Moser Roth Sea Salt to ciemna czekolada o zawartości 52 % kakao z solą morską.
Po rozchyleniu papierka poczułam zapach palony oraz maślany w towarzystwie torby cukru i cukru pudru, które to wydały się nieco zakurzone, a tym samym zgaszone, niezbyt intensywne. Łagodny splot przejawiał wręcz nuty przypalenia i cierpkości powiązanych z kwaskiem. Może nieco kawowym? Uchwyciłam też sugestię soli.
W ustach rozpływała się w średnim tempie, średnio chętnie, ale raczej łatwo. Dość szybko miękła. Wtedy gięła się i opływała strasznie tłustymi falami, tworzącymi pyliście-tłustą zawiesinę. Czuć w niej wysoką maślaność, a także kiepskie przemielenie, lekką pylistość (aż wydawało mi się, że gryziona trzeszczałaby). Na szczęście sól zmielili i wtopili na gładko - nie wystąpiły jej kryształki (może ze dwie-trzy dosłownie drobinki na 3 minitabliczki).
Mdły, maślano-nugatowy, a więc odlegle orzechowy smak szybko dał o sobie znać, roztaczając po ustach bazę: maślaność. Na stałe splotła się z cukrem pudrem (co mnie wydało się mdlące). O jakąkolwiek gorzkość tu trudno, choć licha cierpkość jakoś tam się kręciła tu i ówdzie.
Maślaność zaraz jednak zaczęła się robić coraz bardziej śmietankowa.
Sól do cierpkości dołożyła delikatny kwasek. Chwilami wydawał się wyraźnie cytrynowy, potem nieco zanikał. Czasem gdzieś zawisła tylko jego zapowiedź - zależy od kęsa. Jakby nie było, sól wniosła do kompozycji sporo soczystości, na pewien czas nadając jej lekkości.
Delikatna gorzkawość rozchodziła się z opóźnieniem, miała palony wydźwięk, ale bliżej końca, gdy sól się już raczej porozpuszczała i była wyczuwalna słabiej lub wcale, na zasadzie kontrastu wydawała się jeszcze łagodniejsza. Maślana albo raczej polewowa... jak polewa na czekoladowych pierniczkach? Budżetowa kakaowość i słodycz na koniec wyszły na pierwszy plan.
Po zjedzeniu została lekka cierpkość i odległy kwasek, posmak ogólnie palony i bardzo słodki. Czułam się zasłodzona, jednak nie jakoś bardzo. Bardziej doskwierała mi tłustość i ulepkowość. Fizycznie, mimo tłuszczu na ustach, czułam też pylistą suchość kakao. Pozostała również słonawość. Po jednej minitabliczce także dziwne, lekkie pieczenie w gardle - jakby cukier i sól zawiązały tam spółkę. W trakcie jedzenia drugiej także na języku czułam nieprzyjemny efekt soli, co dla mnie było sygnałem do zakończenia degustacji. Dwie minitabliczki to zdecydowanie mój limit. Przy drugim podejściu już jedna sprawiła mi kłopot, wiec resztę oddałam ojcu. Taka słodycz i tłustość z solą, a brak gorzkości i głębi to zdecydowanie nie to, czego szukam w czekoladach.
Całość uważam za zaskakująco w porządku tak dla ogółu.. Wprawdzie za słodko (i to w nieprzyjemnym kontekście), a także za tłusto, ale jednocześnie bez skrajnie przykrych wad. Sól dodano w formie przystępnej: czuć ją wyraźnie, ale bez straszliwych solnych kul. Nie zostaje po czekoladzie, była z nią zgrana i uwypuklała pewne nuty. Szkoda, że na zasadzie kontrastu uwypukliła też wady, np. maślaność. Ta skutecznie zapchała jakąkolwiek głębię. W kwestii czekoladowości ta tabliczka wyszła bardzo przeciętnie.
Nie ma porównania do genialnego, za słodkiego, ale jednocześnie głęboko czekoladowego J.D. Grossa. 56 % z solą morską.
ocena: 6/10
kupiłam: Aldi
cena: 5,49 zł (za 125g)
kaloryczność: 550 kcal / 100 g
kaloryczność: 550 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, sól morska, wyciąg z wanilii
Tłustość to dla mnie najmniejsze zmartwienie. Deserowa zawartość kakao, słodycz, sól i gramatura całości nie zachęcają.
OdpowiedzUsuńRaz pokusiłam się na czekoladę z solą. Nigdy więcej. Grudy nieraz wielkości goździka... to dziwne że tak świadomie psują efekt produceni...
OdpowiedzUsuńDopuszczasz więc tylko solony karmel? I nigdy nie zdarzyło Ci się trafić na karmel z kulą soli? Też okropny efekt.
Usuń