wtorek, 25 lutego 2025

Ritter Sport Kaffee Knusper ciemna 50 % i mleczna kawowa z kawałkami płatków kukurydzianych

Mimo że nie przepadam za Ritter Sport, ich czekolady raz po raz pojawiają się u mnie. Te, które zawierają dodatki do gryzienia, wydają się w porządku, niewymagającymi opcjami do zabrania w góry. Nie wiem jednak, co to musiałby być za wariant, bym sama go sobie kupiła. Na dziś przedstawianą sama się co prawda natknęłam, ale było to podczas zakupów z ojcem, za które on płacił, więc tylko dlatego się na nią zdecydowałam. Ostatnimi czasy przeszła mi zupełnie kawa, ale jej połączenie z płatkami kukurydzianymi wydało mi się tak dziwne, że aż postanowiłam spróbować. O tym jednak, jak dziwna, warstwowa to czekolada jest, dowiedziałam się jednak już przygotowując posta pod recenzję i planując, gdzie ją wezmę.
Nie zaplanowałam jej na żadne konkretne miejsce, acz obstawiałam, że otworzę ją jakoś... ja wiem? Jeszcze przed samym Koprowym? Jako pierwsza, przed Frey Supreme Crunchy Dark Fruit & Nut. Tak się jednak nie stało. Musiała trochę poczekać (wcześniej nie było dobrego miejsca, a nie chciałam przeznaczyć potencjalne gorszej tabliczki na sesję na szczycie). Koprowy Wierch upatrzyłam sobie już jakiś czas temu, jednak odkładałam go zawsze na kiedyś tam, bo nie widziało mi się iść tą samą drogą tam i z powrotem, a moja wymarzona pętla przerażała długością wszystkich i jakoś nie miałam, jak się tam wybrać. Aż wreszcie, acz z lichą nadzieją, poszłam. Gdy z Koprowego Wierchu zeszłam na Koprową Przełęcz, w oddali, gdzieś pewnie nad Rysami, zaczęło błyskać. Nad trasą, którą weszłam, chyba padało, więc prawie oczywistym było pójście niebieskim szlakiem do Tri Studnicky, czyli wreszcie mogłam zrobić moją wypatrzoną pętlę! Hlinską Dolina (którą potem poszłam do Doliny Koprowej) robiła ogromne wrażenie, choć musiałam trochę się spieszyć, bo bałam się, że burza zacznie mnie ścigać. Co nie znaczy, że nie znalazłam chwili na sesję zdjęciową czekolady. 

Ritter Sport Kaffee Knusper to (36%) ciemna czekolada o zawartości 50% kakao na (59%) warstwie czekolady mlecznej kawowej z (5%) kawałkami płatków kukurydzianych.

Po otwarciu poczułam zapach słodkiej, mlecznej kawy czekoladowej z zaznaczonym akcentem kakao. Słodycz była wiodąca, ale nie bardzo wysoka czy cukrowa. Dodatki nie ujawniły się nawet przy i po podziale.

Tabliczka złożona z dwóch warstw na wierchu wyglądała jak polewa kakaowa, a od spodu wydawała się bardziej ulepkowata, potencjalnie proszkowa. Choć z opisu wynika, że więcej było kawowej, pod względem struktury tak tego nie odebrałam.
Łamana dała się poznać jako twarda i krucha. Raczyła mnie raczej chrupnięciami i chrzęstem, za który odpowiadały dodatki, niż trzaskami. Przekrój potwierdził, że nie pożałowano małych i średnich kawałków (które prześwitywały na spodzie). Umiejscowiły się tylko w beżowej części.
Próbowałam warstwy rozdzielić, ale nie udało mi się to ani zębami, ani w domu przy pomocy noża.
W ustach czekolada ogólnie rozpływała się chętnie, w tempie umiarkowanym, ogólnie łatwo rzednąc. Dół trochę stopowały dodatki, więc zostawał czasem razem z wierzchem, ale coś czuję, że gdyby nie one, zniknąłby pierwszy. Całość była zbita, ale nie bardzo twarda, a z pewną miękkością, mimo że czekolada zbyt miękka też nie była. Dół odznaczał się lekką pylistością, wierzch szedł bardziej w kierunku mazistej, maślanej polewy. Niby był gładki, ale jakby niezupełnie.
Obie części były tłuste.
Dość szybko na języku i podniebieniu zaznaczały swoją obecność kawałki kukurydzianych płatków. Wiele z nich miało ostre brzegi.
Tylko na próbę w przypadku może ze dwóch kęsów pogryzłam je obok czekolady - wolałam zostawiać je na koniec.
Corn flakesy gryzłam, gdy wszystko inne już zniknęło. Były chrupiące i twarde, tylko nieliczne trochę częściowo nasiąkły i zmiękły. Gryzione już oczywiście tak - wtedy wlepiały się w zęby.

