają mi się najlepiej.
DM Bio Vollmilch Schokolade - Ganze Nuss - to mleczna czekolada o zawartości 37 % kakao z Republiki Dominikany z całymi orzechami laskowymi; marki własnej Drogerii DM.
Po otwarciu poczułam wyraziste, naturalnie słodkie prażone orzechy laskowe i mleko o niemal wiejskim charakterze. Stały prawie na równi, przyozdobione wysoką, nieco karmelowo-ciepłą słodyczą.
Tabliczka była twarda i masywna, a przy łamaniu nawet lekko trzaskała. Nie kruszyła się - orzechy nie łamały się, a zostawały w którejś z jej części. Dodano ich średnio dużo i kiepsko rozlokowano - miejscami dużo, miejscami nic. Były to orzechy bardzo duże. Ja trafiłam też na ze dwie-trzy połówki.
W ustach czekolada rozpływała się ochoczo, w tempie umiarkowanym. Cechowała ją lekką proszkowość, tak delikatna, że w sumie raczej "niegładkość". Była gęsta i zbita, ale jednocześnie miękka. Dała się poznać jako aksamitnie mazista i chętnie odsłaniająca orzechy.
Te zostawiałam na koniec, tylko na próbę gryząc obok czekolady je może ze dwa razy. Były krucho-chrupiące. Na niektórych pojawiły się kawałeczki skórek.
W smaku czekolada przywitała mnie średnio wysoką słodyczą karmelu. Ten dał się poznać jako wyraźnie palony, co podkreślił odległy, subtelny akcent kakao. Zaraz jednak umknął gdzieś na tył kompozycji.
W kęsach nie tylko z orzechami czuć ich echo, ale w kęsach z nimi, orzechy już w ogóle bardzo szybko dawały o sobie znać, nawet niegryzione.
Prędko dopłynęło do tego mnóstwo mleka, a w tle jeszcze wyraźniej zabrzmiały podprażone orzechy laskowe. Razem utworzyły wiejsko-sielski klimat. Orzechy rosły w siłę - czuć je wyraźnie nawet we fragmentach bez nich, więc czekolada mocno nimi przesiąkła.
Słodycz nasilała się, a karmelowy charakter trzymał się jej cały czas, mimo że baza robiła się coraz bardziej mleczna i nieco maślana. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zrobiło się ryzykownie słodko, lecz słodycz, jakby ze względu na orzechy, się opamiętała. Akcent kakao, acz nie gorzkość, sprowadził ją do poziomu.
Laskowa nutka ewidentnie płynęła też z samej bazy, a nie tylko od orzechów, lecz coraz intensywniejsza słodycz trochę ją przygłuszała. Mleczność przybrała wydźwięk ciepłego mleka, rozgrzewającego i słodyczą, ale raczej temperaturą.
Z czasem karmelowo-mleczna baza znów pozwoliła odrobinkę wyłonić się kakao, acz wciąż gorzkości nie było tu mowy. W zasadzie... Nakręciły się nawzajem ze słodkim mlekiem? Wtedy to, jako że czekolada znikała, pałeczkę przejmowały orzechy laskowe.
Laskowce gryzione potwierdziły, że ich charakter był średnio mocno prażony. Zaserwowały naturalną słodycz. Czekoladowe echo pozwoliło im na debiut w pełnej krasie.
Gdy spróbowałam je gryźć obok czekolady, były trochę mniej wyraziste, zagubione w intensywnej, karmelowej słodyczy.
Po zjedzeniu został posmak lekko prażonych, słodkich orzechów laskowych i palonego karmelu, wymieszanego z ciepłym mlekiem.
Tabliczka wyszła smacznie, ale nie jakoś szczególnie zachwycająco. Czułam niedosyt orzechów, bo choć w części było ich dużo, dosłownie jeden przy drugim, sporo kostek zostało bez nich. Orzechy dodali naprawdę dobre, a sama czekolada cieszyła karmelowym charakterem słodyczy i porządną mlecznością. Miło, że znalazło się też miejsce dla nutki kakao. Gdyby orzechów było więcej, może też połówek nie tylko całych (bo takie bardziej by pasowały do jednak przeciętnie grubej tabliczki), mogłabym ją nazwać mleczną z orzechami przykładową, idealną, acz na 9, bo też bez takiego elementu wprawiającego w zachwyt na 10.
Ja jednak, jako że to wciąż bardzo słodka i mleczna czekolada, zjadłam prawie 2/3 (większość w górach i trochę w domu do weryfikacji), resztę ("przypadkiem" akurat tę część, gdzie orzechów było mało lub wcale) spokojnie oddając Mamie - po prostu dlatego, że na dłuższą metę to nie mój typ. Mama aż zapytała, jaka to firma, bo: "bardzo smaczna ta czekolada. Taka mocno mleczna, nie za słodka, głęboka, ale mało orzechów. Powinno być więcej, bo też pyszne. Faktycznie jednak, że w sumie w tej cenie, to nie było w niej też czegoś takiego, co by aż wbiło w fotel i jakoś szczególnie zachwyciło, a po prostu bardzo dobra, taka - jak mówisz - na 8".
ocena: 8/10
kupiłam: Drogeria DM (ojciec mi kupił)
cena: 7,95 zł
kaloryczność: 594 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier trzcinowy surowy, 21% pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, 20% orzechy laskowe, miazga kakaowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.