O tej czekoladzie pomyślałam sobie kiedyś tak: "Kupię i zjem". Uwielbiam czekolady z Peru, a charakterność Manufaktury niezwykle przypadła mi do gustu już od pierwszego spróbowania. Niestety, odwlekło to się strasznie w czasie przez to, że zawsze nadarzały się jakieś okazje do kupienia czekolad trudniejszych do zdobycia, czyli zagranicznych, czy sezonowych Zotterów. Teraz z czystym sumieniem siadam do tej recenzji, chociaż plan wykonałam tylko w połowie, a mianowicie: zjadłam, bo czekolady nie kupiłam, a dostałam od ekipy Zottera do gigantycznego zamówienia. Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem im wdzięczna! Wpadajcie na Foodie24, gdzie oprócz Zotterów dorwiecie także tabliczki Manufaktury Czekolady.
Manufaktura Czekolady Grand Cru Peru 70 % to ciemna czekolada single-origin o zawartości 70 % kakao z Peru.
Po otwarciu srebrnego, hermetycznie zamkniętego opakowania kojarzącego mi się z czymś chłodnym (dlaczego mam skojarzenia z jakąś rzeźnią i tasakiem?), spotkało mnie ogromne, niemal słoneczne zaskoczenie. Zapach, jaki się uniósł był bowiem niezwykle ciepły, rześki, choć wytrawny. Czułam tu syropową słodycz, jakieś ukwiecone drzewa i miody, a także nagrzaną letnim słońcem ziemię.
Wszystko to pochodziło od bardzo, bardzo ciemnej (niemal czarnej) tabliczki. Oglądając ją jednak pod światło dostrzegłam purpurowe przebłyski.
Łamiąc usłyszałam donośny, ale mający w sobie coś lekkiego, trzask. Kostka czekolady uderzająca o inne wydawała z kolei wręcz pusty dźwięk - ta czekolada była już ciekawa pod względem akustyki, a w ustach... dopiero się działo!
Wyglądająca na twardą i nieustępliwą, rozpuszczała się dość szybko jak na ciemną czekoladę. Początkowo niezwykle kremowo. Nie zdążyłam się nawet zdziwić (w końcu czekolady Manufaktury zazwyczaj takie nie są), a już nadeszła charakterna szorstkość, którą tak kocham. Mało tego. Miałam wrażenie, że z tej kremowości i szorstkości próbuje wypłynąć... owocowy sok. I w końcu tak jakby tak się stało.
Takie dziwactwa, zanim jeszcze doszłam do opisu smaku... A ten także nie pozostawał w tyle i od pierwszych sekund wpasowywał się w ogół.
Poczułam gorzką soczystość o bardzo dostojnym charakterze. Na chwilę pojawiła się dość silna, czysta słodycz kojarząca mi się z miodem, przez co ogół "ukazał" mi kanapkę z miodem w towarzystwie wielu owoców.
Gdy tylko padło hasło "owoce", zapomniałam o posmaku miodu (zanikł w innych nutach, do których zaraz przejdę). Czułam soczyste wiśnie, takie z pełni sezonu oraz goryczkowato-słodkie, także niezwykle soczyste, jeżyny. Wyobraźcie sobie ten ciemny, cierpkawy sok lejący się z jednych i drugich. Nawet w kolorze tej czekolady coś z tego jest!
Z czasem jak jadłam tę czekoladę wydawało mi się, że czuję i jakieś cytrusy, ale z gatunku tych słodszych, pomarańczowych, chociaż ta nuta nigdy nie wyszła bardziej na przód.
Przy tej całej owocowości, gorzkawość i dostojność ciemnej czekolady wcale nie zmalała. Wręcz przeciwnie; także narastała, stawała się głębsza. Wyłaniała się tutaj mielona kawa zaparzona na odważnie (długo, mocno, wręcz na granicy przesady) palonych ziarnach nie będąca jednak gorzką, czy wręcz, broń karmo!, kwaśną. Znów trafiłam na tę rozgrzaną ziemię. Skojarzenie z nią i z mieloną kawą niewątpliwie nasilała szorstko-pylista konsystencja, która wraz z kolejną nutą dała jednoznaczne skojarzenie.
Otóż przy tych "dostojnych" nutach, ponownie zwróciłam uwagę na miód, albo raczej na wcześniej wspomnianą miodową nutę, która w tym momencie z miodem nie miała nic wspólnego. Czekolada skojarzyła mi się z sosem ciemnoczekoladowym o mocno słodkim smaku i wręcz scukrzonej konsystencji, w którym jednak nie zabrakło wytrawnego, może wręcz podchodzącego pod alkoholowy, charakteru.
