Jakiś czas zastanawiałam się, po co w Tesco dwie czekolady 50 % marek własnych. Do żadnych konstruktywnych wniosków nie doszłam, ale że mi sklep zamykali, postanowiłam kupić i się przekonać. Naprawdę bowiem, nie widzę sensu. Nie było, że jedną wycofali i wprowadzili drugą. Odkąd pamiętam, były obie, obok siebie. Ms Molly's Cppuccino była całkiem spoko, więc pomyślałam, że może i ciemna wyjdzie ok. Wprawdzie po Tesco Dark Chocolate Smooth & Intense wiedziałam już, że czyste około 50 % są mi za cukrowe (z dodatkami zniosę), ale ciekawość, o co chodzi, była silniejsza. Potem jednak dotarło do mnie, że trochę różnią się zawartością kakao. I... składem, niestety nie tak trochę. Nie ukrywam więc, że tak na dzień-dwa przed degustacją zaczęłam się trochę bać.
Ms Molly's Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao, marki własnej Tesco.
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam zapach czegoś spalonego na węgiel. Może kawy, może... orzechów? Szybko poczułam też słodycz, jednak nie była tak cukrowa, jak się spodziewałam, a bardziej wanilinowo-zgaszona, z "aromatu". Skojarzyła mi się z tanim, plastikowym lukrem-polewą. Wyraźnie na pierwszy plan próbował się też przebić polewo-plastikowy motyw, który kojarzył mi się z "olejem z plastiku". Zapach był odpychający.
W dotyku tabliczka wydała mi się ślisko-gładka jak plastik.
Przy łamaniu trzaskała... też jak twardy plastik. Bo i wysoką twardością się odznaczała. Robienie kęsa sprawiało przez to trud, mimo że np. kamienną nazwać jej nie mogę. Kojarzyła się z czymś skorym do mięknięcia, ale... taka nie była. Twarda i krusząca się - to tak. Nawet jej przekrój wydał mi się zbity i konkretny.
W ustach rozpływała się w średnim tempie, rzeczywiście długo twardość zachowując. Była to jednak twardość niechętnie rozpuszczającej się, ulepkowej polewy... Raczej zbitość. Z czasem pojawiła się wysoka tłustość i pozorna miękkość (może okazałaby się miękka, gdyby ją pogryźć?). Jakby zimne, plastikowe masło opływały oleiste smugi, rozrzedzana przez dodatek wody. Struktura zaskoczyła mnie pozorną kremowością i wyraźnie wyczuwalnym, chropowatym efektem. Podłe to i tanie.
W smaku dała się poznać jako wysoce słodka w sztucznie wanilinowy sposób, do czego szybko dołączyła nuta białego cukru. Rosła, rozkręcając nieprzyjemną tanią sztuczność z aromatu.
Baza sama w sobie okazała się głównie maślana / tłusta smakowo. W oddali poczułam lichą gorzkawość... jakby oleju, trochę fistaszkowo-orzechową i zdecydowanie spaloną. Spalenizna pobrzmiewała cierpkawością. Mocno związała się z tandetą.
W tle plątała się nieśmiała nutka bardzo, bardzo słodkiego, najtańszego "kakałka dla dzieci". Wszystko to szybko ułożyło się w smak gorzkawej, słodkiej i przearomatyzowanej polewy tłuszczowej o smaku kakaowym.
Takiej opartej na cukrze wanilinowym z małej torebeczki... z posmakiem tej torebeczki. I dziwnym, plastikowym wątkiem. Dawno nie trafiłam na coś tak... "sztucznie-jedzeniowego". Bez trudu przywoływała skojarzenia z plastikowymi polewami pseudolukrowymi, tanimi, lepkimi cukro-polewami i najtańszymi, michałkowymi cukierkami.
Pod koniec rozpływania się kęsa nawet mignął mi jakiś margarynowo-maślany motyw "czegoś o smaku masła orzechowego" - sztuczny i nieprzyjemny. Wtedy też robiło się nieco mdląco-słodko, acz o dziwo nie strasznie za słodko.
Cukier zaznaczał się także na poziomie gardła - lekko, bo lekko, ale przy drugiej kostce to już męczyło (do pary z posmakiem po zjedzeniu pierwszej).
Już po kęsie zostawał posmak... a raczej niesmak łączący oleistość / tłuszczowość, jakby margarynę ze słodyczą polew... zgaszoną, a wgryzającą się po cichu w język ze zwykłym, odtłuszczonym i mdławym kakao w proszku oraz całkiem wyraźnym kwaskiem - poniekąd płynącym z taniego kakao.
Całość zaskoczyła mnie... pozytywnie. Otóż okazała się zjadliwa i nie tak straszliwie cukrowa, jak się spodziewałam. Nieprzyjemność przejawiała się jako coś innego! To, czym odrzucała to sztuczność, aromaty i konsystencja. Uwierzę, że nie każdemu będzie to przeszkadzało aż tak, jak dla mnie. Ja odpadłam po jakieś 4 kostkach, ale np. ojciec (któremu wepchnęłam resztę) nie narzekał ani trochę.
"Taniochy z Tesco" różnią się więc ogromnie. Tesco Dark Chocolate Smooth & Intense była bardziej cukrowa jak "biały krem" z czegoś, z nutką wiśni... po prostu zasłodzona i tania, nie zaś tania i paskudnie sztuczna. Czekolady te różnią się jakością, składem. I... po ich porównaniu wciąż nie rozumiem, po co sklepowi obie. Molly's wydaje się tylko czyhać na zbłąkanych konsumentów.
ocena: 4/10
kupiłam: Tesco
cena: 2,19 zł
kaloryczność: 512 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyny sojowe, polirycynooleinian poliglicerolu; aromat, mączka z orzeszków ziemnych
Plastikowe masło prosto z kuchni domku dla lalek barbie. Podłość, jakiej nie powstydziłby naciągacz finansowy, wyznając miłość bogatej wdowie. Masło orzechowe w wersji dla ubogich. I oleistość godna smaru rowerowego na tle rozmytego kałkało. Brałabym.
OdpowiedzUsuńJakie masło orzechowe?! Łupinki od fistaszków co najwyżej byś dostała!
UsuńJadłam prawie wszystkie czekolady Ms Molly,s (bo mnie czasem kusiły ceną) - chyba wszystkie wspominam jako paskudne, cukier, cukier i ... nic innego...
OdpowiedzUsuńOd dawna nie kusi mnie niska cena w przypadku czekolad. Owszem, nie lubię płacić za wiele, ale cenię sobie jakość, a niska mnie nie interesuje.
Usuń