wtorek, 8 czerwca 2021

Scholetta Fijne Chocolade Irish Coffee & Karamel ciemna mleczna 55 % i biała z whisky, kawą i toffi

Stwierdziłam, że obecnie nie lubię białej czekolady. Dobrą potrafię docenić, ale ochota na nią już mnie nie nachodzi. Sama więc już żadnych nie kupuję, ale jakiś czas temu tym z Mamą nie mogłyśmy się oprzeć. Ja mam za wielką słabość do whisky, a Mama do kawy i toffi. W sumie... ogólnie byłam do tego czegoś dość sceptycznie nastawiona, bo jakoś nie przemawiają do mnie te (chyba ostatnio modne?) kruszone kawałki czekolady, a już na pewno nie podoba mi się łączenie czekolad np. białej z ciemną. Gdy jednak pomyślałam o łączeniu białej z whisky... przypomniała mi się Astor Chocolate Alaska Milk Pretzel swirl Peanut Butter i biała zmieszana z masłem orzechowym, co było jej największym atutem. I w końcu wygrało to, że "mieć takie dziwne coś w domu i nie spróbować? no way!". A jednak biało-mlecznej Kokos Mandel & Meersalz nawet nie wąchałam - całość poszła od razu do Mamy (mimo że w sumie podobało mi się połączenie kokosa, migdałów i soli, ale... nie w tej formie, nie tej marki).

Scholetta Fijne Chocolade Irish coffee & karamel to ciemna mleczna czekolada o zawartości 55 % kakao z białą czekoladą (43%), irlandzką whisky (1,35%) oraz posypką czekoladową o smaku kawowym (6,7%) i kawałkami toffi (3,3%).

Po otwarciu uderzył mnie zapach kawy i whisky, a zaraz potem także dość wysoka słodycz. Połączywszy się z whisky, poszła w kierunku przyziemnie alkoholowo-cukrowym, kojarząc się z Pawełkiem toffi. Taak, cukierkowo-karmelkowe toffi też wyłapałam. Gorzko-kawowy wątek stał z tym na równi. Czekoladowości dziwnie nie zarejestrowałam, może daleko w tle jako cukrowo-proszkowy motyw a'la Wedel? Zalatywało mi to lekką sztucznością ("wedlową piankowością"? - mleczne Wedle dawniej wg mnie miały specyficzną nutę i ją tu czułam) i mlekiem w proszku. Biała czekolada też raczej się kryła.

Forma zupełnie do mnie nie przemówiła. Według mnie zawartość opakowania wyglądała po prostu niechlujnie, brzydko. Zdobienia tandetne, posypka też... W dodatku rozlokowana nierównomiernie. Jeśli chodzi o łączenia się czekolad, to wbrew pozorom trudno o kawałek albo czystej białej, albo ciemniejszej. Zachodziły bowiem na siebie, jedna na drugą. Np. gdy wierzch był biały, spód ciemny (i to aż przebijało miejscami).
Kawałki czekolady przy łamaniu okazały się kruche, ale konkretne, twardo-trzaskające, choć nie jakoś mocno. Biała część na dotyk wydała mi się sucho-lepkawa, a ciemniejsza plastikowo-polewowa. Dodatki były w nie mocno wtopione. Kawa z czekolady przypominała plastik, toffi zaś było tylko początkowo suche, a potem miękkie i gumkowo-lepkie.
W ustach w sumie wszystko rozpływało się z lekkim oporem (mniejszym lub większym), ale jak plastikowa polewa.
Biała czekolada była straszliwie, wręcz niewiarygodnie proszkowa i wodnista, a jednocześnie dość zbita, zwarta.
Ciemniejszą cechowała bardziej zawiesista proszkowość, jakby osadzona w polewowo śliskawej bazie. Ona rozpływała się chętniej, ale też nieprzyjemnie.
Ziarna czekoladowej "kawy" z kolei były gładkie, ulepkowo-polewowe i wodniste. W nich najbardziej dawała o sobie znać tłustość gładkiej tafli masła. 
Toffi okazało się lekko skrzypiące, rozpuszczało się powoli, a gryzione przypominało gumkę do ścierana z cukrem. Przylepiało się na jakiś czas do zębów, by się w końcu rozpuścić.
W zasadzie wszystko znikało na wodę.

