wtorek, 14 lipca 2020

Novi Nero Ecuador 75 % ciemna z Ekwadoru

Jakoś nie mogłam wyrzucić z głowy recenzji Novi Nero Ghana 70% Olgi z livingonmyown .Wprawdzie zjedzony później Zotter Labooko Ghana 72 %, w pełni mnie usatysfakcjonował, ale... Nie był czekoladą Novi Nero. Czasami mam tak, że dana marka czy rzecz tak mi bez większego powodu wejdzie do głowy, że po prostu muszę ją zdobyć. Pożądana tabliczka była wprawdzie poza moim zasięgiem, ale udało mi się kupić inne, a w ramach mini współpracy ze sklepem internetowym Bottega Del Gusto, dwie dostałam bonusowo. Jako że wśród nich tylko jedna była czysta, postanowiłam od niej zacząć. I nie miałam ochoty zwlekać, jak to mam w zwyczaju.

Novi Nero Ecuador 75 % Extra Bitter Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Ekwadoru, produkowana przez Elah Dufour.

Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam raczej delikatny, acz przyjemnie wyrazisty zapach kawy i wanilii. Ta druga wydała mi się trochę perfumowa, a trochę wplatająca się w przypieczono-rześkawy motyw owoców. Owoców mocno przypieczonych - jak w jakimś ciasto-placku, ciastkach (a nie np. konfiturze). Potem doszukałam się w tym też odległych, gorzkawych orzechów laskowych, właściwie to nawet bardziej ich łupin.

Niemal czarna tabliczka w dotyku wydawała się tłustawa, ale nie ulepkowata.
Przy łamaniu trzaskała nie za głośno. To bardziej eleganckie strzelanio-pykanie, co przy robieniu kęsa nadawało poczucia chrupkości.
Przekrój wydał mi się ziarnisty, jakby nie tylko za sprawą kakao, ale też od cukru.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym (ale szybciej niż wolniej), łatwo. Odrobinę miękła. Zachowywała zwartą formę tłustego kawałka, opływającego tłusto-mazistymi smugami i wodniście-pylistą zawiesiną. Całość była gładka, a ta pylistość... chwilami wydawała się iluzoryczna, acz na koniec robiła się cierpko-ściągająca. Nie podobało mi się to połączenie tłustości i wodnistości.

Gdy tylko zrobiłam pierwszy kęs, poczułam cierpkość i goryczkę kawy, przy czym w tej pierwszej po chwili dowodziły owoce. Czerwone: najpierw cały miks niemal podfermentowanych, zgniecionych na miękką masę, a potem wyraźnie wiśnie.

Słodycz, zaznaczająca się szybko i nieznacznie rosnąca, waniliową nutą trochę je hamowała. Powstrzymywała i trzymała na wodzy, ale nie zagłuszała. W niej samej było coś lekko cierpkiego, ale i wręcz zwiewnego. Przez moment pomyślałam o lukrecji. 

Gorzkość rozlała się na całe usta. Należała do kawy i przypalonego motywu. Za sprawą konsystencji pomyślałam o mielonej kawie na dnie filiżanki, kwaskawej kawie z ekspresu, potem o namokającej czarnej ziemi... ziemi zwęglonej. Węgielne nuty odegrały ważną rolę mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa. Wyeksponowały nieco pieczoną aurę, a następnie odeszły w kwaskawo-kawową, ziemistą toń. Niepewnie pomykała w tym także orzechowo-zbożowa, niejednoznaczna nuta (taka trochę "przyziemna" - ach, jak adekwatnie; tańsza?).

Z owoców wyłoniła się bowiem mocniejsza cierpkość, z wiśniowych, czerwonoowocowych meandrów wchodząc na teren cytrusów. To one wraz z węglem łączyły kawowo-ziemiste nuty z owocami. Było więc rześko i... ciężko jednocześnie. Do głowy przyszły mi poprzypalane kakaowe ciastka z owocami, które właśnie też się na gorzko przypaliły. Pobrzmiewająca cierpkość i pieczoności zasugerowały zbożowe chrupki kakaowe (i stało się jasne, że to zbożowość, a nie orzechy). Waniliowatość i zwiewność je podkreśliła, jako "coś lżejszego od ciastek". Oczami wyobraźni zobaczyłam chłodny budyń, dodatkowo leciutko "dochłodzony efektem lukrecji".

