Choco-Lina Classic Sheep Milk Chocolate to czekolada z mlekiem owczym (19 %) o zawartości 36 % składników kakaowych (miazga + tłuszcz).
Po otwarciu poczułam mocny zapach naturalnego, "innego" mleka, który w żadnym stopniu nie był ordynarny. To raczej urokliwe, siankowo-orzechowe, milusie klimaty, których to "milusiość" została spotęgowała słodkim, waniliowo-karmelowym otoczeniem.
Czekolada miała jasny kolor, ale szokująca w niej była... ilość wanilii. Calutka tabliczka była bowiem upstrzona jej kropeczkami.
W rękach czekolada wydawała się tłusta, ale w ustach, mimo że miękła i rozpływała się dość szybko, na pewno nie. Okazała się proszkowo-chropowata (nie w negatywnym tych słów znaczeniu) i czułam się, że gdybym zaczęła gryźć rozpuszczającą się kostkę, ta zaczęła by chrzęścić.
W smaku już od pierwszej chwili uderzyła słodycz. Trzeba przyznać, że nie była to zwykła cukrowość, a intensywna i naturalna, najprawdziwsza wanilia w towarzystwie maślanego karmelu, toffi.
Po oswojeniu się z siłą słodyczy, a także wraz z rozchodzeniem się mleczno-maślanego i słodko kakaowego smaku zrobiło się jakoś tak orzechowo (czy to od tłuszczu kakaowego, czy od mleka owczego, czy od jednego i drugiego - trudno stwierdzić, ale najprawdopodobniej to ostatnie), co jednak nie trwało długo. Wychwyciłam też taki posmak, który czasem można wyczuć w baraninie (zawsze kojarzy mi się też ze sztucznie orzechowymi słodyczami i deserkami) i to, w połączeniu z orzechową nutą, dało efekt niezwykle rocherowo orzechowy. Normalnie Ferrero Rocher, tylko w wersji uzdrowionej, z zacnym składem, albo idealizowane wspomnienie tych kulek sprzed lat.
Silna słodycz i czekoladowo-orzechowy smak wyidealizowanego Ferrero Rocher pozostały już do końca, a po zniknięciu kawałka z ust... nie pozostał w nich żaden posmak, a jedynie poczucie słodyczy w gardle (choć jeszcze nie drapanie).
Dawno nie jadłam czegoś tak "milusiego" (nie jest to coś, czego szukam w czekoladach, ale nie wątpię, że komuś może bardzo smakować). Może nie była kakaowa ani jakoś niezwykle wyraziście owcza, ale... wydaje mi się, że nuty owczego mleka w dużej mierze przełożyły się na rocherowy smak, który tutaj sam w sobie był bardzo ciekawy i który... w pewnym stopniu mnie kupił. Prawda, że nie może się równać z głęboką w smaku, wybitną owczą Domori, ale... po prostu ma swój urok! Jest... inna. Niestety jest też o wiele za słodka, więc mimo że to smakowita słodycz, część czekolady oddałam Mamie. Gdyby tak ująć trochę tej słodyczy, a dodać więcej kakao (i mleka? żeby proporcji nie zachwiać i żeby Rocher nie uciekło) czuję, że mogłaby być dycha. Nie wiem, czy smaczniejsza od swojej koziej koleżanki, na pewno ciekawsze od niej (za co przyznaję punkt, żeby trochę wyrównać te ujęte za słodycz).
ocena: 8/10
kupiłam: biogo.pl
cena: 20,30 zł za 90 g
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko owcze pełne w proszku (19%), miazga kakaowa, wanilia bourbon
Miła, ale przy tej słodyczy i ilości kakao, to ta cena nie jest dobra. Przynajmniej nie jest paskudna, jak niektóre czekolady "bio". Skład ma bardzo przyzwoity.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Choć gdyby i skład miała zły, to bym nie kupiła.
UsuńTaka milusia xD Bardzo jesteśmy jej ciekawe i na tą jak i na wersję kozią polujemy od dawno tylko póki co mamy za dużo słodyczy w swoich zbiorach xD
OdpowiedzUsuńWy mi o za dużej ilości słodyczy lepiej nic nie mówcie.
UsuńCzekolada o smaku osranego przez wiejską owcę sianka? :D
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, jak na scenę wchodzi Ferrero Rocher, jestem kupiona.
Nie masz za grosz idealizowano-utopijnej wyobraźni?! :P
UsuńI słusznie, bo to akurat mogłoby Ci smakować.