czwartek, 4 maja 2017

Amedei Cru Venezuela 70 % ciemna z Wenezueli (neapolitanka)

Jest wiele firm czekolad, za którymi wręcz szaleję, ale akurat Amedei do nich nie należy. Zawiodłam się na Toscano Black 70 % oraz na dwóch białych - z pistacjami i czystej, która już w ogóle okazała się katastrofą (jak na tę półkę i cenę). Jako jednak, że dostałam ostatnio parę neapolitanek jako gratis, postanowiłam oczywiście popróbować. Jak któraś mi posmakuje lub zaciekawi - kupię pełnowymiarową. Zaczęłam od tej, na której opis na blogu Sex, Coffee & Chocolate dosłownie się śliniłam. Wciąż jednak miałam pełne obawy, ale co tam. Kto nie ryzykuje, ten nie trafia na dobrą czekoladę.

Amedei Cru Venezuela to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao pochodzącego z Wenezueli.

Po otwarciu zobaczyłam ciemną kosteczkę o niezbyt głębokim kolorze, ale pachnącą bardzo wyraziście. Niestety, bazą zapachu była słodycz, w dodatku taka jakaś... pudrowa (cukier puder czy coś takiego). Na szczęście zaznaczało się tu także coś rześkiego, soczystego. Nie mogłam rozgryźć, czy to owoce, czy kwiaty, ale w końcu uznałam, że jakimś miksem owoców leśnych i cytrusów można to nazwać.

Przy łamaniu neapolitanka lekko trzasnęła-pyknęła, a ja zobaczyłam ziarnisty przekrój.
W ustach jednak z tej ziarnistości odnotowałam co najwyżej proszkowo-pudrowość w bardzo kremowo-tłustym otoczeniu. Rozpuszczało się to w porządku.

Bardzo szybko poczułam dwa równoległe smaki. Pierwszym była nieco obrzydzająca słodycz kojarząca się z cukrem pudrem albo jakąś lepką masą z niego, a drugim... chałwa. Taka nawet z leciutką sezamową goryczką.
Skojarzenie z chałwą utrzymywało się dość długo. Pomogła mu w tym nuta orzechów, która także z czasem wyszła na jaw. Nie wiem, jakie to były konkretnie orzechy, ale one nieco zespajały tę część ze słodyczą, przy czym "wyskoczyła" też maślana nuta.

W tym samym momencie raz i drugi mignęły mi jakieś owoce. Soczyste i... porzeczkowate? Jakieś leśne chyba.

Rozwijał się posmak chałwy, orzechów i masła... stawał się taki rozlazły, rozciągnięty, mniej jednoznaczny i coraz słodszy (już spójnie). W tej słodyczy odkryłam coś bananowego, choć potem pomyślałam raczej o niedojrzałych, a więc mniej słodkich, bananach. Goryczka zaczęła zmieniać się w smak skórek cytrusów, ale szybko wróciła słodycz, zrobiło się słodko-cytrusowo, rześko i owocowo, ale nie za bardzo kwaśno. 
Końcówka przyniosła całkiem sporo owoców (miksu, podobnie jak w przypadku orzechów) oraz jakieś "ciepłe" przyprawy, dobrze wpasowujące się w chałwowość.

Cała taka mieszanina zostawała także w posmaku, w którym jednak niestety powracała też ta obrzydzająca pudrowa słodycz.

Muszę przyznać, że zaintrygowało mnie to, jak wyraźnym smakiem była tu chałwa. Miks orzechów, owoców i przypraw (korzennych?) pozostaje jednak tajemnicą. Wszystko to było na tyle ciekawe, by zachęcić do powrotu, mimo że przesadzona słodycz miała w sobie coś piekielnego - pudrowego. Liczę jednak na to, że przy pełnowymiarowej wejdzie bardziej w chałwę, bo akurat zacukrzona chałwa (albo raczej taki smak) potrafi mi smakować, o czym przekonałam się dosłownie parę dni wcześniej przy teście batona Legal Cakes Chiacho.

