Scholetta Fijne Chocolade Irish coffee & karamel to ciemna mleczna czekolada o zawartości 55 % kakao z białą czekoladą (43%), irlandzką whisky (1,35%) oraz posypką czekoladową o smaku kawowym (6,7%) i kawałkami toffi (3,3%).
Kawałki czekolady przy łamaniu okazały się kruche, ale konkretne, twardo-trzaskające, choć nie jakoś mocno. Biała część na dotyk wydała mi się sucho-lepkawa, a ciemniejsza plastikowo-polewowa. Dodatki były w nie mocno wtopione. Kawa z czekolady przypominała plastik, toffi zaś było tylko początkowo suche, a potem miękkie i gumkowo-lepkie.
W ustach w sumie wszystko rozpływało się z lekkim oporem (mniejszym lub większym), ale jak plastikowa polewa.
Biała czekolada była straszliwie, wręcz niewiarygodnie proszkowa i wodnista, a jednocześnie dość zbita, zwarta.
Ziarna czekoladowej "kawy" z kolei były gładkie, ulepkowo-polewowe i wodniste. W nich najbardziej dawała o sobie znać tłustość gładkiej tafli masła.
Toffi okazało się lekko skrzypiące, rozpuszczało się powoli, a gryzione przypominało gumkę do ścierana z cukrem. Przylepiało się na jakiś czas do zębów, by się w końcu rozpuścić.
W zasadzie wszystko znikało na wodę.
W smaku... to zależy. Ogólnie muszę powiedzieć, że od czego by nie zacząć, jak sobie nie mieszać, kompozycja była raczej spójna, bez zgrzytów - przeraźliwie cukrowa i zgrana w tym.
Zacukrzały okropnie, mimo posmaku mleka, które to całkiem nieźle opływało kawę.
Doszukałam się też alkoholowo-whisky, znacznie delikatniejszego niż sugerował zapach (aż trudnego do wyczucia) akcentu. Mimo alkoholowego posmaku, procentów nie czuć.
Kawowe kulki smakowały czysto kawowo-cukrowo, bez śladu innych posmaków czy mleka. W sumie nawet czekoladowe były minimalnie. Odbijały bardziej ku nijako-kawowej, plastikowej polewie, ale paskudne nie były.
We wszystkim przewijała się lekka cierpkawość, która z cukrowością i tak nie wygrała. Nie było zgrzytów, ale wszystko smakowało tak cukrowo, że sens jedzenia tego był taki, co w łyżeczkowaniu cukru prosto z torby.
Po zjedzeniu każdego kęsa w ustach zostawało przecukrzenie i posmak kawy, jak również lekka cierpkość: od kakaowej, kawowej po "z aromatu". Wraz z ciężkością maślanej, białej czekolady było to dalekie od przyjemnego posmaku.
Całość wyszła ciężko, słodko, kawowo i w sumie nudno. Mimo wielu elementów nie było tu nic przyjemnie wyróżniającego się. Konsystencja zła, smak cukrowy. Prawie całość powędrowała do Mamy (jak się spodziewałyśmy).
W pierwszej chwili Mama wykrzyknęła: "O fu! Jak mi tu walnęło jakimś paskudztwem, stęchlizną, okropnym czymś...". Potem jednak zaczęła jeść, jeść i uznała, że to chyba rzeczywiście whisky i: "no, rozpuszcza się, zwłaszcza ta biała część, bardzo ciężko, ale tak... to mi smakuje! Słodkie to bardzo, aż za bardzo chyba, ale kawę jakoś czuć, mlecznie jest, i te toffi niby w porządku, bo nietwarde, ale nie wiem, czy potrzebne. Niegorzko, ale rzeczywiście trochę kawowo i potem już tego okropnego czegoś zupełnie nie czuć, a tak alkoholowo. Ten jakiś bourbon czy whisky, ale też nie w każdym kawałku. Dobrze to w tym ciemniejszym wyszło, a biała dziwnie". Doszłyśmy do wniosku, że biała chyba po prostu dziwnie przesiąkła resztą, co dało nieprzyjemny efekt wraz z jej cukrowością i mlekiem w proszku (i po prostu smakiem białej?). Co więcej w sumie zgodziłyśmy się, że mimo iż zamysł jakiś ewidentnie był to wyszło to takie... bezsensowne. Wszystkiego pełno, napchane, a efekt dziwny. Mnie jednak od tego odpychało, a Mama bez problemu na raz zjadła jakieś 60 gramów. Stwierdziła, że niezjadliwe to na pewno nie było, a ja... no nie wiem, dla mnie na pewno nie było zjadliwe. Zgodziłyśmy się jednak co do tego, że forma beznadziejna - obu nam skojarzyło się z "rzuceniem takich kawałków, jak kości dla psa".