W smaku... to zależy. Ogólnie muszę powiedzieć, że od czego by nie zacząć, jak sobie nie mieszać, kompozycja była raczej spójna, bez zgrzytów - przeraźliwie cukrowa i zgrana w tym.

Najpierw spróbowałam trochę białej. Poraziła mnie cukrem, drapiąc w gardle natychmiast po przełknięciu śliny. Na cukrowość zaraz naszedł maślany, ciężki smak nijakiej białej czekolady. Posypało się mleko w proszku. Odegrało dość istotną rolę w miejscach łączonych z brązową czekoladą. Mleko w czystobiałych częściach wyszło ciężko i nijako. Co więcej, doszukałam się w nim sztuczno-stęchłej nuty. W zestawieniu z brązową stanowiła głównie dosładzacz, jednak nabrała też śmietankowego wydźwięku, a jej kiepski posmak ukrył się w kawie.

Ciemna mleczna czekolada dominowała zdecydowanie. A w niej z kolei rządziła kawa. Goryczkowato-gorzkawa i niemożliwie cukrowa. Przejawiała też lekką cierpkość i kakaowy motyw, ale i tak szybko męczyła cukrem. Jemu dopomogła przesłodzona biała.
Zacukrzały okropnie, mimo posmaku mleka, które to całkiem nieźle opływało kawę.
Doszukałam się też alkoholowo-whisky, znacznie delikatniejszego niż sugerował zapach (aż trudnego do wyczucia) akcentu. Mimo alkoholowego posmaku, procentów nie czuć.

Kawowe kulki smakowały czysto kawowo-cukrowo, bez śladu innych posmaków czy mleka. W sumie nawet czekoladowe były minimalnie. Odbijały bardziej ku nijako-kawowej, plastikowej polewie, ale paskudne nie były.

Toffi wyszło straszliwie słodko-cukrowo. Właściwie... było niemal wyprane z jakiegokolwiek smaku innego niż cukier. Toffi-karmelkowe? Niee, może minimalnie, tylko dlatego, że wiedziałam co jem. Raczej cukierkowo-cukrowe. 

We wszystkim przewijała się lekka cierpkawość, która z cukrowością i tak nie wygrała. Nie było zgrzytów, ale wszystko smakowało tak cukrowo, że sens jedzenia tego był taki, co w łyżeczkowaniu cukru prosto z torby. 

Po zjedzeniu każdego kęsa w ustach zostawało przecukrzenie i posmak kawy, jak również lekka cierpkość: od kakaowej, kawowej po "z aromatu". Wraz z ciężkością maślanej, białej czekolady było to dalekie od przyjemnego posmaku.

Całość wyszła ciężko, słodko, kawowo i w sumie nudno. Mimo wielu elementów nie było tu nic przyjemnie wyróżniającego się. Konsystencja zła, smak cukrowy. Prawie całość powędrowała do Mamy (jak się spodziewałyśmy).
W pierwszej chwili Mama wykrzyknęła: "O fu! Jak mi tu walnęło jakimś paskudztwem, stęchlizną, okropnym czymś...". Potem jednak zaczęła jeść, jeść i uznała, że to chyba rzeczywiście whisky i: "no, rozpuszcza się, zwłaszcza ta biała część, bardzo ciężko, ale tak... to mi smakuje! Słodkie to bardzo, aż za bardzo chyba, ale kawę jakoś czuć, mlecznie jest, i te toffi niby w porządku, bo nietwarde, ale nie wiem, czy potrzebne. Niegorzko, ale rzeczywiście trochę kawowo i potem już tego okropnego czegoś zupełnie nie czuć, a tak alkoholowo. Ten jakiś bourbon czy whisky, ale też nie w każdym kawałku. Dobrze to w tym ciemniejszym wyszło, a biała dziwnie". Doszłyśmy do wniosku, że biała chyba po prostu dziwnie przesiąkła resztą, co dało nieprzyjemny efekt wraz z jej cukrowością i mlekiem w proszku (i po prostu smakiem białej?). Co więcej w sumie zgodziłyśmy się, że mimo iż zamysł jakiś ewidentnie był to wyszło to takie... bezsensowne. Wszystkiego pełno, napchane, a efekt dziwny. Mnie jednak od tego odpychało, a Mama bez problemu na raz zjadła jakieś 60 gramów. Stwierdziła, że niezjadliwe to na pewno nie było, a ja... no nie wiem, dla mnie na pewno nie było zjadliwe. Zgodziłyśmy się jednak co do tego, że forma beznadziejna - obu nam skojarzyło się z "rzuceniem takich kawałków, jak kości dla psa". 


