środa, 5 sierpnia 2020

Lindt Excellence Granatapfel Feinherb / Dark ciemna 48 % z granatem / galaretkami owocowymi

Uwielbiam smak granatów, ale to owoce, których prawie nie jem. Obieranie i dobieranie się do części jadalnej dosłownie mnie zabija, a te pestki... Grr. Po prostu nie umiem ich jeść. Lata temu Mama mi granaty rozbierała (rozbrajała, hue hue), a ja jadłam je potem tak, że nabierałam kulki łyżeczką, rozgryzałam, wysyłałam sok i plułam pestkami. Niezbyt komfortowe, prawda? No właśnie. Ale ten smak słodkiego, dojrzałego... Mniam! Stąd zdarzyło mi się z deperacji nawet jakieś żelki o ich smaku spróbować (i utwierdziłam się w przekonaniu, że nie cierpię takich słodyczy) oraz Redd'sa granat-malina, który okazał się dla mnie jednym z nielicznych słodkich, smakowych piw do wypicia. Czekolady z granatem? To prawdziwy biały kruk, ale właśnie - wisiała groza obecności pestek. Zdecydowanie wolałabym więc jakiś żel czy coś (nadzienie), a nie tabliczkę z serii Excellence, ale z braku alternatywy, jako coś, co po prostu dobrałam do większego zamówienia (by przesyłka się bardziej opłacała), miałam nadzieję, że będzie ok. Porządnie w skład wczytałam się właściwie w dniu otwarcia.

Lindt Excellence Granatapfel Feinherb / Dark to ciemna czekolada o zawartości 48 % kakao z owocowymi kawałkami (galaretkami / żelkami) o smaku granatu.

Rozrywając sreberko poczułam intensywną woń cukrowej słodyczy i palono-kawowej czekolady, co przełożyło się na skojarzenie z likierem. Likierem dość soczystym i goryczkowatym, bo wyraźnie zaznaczyły się też owoce... Jednak jako nuta galaretek owocowych. Likierowe galaretki w czekoladzie?

Już w dotyku tabliczka odznaczała się tłustością i pewną miękkawością.
Przy łamaniu raczej pykała ujawniając bladoróżowo-beżowe, twardawo-gumiaste cząstki. Nie rwały się, ale w całości "wyciągały" pozostając w jednej lub drugiej części.
W ustach czekolada rozpływała się w gęsty i zalepiający sposób, w tempie umiarkowanym. Była tłusta i miękka. Z wolna odsłaniała ogromną ilość dodatków. Dodano ich mnóstwo.
Ucieszyłam się, że to nie owoce, ponieważ nie zawierały pestek. To jednak nawet nie kawałki owocowe, a właściwie po prostu twardo-żelkowe galaretki. Z czasem trochę miękły, sprawiały wrażenie lekko przecierowych i jakby "podsuszonych mąką". Lepiły się, ale nie nie irytowały tym, bo zaraz rozpływały się, przy czym jeszcze bardziej czuć owocową strukturę. Wyszły przyjemnie naturalnie i soczyście.

W smaku czekolada, podobnie jak w zapachu, od początku okazała się zdecydowanie za cukrowa, ale jednocześnie mocno cierpko-kakaowa. W tej kwestii serwowała silną paloność, nasuwającą na myśl przede wszystkim kawę i (trochę mniej) likier - czy to jakiś kakaowy dodany do kawy, czy likier kawowy. Mimo silnej słodyczy miała pewien charakterek.

Bardzo szybko zabarwił go słodko-owocowy motyw, trochę soczysty i robiący aluzję do odległej kwaskawości. Nie był jednoznaczny, ale na pewno galaretkowaty. Gdybym miała obstawiać... najpierw obstawiłabym jabłka, cytrusy i jakieś czerwone. Dopiero, gdy dodatki zaczęły wydobywać się spod czekolady, jeszcze mocniej poczułam jabłka, ale też wyraźnie słodki granat.

Po pojawieniu się wyraźniejszych owoców, sama słodka baza złagodniała. Na znaczeniu wzrósł maślany smak.

Ssąc, ciumkając i gryząc galaretki odkryłam, że były zaskakująco mało słodkie, a kwaskawe i... raczej pod przewodnictwem jabłek, wieloowocowe. W pewnym momencie soczystość wyraźnie podkreśliła cytryna, choć i granat się w tym przewijał. Miały specyficznie słodko-goryczkowaty akcent galaretko-żelek. Nie wyszły jednak przed czekoladę. Dało to efekt naturalnych, bardzo owocowych galaretek w czekoladzie.

Po zjedzeniu pozostał posmak cukrowo-cierpkawej, kawowo-likierowo-palonej czekolady i galaretek: trochę żelkowatych, kwaskawo-wieloowocowych, słodkich i rzeczywiście smakujących granatem.