ocena: 4/10
kupiłam: Aldi (Mama płaciła)
cena: 7,49 zł (za 105g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, posypka czekoladowo-kawowa "mokka" 6,7% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, 1% kawa w proszku, naturalne aromaty, substancje powlekające glazurujące: szelak, guma arabska; lecytyny słonecznikowe), bita śmietana, irlandzka whisky 1,4%, migdały, lecytyny sojowe, naturalne aromaty, masło, odtłuszczone mleko w proszku, śmietana w proszku, kawa w proszku 0,3%, syrop glukozowy, stabilizator: difosforany, kakao
-------------
PS O drugim wariancie nawet myśleć nie chciałam. I ja na szczęście nie musiałam; co więcej Mama jedząc, uznała, że mi na pewno by nie smakował. Drugim wariantem była bowiem prawie zachwycona ("połączenie białej i mlecznej bardzo słodkie, ale ta czekoladowa baza sama w sobie dobra; tylko te dodatki niezbyt potrzebne, te jakieś karmelizowane słupki i płatki (kokosa?) dziwne i sól niepotrzebna").
Sama już nie wiem, czy Pawełki to dla mnie plus. Czuję się skołowana ostatnimi zmianami gustu/tolerancji cukru/sympatii wobec plebsłodyczy - zwał jak zwał. Konsystencja dramatyczna. Smak białej ble, to już lepsza dominacja nieprzesadnie ujmującej mleczno-ciemnej. Całość łe, łe, łe.
OdpowiedzUsuńWspółczuję podwójnie, bo serio w ciągu ostatniego roku do tego dochodzą zmiany wprowadzane przed producentów. Zmienia się więc Twój gust, a w dodatku pogarszanie wszystkiego. Mama kiedyś uwielbiała Pawełki, teraz krzywi się na myśl o realnych. Tu zwróć uwagę, że z opakowania nie wyskoczył mi Pawełek-baton. Napisałam: "(...) kojarząc się z Pawełkiem toffi". To więc luźne skojarzenie. Ogólnie jednak zapach był kiepskawy, ale nie przez akurat Pawełka.
UsuńCzy taka forma czekolady weszła na rynek, aby producenci nie mieli strat z powodu połamanych w toku produkcji czekolad... Może tak... Lecz wygląda to naprawdę odstraszająco... Jednak zareklamowane jako coś nowego, cos innego, cos ekstra pewnie będzie się sprzedawało...
OdpowiedzUsuńZotter również sprzedaje czekolady w tej formie - HAMMER CHOCO...
Nie wydaje mi się, żeby w każdym przypadku o to chodziło, bo nie wszystkie "łamane" są dostępne jako też tradycyjne tabliczki.
UsuńWiem o Zotterze. Dwie jadłam (recenzje w listopadzie i styczniu - tak, okropnie długa kolejka wpisów), wg mnie niezłe, ale nic więcej.
Kokos z solą?! 🤩 Nie darowałabym!
OdpowiedzUsuńA tu bałabym się kawy. ☕
Jadłam 2 lata temu gdy jeździłam do pracy do innej miejscowości w której był Aldi. Zapach paskudny. Ostatnio wylądowała w murzynku matki...
OdpowiedzUsuńOstatnio? Tak długo ją trzymałaś? :>
UsuńNie ja :P mama
OdpowiedzUsuńBałabym się ruszyć coś, co byłoby tyle czasu otwarte.
Usuń