ocena: 4/10
kupiłam: Aldi (Mama płaciła)
cena: 7,49 zł (za 105g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, posypka czekoladowo-kawowa "mokka" 6,7% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, 1% kawa w proszku, naturalne aromaty, substancje powlekające glazurujące: szelak, guma arabska; lecytyny słonecznikowe), bita śmietana, irlandzka whisky 1,4%, migdały, lecytyny sojowe, naturalne aromaty, masło, odtłuszczone mleko w proszku, śmietana w proszku, kawa w proszku 0,3%, syrop glukozowy, stabilizator: difosforany, kakao

-------------
PS O drugim wariancie nawet myśleć nie chciałam. I ja na szczęście nie musiałam; co więcej Mama jedząc, uznała, że mi na pewno by nie smakował. Drugim wariantem była bowiem prawie zachwycona ("połączenie białej i mlecznej bardzo słodkie, ale ta czekoladowa baza sama w sobie dobra; tylko te dodatki niezbyt potrzebne, te jakieś karmelizowane słupki i płatki (kokosa?) dziwne i sól niepotrzebna").

9 komentarzy:

  1. Sama już nie wiem, czy Pawełki to dla mnie plus. Czuję się skołowana ostatnimi zmianami gustu/tolerancji cukru/sympatii wobec plebsłodyczy - zwał jak zwał. Konsystencja dramatyczna. Smak białej ble, to już lepsza dominacja nieprzesadnie ujmującej mleczno-ciemnej. Całość łe, łe, łe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję podwójnie, bo serio w ciągu ostatniego roku do tego dochodzą zmiany wprowadzane przed producentów. Zmienia się więc Twój gust, a w dodatku pogarszanie wszystkiego. Mama kiedyś uwielbiała Pawełki, teraz krzywi się na myśl o realnych. Tu zwróć uwagę, że z opakowania nie wyskoczył mi Pawełek-baton. Napisałam: "(...) kojarząc się z Pawełkiem toffi". To więc luźne skojarzenie. Ogólnie jednak zapach był kiepskawy, ale nie przez akurat Pawełka.

      Usuń
  2. Czy taka forma czekolady weszła na rynek, aby producenci nie mieli strat z powodu połamanych w toku produkcji czekolad... Może tak... Lecz wygląda to naprawdę odstraszająco... Jednak zareklamowane jako coś nowego, cos innego, cos ekstra pewnie będzie się sprzedawało...
    Zotter również sprzedaje czekolady w tej formie - HAMMER CHOCO...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, żeby w każdym przypadku o to chodziło, bo nie wszystkie "łamane" są dostępne jako też tradycyjne tabliczki.
      Wiem o Zotterze. Dwie jadłam (recenzje w listopadzie i styczniu - tak, okropnie długa kolejka wpisów), wg mnie niezłe, ale nic więcej.

      Usuń
  3. Kokos z solą?! 🤩 Nie darowałabym!
    A tu bałabym się kawy. ☕

    OdpowiedzUsuń
  4. Jadłam 2 lata temu gdy jeździłam do pracy do innej miejscowości w której był Aldi. Zapach paskudny. Ostatnio wylądowała w murzynku matki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Bałabym się ruszyć coś, co byłoby tyle czasu otwarte.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.