Peru Manufaktury Czekolady to właśnie taki wytrawny, czekoladowy sos, wiśnie i jeżyny z gorzką soczystością i zadziorną konsystencją. Zakochałam się w tej czekoladzie. Smakowała mi bardziej niż jedzonka poprzedniego dnia delikatna Zotter Peru Barranquita 75% (tak swoją drogą, Manufaktura ma mniej kakao, a wydaje się, że o wiele więcej). Podobało mi się, że nie poszła bardziej w cytrusy jak Pralus Perou Trinitario 75 %, a moje serce zaskarbiła sobie nieuładzoną, szorstką konsystencją przy smaku bardzo kojarzącym się z Domori Apurimac Peru 70 % (wiśniowo-jeżynowe nuty były niemal identyczne).
ocena: 10/10
kupiłam: foodieshop24; Sekrety Czekolady
cena: -
kaloryczność: 594 kcal / 100
czy znów kupię: tak
Skład: ziarno kakao, cukier
Aktualizacja z dnia 30.03.2019: Odebrałam ją w zasadzie tak samo, acz na samym początku wiśnia wydała mi się tak słodka, że aż jak połączenie wiśnia-granat. Piszę jednak o tym, bo zmieniono trochę opakowanie (którego zdjęcie wstawiłam) oraz dopiero niedawno pojawiła się kaloryczność.
Aktualizacja z dnia 30.03.2019: Odebrałam ją w zasadzie tak samo, acz na samym początku wiśnia wydała mi się tak słodka, że aż jak połączenie wiśnia-granat. Piszę jednak o tym, bo zmieniono trochę opakowanie (którego zdjęcie wstawiłam) oraz dopiero niedawno pojawiła się kaloryczność.
Fajna czekolada aż sie nie mogę doczekać by otworzyć swoją:) . Ja tydzień temu kupiłam manufaktura czekolady ekwador 60%kakao+mleko i wanilia jadłaś? . Zdjęcie Pluta ci wysłałam widziałaś ?
OdpowiedzUsuńJadłam, ale na razie zdradzę tylko tyle, że... mi wydała się niezwykle mało mleczna.
UsuńWidziałam, nawet odpisałam. :P
Ech, z moim egzemplarzem było coś nie tak, możliwe, że z mojej winy, gdyż zakupiłam ją w dość gorący dzień i nosiłam przez jakiś czas w torbie. W każdym razie, kiedy zabrałam się do niej kilka dni później[było już chłodniej], łamała się bez żadnego trzasku, była wręcz gumowata. Ze smakiem też było coś nie w porządku. Muszę ponowić kiedyś zakup, bo nurtuje mnie jak smakowałaby tabliczka utrzymana w dobrej kondycji :)
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście brzmi dziwnie, ale musiało być naprawdę gorąco, bo w sumie ciemne dość dobrze znoszą upały. :P
UsuńPosmak miodu i owoców trochę ratuje sytuacje, ale jej czerń i tak mnie przeraża. :D
OdpowiedzUsuńA idź Ty. :P
UsuńManufaktura nie tylko jest świetna, ale ma tez ten plus, że dość łatwo można ją kupić. Szkoda, że ostatnio coś zniknęła ich pomada śliwkowo-czekoladowa, chyba jest sezonowa :(
OdpowiedzUsuńPomada śliwkowo-czekoladowa Manufaktury? Pierwsze słyszę!
UsuńOj chętnie bym zjadła raz jeszcze ;> Póki co inne niepróbowane "Manufakturki" wołają "zjedz mnie"
OdpowiedzUsuńMnie też. :D Skończyłam już wszystkie czekolady Manufaktury, które miałam, więc zabieram się do kolejnego zamówienia.
UsuńOj bardzo charakterna czekolada ;) Tylko miodowe nuty niezbyt nam odpowiadają ale za to wiśnie i jeżyny jak najbardziej tak :P
OdpowiedzUsuńMiodowe nuty to jednak zupełnie co innego niż miód sam w sobie. :P
UsuńOmal jej nie kupiłam w czasie jakiejś promocji w foodie, ale w międzyczasie wyszłam, potem zapomniałam i nie kupiłam. Teraz żałuję bardzo.
OdpowiedzUsuńJest czego żałować! Ale wszystko do odrobienia. ;P
UsuńMam setkę, ale po spróbowaniu dwóch innych setek chyba wolałabym tę :P Niemniej opakowanie super i pewnie sobie zostawię.
OdpowiedzUsuńCzeekaj... masz setkę Manufaktury? Ghanę w sensie? Świetna jest!
UsuńJeśli tak, jak inne setki, to suuuuper :)
OdpowiedzUsuńOna właśnie jest specyficzna, inna. :P
Usuń