Postanowiłam, że kupię pełnowymiarową, bo neapolitanka była ciekawa, a kilka nut jakoś za szybko mi umknęło. "Coś" poczułam, ale nie wiem dokładnie co. Mam tylko nadzieję, że przy większej ilości to nuty kakao lepiej się rozwiną, a nie słodycz się nasili, bo tej już w przypadku takiego maleństwa było trochę za dużo.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: kupię pełnowymiarową

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia

14 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie tą czekoladą: nuta sezamowej goryczki (dobrze, że nie przypalone mieso :P) a potem orzechowość i na koniec porzeczki.... brzmią na prawdę ciekawie i smacznie :) Nie przepadam za chałwą, ale jej smak w czekoladzie intryguje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale i mięcho w czekoladzie potrafię wyczuć. xD Chociaż nie w tej na szczęście (chałwa z porzeczkami i mięsem... rany, co to by było?! :P).
      Ogólnie jednak Amedei mają taką dziwną słodycz, że wątpię, by Tobie to podeszło, toteż marki ogółem nie polecam. Za jakiś czas wrzucę recenzję neapolitanki, która mnie strasznie obrzydziła taką wręcz... mdłą cukrowością.

      Usuń
    2. Na prawdę??? To musi być... ciekawe xD Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić (chociaż kurczaka z sosem czekoladowym podają, ale nie jadłam - na półmetku jadła moja siostra i powiedziała, że smaczny) :P Ja to kiedyś w czekoladzie wyczułam stęchliznę i ziemię a w czekoladzie od Surovital banany :P
      Może nie podejdzie a może podejdzie :) Jeśli będę miała możliwość to z przyjemnością spróbuję. A co - nie zaszkodzi :D
      Mdła cukrowość? Moja siostra je czekolady jak chleb (dosłownie je gryzie). Według niej czekolada nie jest po to by się nią delektować a zasłodzić, więc może ta neapolitanka by jej pasowała :P

      Usuń
    3. Znaczy... to była bardziej taka soczystość a'la stek, a nie mięso-mięso.
      A czekoladę z mięsem jadłam i mi smakowała. :P Podobnie jak bycze jądra w sosie z białej czekolady - brzmi strasznie, ale w Ed Red wszystko robią genialne.

      Oj, to by i tak czuła niedosyt, bo właśnie Amedei nie są tyle zasładzające co słodko-mdłe. ;>

      Usuń
    4. To trochę co innego :)
      Jadłaś bycze jądra? :P Nawet gdybym nie była wege to nie ruszyłabym takiego dania... no chyba, że bym nie wiedziała co jem, bo już sama świadomość, że można jeść bycze jądra przywołuje ciarki :P

      Usuń
    5. Mnie takie rzeczy nie obrzydzają. ;)

      Usuń
  2. Ciekawe jaka będzie różnica w odbiorze pomiędzy neapolitanką a normalną tabliczką. Nie wiem dlaczego, ale ja tej bezowatości/cukru pudru jakoś w Amedei specjalnie nie odczuwam. Otwieram właśnie Toscano Black 70, może tym razem ją wyczuję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat we wspomnianej tak tej słodyczy w tym kontekście aż tak nie czułam (https://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2016/03/amedei-toscano-black-70-ciemna-70.html), ale według mnie była prostsza i mniej smaczna od JD Gross z Lidla (które co prawda uwielbiam, biorąc pod uwagę cenę, a teraz chodzi mi o to, że odbiegając od ceny, według mnie z nią wygrywają).

      Usuń
  3. Jesteśmy już kupione tą chałwowością :D Ale też maślane smaki bardzo lubimy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie słodycz mogłaby się nasilić, nie stanowi to problemu. Czekolada kupiła mnie Twoim porównaniem do Chiacha i -wcześniej - przytoczeniem chałwy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też silna słodycz nie przeszkadza, o ile mieści się w ramach smaczności.
      Chiachu jednak nie dorównuje. :P

      Usuń
  5. Bardzo lubię chałwę to ta czekolada by mi przypadła do gustu,nawet bym nie marudziła na posmak skórki z cytryny.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.