W smaku niezależnie od tego, jak ułożył się kawałek, witała mnie słodka kawa. Od samego początku dominowała. 

Ewidentnie była to kawa mleczna. Mimo jednak łagodności, wprowadziła lekką gorzkość.

Pomyślałam o kawie zrobionej na znacząco palonych ziarnach, ale z dodanym mlekiem i mnóstwem cukru. Słodycz znacząco rosła.

Gorzkość odrobinę też, ponieważ ciemna czekolada wkroczyła do gry. Wciąż jednak nawet nie starała się wyprzedzić delikatnej gorzkości kawowej. Całość ułożyła się w wizję czekoladowej kawy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa cukrowa słodycz dawała się we znaki, mimo że wyłaniały się corn flakesy, trochę ją rozbijające. Niegryzione w smaku niewiele wnosiły. Po prostu zaznaczały swoją obecność. Pogryzione na próbę obok czekolady okazały się średnio intensywne, ale spodziewanie cornflakesowo-zbożowe. 
Ogólnie do głowy zawitało wyobrażenie o... Płatkach kukurydzianych z mlekiem kawowym? Oczywiście dosłodzonych do przesady.

Gdy spróbowałam trochę osobno spodu, okazał się zaskakująco dobrze wyważony. Bardzo słodki, ale jeszcze nie bardzo przesadnie, bo jednocześnie mocno mleczny i wyraźnie kawowy.
Wierzch z kolei przedstawił się jako przecukrzony zupełnie, trochę palono gorzki w polewowym stylu i bez polotu. W zestawieniu po prostu trochę wspierał część kawową kakaową nutką. Niestety jednocześnie przełożył się też na przesłodzenie. I... Trochę pralinowy charakter całości? W smaku czuć, że kawowa część stanowi większość.

Z czasem cukrowa słodycz drapała w gardle.

Myśl o przesłodzonej, czekoladowej kawie z mlekiem utrzymała się. Jej echo z cukrowością robiło za niewyraźne tło płatkom kukurydzianym. Te dziwnie, w zasadzie pozytywnie dopóki nie odezwała się sól (a odzywała się nie przy każdym kęsie), zgrywały się z kawową czekolada. 

Corn flakesy gryzione na koniec smakowały wyraźnie sobą. Nie trafiłam na mocniej pieczone, za to dość często pojawiała się w nich odrobinka soli. Nie w przypadku wszystkich kęsów, ale epizodycznie ją czułam. Wyraźnie mniej więcej w połowie zjedzonych kostek

W posmaku zostały głównie płatki kukurydziane, czasem z lekko słonawym echem, ale też odczuwalna ogólnie, także w gardle, cukrowa słodycz. W oddali majaczyła kawa z odrobiną mleka.

Całość nie usatysfakcjonowała mnie pod względem gorzkości - ciemna czekolada miała zdecydowanie zbyt spolegliwy charakter. Jak dla mnie to ona powinna być bazą. Płatków kukurydzianych za to miałam przesyt i nie podobało mi się, że zdarzały się słonawe. Z zaskoczeniem uznałam, że częściowo (te niesłone) w zasadzie pasowały do czekoladowo-pralinowej kawy z mlekiem. Jednak zostaje jeszcze kolejna wada: kaleczyły język i podniebienie. Pojawiająca się w nich sól do niczego mi w tej kompozycji nie pasowała. Ona, jak i w ogóle dodatek, pewnie miały zwyczajnie przełamać słodycz, ale gryzły się na smak z resztą, a słodycz i tak była drapiąca. Wydaje się jednak przesadzona tylko trochę, niektórym pewnie może się spodobać.
Jako ciekawostkę trochę można zjeść, ale raczej tak ot, w górach. W domowych warunkach nie sprawiała mi przyjemności i zjadłam tylko trochę, by zweryfikować. Ogólnie wystarczyło mi 7 kostek (w tym jedna w domu), a potem... No już jakoś miałam przesyt.

Resztę oddałam Mamie. Podsumowała: "Smaczna, ale szkoda, że taka słodka. Tak słodka, że całej na pewno bym nie dała rady. Nie czułam, by coś z ciemnej w niej było. Taka po prostu mleczna kawowa z płatkami kukurydzianymi. Mi się słone nie wydały. Albo nie trafiłam, albo tak się na tej słodyczy wszechobecnej, zasładzającej skupiłam. Za słodka, a tak byłaby bardzo fajna. No i może jeszcze przesadzili z ilością tych corn flakesów".


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 6,49 zł (ojciec płacił)
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Składniki: cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, kukurydza, laktoza, kawa (mielona) 1,5%, masło klarowane, emulgator: lecytyna sojowa; sól, słód jęczmienny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.