Zasiadając do tej degustacji byłam podwójnie podekscytowana. Po pierwsze, zdążyłam już porządnie zatęsknić za Pralusem, a po drugie to miała być moja druga w życiu czekolada z kubańskich ziaren kakao. Pierwszą był niezwykle specyficzny Morin Cuba noir 70 %, więc nie wiedziałam czego się spodziewać.
Pralus Cuba Trinitario 75 % to ciemna czekolada z zawartością 75 % ziaren kakao trinitario pochodzącego z Kuby.
Po otwarciu poczułam cudowny, bardzo intrygujący i mocny zapach będący mieszaniną słodkich, korzennych kadzidełek i kory z kwaskowatością trudną do opisania. Częściowo była pieprzna, octowo-skórzana, a więc konkretna, ale te nuty zostały jakby "wyniesione na słońce z ciemnych, poważnych klimatów" przez... mocno truskawkowy, trochę jagodowy, a więc słodki mleczny koktajl. Wąchając dłużej, już w trakcie degustacji, słodycz tu obecna złączona z tymi mocniejszymi klimatami, skojarzyła mi się z charakternym miodem.
Lśniąca czekolada była twarda, ni to trzaskała, ni chrupała. W ustach rozchodziła się trochę dziwnie, bo idealnie gładko, jak dość tłusty, wodnisty krem, jednocześnie pozostawiając leciutkie poczucie suchości, ale też niosąc orzeźwienie.
Już w chwili zrobienia pierwszego kęsa nadciągnęło skojarzenie z lodami śmietankowymi (zarówno jeśli chodzi o konsystencję, jak i smak) solidnie posłodzonymi miodem. Słodycz szybko pierzchła przed narastającą mocą kakao niosącą prażone orzechy i paloną kawę. Całość była tu wyraźnie prażono-palona, ale poziom prażenia zaliczyłabym do tych subtelniejszych.
Może dlatego, że nawet nie zauważyłam kiedy pojawiło się poczucie egzotyki, lekki kwasek, albo i niekwasek, ale na pewno jakaś soczystość... choć może raczej wciąż orzeźwienie. Poczułam dojrzałe truskawki i jagody z zapachu. Z jednej strony czułam tu coś wchodzącego w klimaty owocowe, z drugiej... coś takiego melasowego... W połączeniu z miodem jednoznacznie skojarzyło mi się to z melonem miodowym. Wraz z miodowością i tym kwaskiem-niekwaskiem czekolada przemyciła nutę "podkwaszanych daktyli", od których poszła fala smaków - przypraw.
Z daktyli wysunął się smak słodkiego kadzidełka, ale zaraz zrobił się cięższy. Wyraźnie poczułam drzewne nuty, a więc korę i suszone liście. W tych smakach kryła się solidna dawka pieprzu i jakby... drzewa sandałowego? Dymu? Zaczęłam szukać w umyśle czegoś w rodzaju kadzidełka, cygar, ale nie wiem. Ta nuta była bardzo niejednoznaczna, albo ja za bardzo skupiłam się na nucie pieprzu, bo ta z kolei była zaskakująco wyraźna.
Pod koniec znów robiło się trochę bardziej słodko, wracał melon w towarzystwie słodkich gruszek. Wraz z nimi czułam tu... ponownie nie tyle soczystość, co orzeźwienie, a sama słodycz... wydała mi się dziwna. Oprócz tej owocowej, skojarzyłam ją z taką wyczuwalną po dłuuugim przeżuwaniu czegoś o wysokiej zawartości błonnika. Czułam się trochę, jakbym jadłam jakieś odważnie przyprawione danie na bazie makaronu i wspomnianych owoców.
Przyznać muszę, że ta czekolada smakowała, jakby bawił się przy niej jakiś szalony kucharz. Zaczęło się niewinnie, bo truskawkowo-jagodowo, śmietankowo i miodowo... a potem poszło: daktylowe kadzidełka, mnóstwo pieprzu i dziwaczne orzeźwienie. A na koniec jeszcze melon, gruszki i... makaron? I dalej orzeźwienie. A jednocześnie tu i tam pojawiające się "konkrety", które normalnie jakiekolwiek orzeźwienie by wyeliminowały. Dziwactwo, ale jakie pyszne i intrygujące!
Aż zaczęłam szukać w internecie, co inni tu czuli. Wszędzie trafiałam na lukrecję i powiem tak: czułam tu dużo dziwnych rzeczy, ale lukrecji nie. Chyba chodziło o to orzeźwiające uczucie po prostu. Zaskoczyło mnie jednak, że i Basia z Sex, Coffee & Chocolate ewidentnie czuła makaron - normalnie jakbyśmy trafiły na czekolady inne, niż pozostali, ale przynajmniej utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś tam makaronowego było. Tylko znów... w innych klimatach, bo u mnie był makaron bardziej na słodko. Jest to więc czekolada, którą chyba po prostu trzeba spróbować samemu - każdemu ukazuje co innego - cudo.
Jedyne, co mi tu trochę przeszkadzało, to konsystencja, bo (tak jak w sumie smak) jest specyficzna.
ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 24 zł
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie
Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa
Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa
Lody śmietankowe z ciemnej czekoladzie to dla mnie coś niespotykanego. Za lodami nie przepadam, ale to musi być ciekawe - solidna słodycz miodu juz nie koniecznie, ale przecież zaraz czuć moc kakao i orzechów ;) Chociaż w rezultacie jak dla mnie to chyba za dużo tych wszystkich smaków ;P
OdpowiedzUsuńNie lubisz lodów? A coś tak latem na zimno? Jogurt czy coś też nie? Czy po prostu o same lody chodzi?
UsuńJa z kolei lubię, gdy w czekoladzie jest dużo smaków i posmaków, bo szybko bym się znudziła. Ogólnie większość słodyczy zazwyczaj mnie nudzi, więc pozostają plantacyjne czekolady. :P
Latem na zimno to woda :) Lody zjem raz na ruski rok. Jak z mamą pochodzę przez większość dnia po mieście (rok temu kilka razy pojechałyśmy na wycieczkę do Zamoscia), to potem miałyśmy ochotę na lody.... a tak to w ogóle mi się ich nie chce ;)
UsuńHm... Kto wie? Może i ja bym polubiła? Dlatego napisałam "chyba" ;)
Przy takich czekoladach to możliwe.
UsuńWarto spróbować choćby dla kubańskiego kakao. Może ta czekolada ma tyle nut smakowych, że każdy wychwytuje co innego?
OdpowiedzUsuńJa bym raczej poszła w kierunku, że chodzi o uprawę, poszczególne zbiory. Nie wydaje mi się, by kakao było aż tak dużo na Kubie i tak wydaje mi się, że wszystkie wpisy znalezione w internecie były starsze, więc może coś się zmieniło.
UsuńTo jest ciekawe spostrzeżenie! Również bym została przy Twojej teorii. Chyba, że po prostu jesteśmy jakoś wyjątkowo makaronowe :D
UsuńTeż możliwe, w końcu dobry makaron to... dobra rzecz. :D
UsuńKadzidła, kwach i Pralus, super! Ach, i makaron, no przecież. Komu i ile kasy przelać, by zjeść to cudo mojego życia? ;)
OdpowiedzUsuńHola, hola! Przecież zjadaczem makaronu śmiało Ciebie nazwać można! Co Ty chcesz od makaronu? xD
UsuńW czekoladzie? Nie no, nic :D
OdpowiedzUsuńDobry makaron we wszystkim jest dobry. xD
Usuń