sobota, 1 grudnia 2018

Cachet Lemon & Pepper ciemna 57 % z cytryną i czarnym pieprzem

Po przeprowadzce w sklepach zaczęłam widywać sporo czekolad Cachet. Wiązałam z nimi pozytywne wspomnienia, ale wielu nie jadłam, więc nie byłam pewna, czy warto je gromadzić. Postanowiłam więc, że mimo zabójczo długich dat, zjem jedną szybciej, by sprawdzić sobie, jak tam jakość, słodycz i wykonanie tytułowego dodatku. Co więcej, czekolada z cytryną i pieprzem idealnie wpisała mi się w klimat tych, które miałam jeść na dniach. Pomyślałam, że pasuje do Lindta z grejpfrutem i Dolfina z imbirem.

Cachet Lemon & Pepper to ciemna czekolada o zawartości 57 % kakao z cytryną i czarnym pieprzem.

Po otwarciu poczułam soczyście-ziemistą woń kakao splecioną z nutką pieprzu. Ta soczystość mieszała się z cytrynową soczystością, w której jednak znaczącą rolę odegrała skórka tego owocu.

Tabliczka łamała się z trzaskiem, była bowiem dość twarda; łamała się nierówno - pewnie przez dziwny, nieprzyjazny kształt kostek.
Przekrój odsłonił dodatki, z których jeden nie był skórkami czy kawałkami cytryny, a rozpływającymi się twardawymi drobinkami na bazie inuliny (zdrowy, naturalny zamiennik cukru) i soku, w których to było trochę mikroskopijnych farfoclo-skórek (całość rozpływała się i czasem taki drobiażdżek zostawał). Gdy je rozgryzałam, trzeszczały. Drugi to spore, twarde i chrupiące kawałki pieprzu, których częściowo nie widać, bo zupełnie zlały się z czekoladą (ale i te niektóre białe kawałki to chyba też pieprz), ale to je czuć językiem. Najlepiej chrupać je obok czekolady, gdy ta się rozpływa, bo kiedy myśląc, że to cytrynowe kawałki, zostawiłam je na koniec... oj, było pieprznie nie do wytrzymania (i bez sensu, bo już bez czekolady).
Sama czekolada dość szybko miękła, ale rozpływała się powoli, była gładka, przez co sprawiała wrażenie dość tłustawej.

Praktycznie nie da się nie trafić na którąś z drobinek, więc porządne opisanie smaku samej czekolady jest niemożliwe, tabliczka była zgraną kompozycją, poszczególne smaku splatały się.

Początek należał oczywiście do czekolady, która przywitała mnie nie za mocną słodyczą. Jej wydźwięk wydał mi się nieco przymglono-pudrowy. Również jako przymglone, może trochę kawowe, odebrałam kakao, które zaznaczyło się w tle. Między nie, a słodycz szybko wcisnęła się goryczka cytryny. Jako że słodycz przeważała, złączywszy się z nią, gorzkawość cytryny podchodziła trochę pod taką galaretkowato-cukierkową - ale tylko trochę!

Zaraz jednak zaczęły odsłaniać i rozpuszczać się cytrynowe kawałki, co nakręciło soczystość i smak cytryny o wiele naturalniejszej. Nie był to kwas, a połączenie gorzkości skórki i kwasku soku, wkomponowane w słodycz i gorzkawe kakao. Niepewna gorzkawość kakao z tła zagrała wyraźniej, mimo że nie była mocna. Przywołała wilgotne, ziemiste nuty, świetnie łączące się z soczystą cytryną. Sama ta ziemistość miała w sobie coś cytrusowego.

Drugim aspektem kakao okazał się palony wątek, który wyeksponował się w drugiej części rozpływania się kęsa, kiedy to wyłaniał się pieprz. Przy rozgryzaniu go, oczywiście rosła rozgrzewająca pikanteria. To ona cudnie podkreśliła paloność. Dało to efekt gorącej, palonej kawy. Oprócz ostrości, wyraźnie czułam sam smak ziaren czarnego pieprzu, a gorzkość przy niej chwilami robiła się zaskakująco silna jak na 57 % kakao.

Po wejściu w interakcję z dodatkami, zaczęłam postrzegać tę czekoladę jako bardziej kakaową. Może nie mocno gorzką, bo jednak zamglona słodycz była znacząca (acz nie za silna), ale kakaową. Budowała to soczysta, goryczkowata cytryna i ostro-gorzki pieprz, wkomponowane w cytrusowo-ziemiste i palono-kawowe nuty.

Po zjedzeniu pozostał posmak skórki cytryny, rozgrzanie spowodowane pikanterią pieprzu, a także ciemnoczekoladowa słodycz i lekka cierpkość kakao.

Zjadłszy całą tabliczkę uznałam, że była naprawdę dobrze skomponowana, bo dodatki wyraźnie czuć, ale nie zakłóciły czekolady. One podkręciły jej smak, świetnie się w nią wpisując. Cytryna wyszła trochę uładzona słodyczą, ale dzięki temu nie napastliwa; w dużej mierze autentyczna (a na jakieś początkowe nutki łatwo przymknąć oko) i tak, żeby nie zabić czekolady. Pieprz z kolei... jak się trafiło. Były takie dwa-trzy kęsy, gdzie skumulowało się go za dużo, ale ogólnie dodano go dużo w sensie... pokazał co potrafi, zagrał swoją pikanterią, podgrzał atmosferę, a jednak nie była to ilość przeszkadzająca w cieszeniu się czekoladą. Mam zarzut co do formy. Wydaje mi się, że można by uniknąć nieprzyjemnych zdarzeń (raz np. tak mi te kawałki pieprzu się zebrały, jeden zaleciał w gardło, że kaszlałam, aż popłynęły mi łzy), gdyby częściowo ten pieprz bardziej przemielić.

Uważam, że to bardzo dobra czekolada warta polecenia, ale nie dorównała Cachet Blackberry & Ginger, w której sprawa ostrego dodatku została o wiele lepiej rozwiązana.


ocena: 8/10
kupiłam: Carrefour
cena: 9,09 zł
kaloryczność: 503 kcal / 100 g
czy kupię znów: raczej nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, kawałki cytrynowe 3% (inulina, ekstrakt z cytryny, skórka z cytryny 3%), tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, czarny pieprz 1%, emulgatory: E322, lecytyna sojowa

5 komentarzy:

  1. Skład smakowy ciekawy, może się skuszę, ale wcześniej muszę powyjadać słodkości które dostałam na imieniny w pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbować warto.
      Ja tam już dawno machnęłam ręką i dokupuję, nie patrząc na to, co mam, z czego niezbyt zadowolona jestem. Chociaż i tak bez tołku już nie kupuję.

      Usuń
  2. Ta czekolada mogłaby być gorsza, tylko gdyby zamiast cytryny wrzucili do niej limonkę. Niestety stanowi urzeczywistnienie moich koszmarów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mogłabyś ją sobie limonką skropić. Miałabyś cytrusowy duet.

      Usuń
    2. Aż trudno się oprzeć tej jakże zacnej propozycji.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.