Całość wyszła pozytywnie. Za słodko, ale nie tak straszliwie, bo owocowo-galaretkowata nuta to przełamała. Dodatek wyszedł tak sobie, bo taki, ot, nieokreślony - mało granata w granacie, a sporo jabłka z cytrynową nutą, ale w zasadzie nie jest to ogromny minus. Jabłka też przyjemnie wyszły, tym bardziej, że miały posmak granatu, ale... no to jednak nie 100 % (swoją drogą, zamawiając spojrzałam - 5% przy granacie zobaczyłam, ucieszyłam się, a tu 5 % cząstek, haha). Z drugiej strony podoba mi się obejście dodania pestek. Tak w odbiorze tabliczka zasłużyła na 7 - tyle by dostała, gdyby nie nazwa (zobowiązuje!).
Skład... cóż, z jednej strony skąpstwo jak nic - toż tego granatu prawie tam nie ma, z drugiej, przynajmniej nie cukry / syropy.
Zjadłabym Creation z żelem z soku z granatu.


ocena: 6/10
kupiłam: Allegro
cena: 7 zł
kaloryczność: 511 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, cząstki granatowe 10% (koncentrat jabłkowy, koncentrat soku z granatu 5%, mąka ryżowa, naturalne aromaty, pektyny, olej palmowy, koncentrat soku cytrynowego), tłuszcz kakaowy, masło klarowane, lecytyna sojowa, naturalne aromaty, aromat: wanilina

7 komentarzy:

  1. Ja właśnie lubiłam rozbrajać granaty. I - uwaga, uwaga - jadłam ziarenka z pestkami, nie przeszkadzały mi. Na tyle się do tego przyzwyczaiłam i jest to dla mnie na tyle normalne (jedyne poprawne), że sądzę, iż nawet dziś bym tak jadła. Jeszcze z ciekawostek: Redd's przez wiele lat był moim ulubionym piwem (jabłkowy, potem żurawinowy). W sumie poza nim nie miałam ulubionych piw. (Choć kochałam wycofane niestety Magnusy smakowe).

    Mnóstwo dodatków? Doskonale! Tyle że dla kogoś innego. Jabłka w innych owocach czuć tak często, że to aż śmieszne. Płacimy za granaty i sranaty, a dostajemy plebejskie jabłka, bo najtańsze. Przypomniały mi się 'żelki' N.A. malinowe, które wykonano z paruset g jabłek i ochłapu malin. Zupełnie nie dla mnie to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty i pestki czegokolwiek? Nie zgadłabym! Btw. w tym roku zauważyłam, że pestki coraz większej ilości sezonowych owoców mi przeszkadzały. Mało tego, od Mamy podobne stwoerdzienie usłyszałam. Mutanty jakieś tego lata.

      Redd'sy w sumie obecnie zniosę, mimo słodyczy. Nawet Mama, która obecnie innych piw nie tyka, lubi je. Hm, przeznaczenie to nie, ale może karma? (Suchar, bo odnoszę się do jedzenia i tak, wiem, że ta "Karma" to coś innego, nie że przeznaczenie.)

      Jak tylko zaczęłam czytać drugą część komentarza, przypomniały mi się te żelki. Smutne. Ale z drugiej strony już lepsze jabłka niż np. cukier. Tak jak dżemy 100 % owoców słodzą sokiem jabłkowym. Mniejsze zło, ale... I tak mnie wkurzają jabłko-zapychaniem.

      Usuń
  2. Z ciekawości spróbuję tej tabliczki bo też kocham smak granata 😍😍 Ale mam taki sam problem z jego jedzeniem jak ty!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też uwielbiam granty, ale nie cierpię ich obierać. Jednak pestki mi nie przeszkadzają. Jeszcze nigdy nie widziałam, by granat był dodatkiem to czekolady, więc ta tabliczka mogłaby mnie zainteresować, gdybym zobaczyła ją w jakimś sklepie. Jednak % rozkład zawartości koncentratu z jabłek i soku z granatu pewnie wywołałby u mnie ironiczny uśmiech. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji myślę, że mimo to mogłabym dać tej tabliczce szansę, szczególnie że ma ładny skład jak na czekoladę z owocami w galaretkopodobnej formie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto mimo wszystko, zwłaszcza, gdy jeszcze akurat ma się ochotę na coś o wyższej słodyczy.

      Swoją drogą, wiesz, jak wyglądają galaretki w nadziewanych Zotterach? Co na bazie soków, takie bardzo naturalne - marzę, by powstał Zotter z granatem w tej formie, mimo że obecnie do nadziewanych wcale mnie nie ciągnie.

      Usuń
    2. Niestety jeszcze nie wiem, jak wyglądają galaretki w Zotterach. Mam nadzieję, że wkrótce będę miała okazję się przekonać, bo odkryłam, że mam w Łodzi Sekrety Czekolady.

      Usuń
    3. O tak, pisałaś. Ja bym jednak latem ich nie brała. Nadziewanych Zotterów latem nigdy nie jem, bo wydają mi się zbyt czułe na temperatury itp. Moja pora na te czekolady to jesień i wiosna - wtedy problemów nie ma. Znaczy... nie mówię, że latem są, ale jak zaczynałam przygodę z nimi to raz i drugi kupiłam w jakiś "innych miejscach" i właśnie zauważyłam, że łatwo, by pod wpływem ciepła nie zachowywały się, jak trzeba.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.