Towarzysząca temu wszystkiemu leniwie rosnąca słodycz pod koniec uprościła się, cierpkość się w nią wmieszała, lekki kwasek nie był już tak jednoznacznie owocowy, a bardziej węgielno-ziemisty i kawowy. Wciąż czułam wiśnie, ale wymieszane z cytrusami.

W posmaku pozostały taninowo-podfermentowane wiśnie, przypalona nuta  kakaowych ciastek lub chrupek i kawa z ziemią o nieco kwaskawym charakterze. Po zjedzeniu słodycz wydała mi się chamska w wydźwięku, ale niezaprzeczalnie nie za mocna. Czułam też ściągnięcie, cierpkość i lekką, chłodną ostrość lukrecji.

Całość wyszła niby nieźle smakowo, przejrzyście, ale było w niej coś denerwującego. Kwaski i cierpkość lawirowały między smakowitymi, a nieudanymi (wiśnie, kawa, ziemia, cytrusy, a jednak poprzypalana nuta ciastek / płatków zbożowych, a więc pospolitego kakao i słodycz chwilami dziwnie "waniliowata"). Ogólnie jednak poziom gorzkości i słodyczy odebrałam pozytywnie. Zupełnie nie podobała mi się struktura. Tłusto, a niezbyt gęsto, dziwnie. Fajnym nutom zabrakło polotu. Pod względem wydźwięku i konsystencji przypominała mi czekolady Alexandre, które to mi nie leżą.


ocena: 7/10
kupiłam: Bottega Del Gusto
cena: 13,50 zł (za 75g)
kaloryczność: 603 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgatory, ekstrakt z wanilii

4 komentarze:

  1. Aww ;*

    Zapach cudny, a skalistą kruchość (Twoją chrupkość) kocham w ciemnych czeko. Sposób gęstnienia brzmi okej do momentu wodnistości połączonej z oleistością. Nie pamiętam mojej tabliczki, więc po cichu liczyłam na drobne bagienko. W sumie do Twojego opisu nie umiem się odnieść. Według mnie oleisty jest np. Lindt 90%. Tyle kawy <3 Spalone ciacho owocowe też git. Lukrecja? Weź. Jadłabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, ta chrupkość nie jest do końca kruchością. Kruchość to pewnie jak takie twarde ciastka, a jak chrupie to tak twardo i zwarto.

      Lindta 90 % nie jadłam, ale 85 % nie uważam za oleistego. Oleiste był czekoladowy otwieracz Manufaktury. Oleiste przeważnie są setki.

      Zachwyca Cię kwaskawa kawa z ekspresu i ziarna, które zostały po wypiciu kawy? Lubię przypalone nuty, ale ta tutaj nie była przyjemna. Kiedyś jadłam (recenzja za jakiś czas) ciastka z malinami i tam te maliny były jakby przypieczone na gorzko. Owoce... takie kwaśno-gorzkie - jestem pewna, że u Ciebie też o tym czytałam. Nawet napisałam komentarz o tym, że miałam ciastka z malinami, które właśnie tak dziwnie wyszły. Może coś kojarzysz?

      Usuń
    2. Kwaśna kawa z ekspresu - a dokładniej rzecz ujmując, każda kawa z ekspresu, jaką miałam "przyjemność" pić - jest okropna. Natomiast zawsze istnieje szansa, wręcz ogromna bym rzekła, iż odebrałabym ją inaczej niż Ty. (A jeszcze większa jest szansa na to, że w ogóle bym jej nie poczuła, hłe hłe).

      Usuń
    3. To współczuję tego, na co trafiałaś. U kogoś czy w kawiarniach z dobrych ekspresów zdarzało mi się pić też dobre, ale taak... z ekspresów przeważnie jest źle kwaśna.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.