wtorek, 28 września 2021

Basia Basia Krem z prażonych orzechów nerkowca z kokosem i solą

Bardzo lubię masło orzechowe, ale nie jem go zbyt wiele, bo nie mam kiedy / do czego. Moje idealne to jednak nie te 100 %, a z solą i odrobinką cukru, bo uważam, że "peanut butter" to wyrób specyficzny, musi mieć charakterystyczny smaczek. A kremy z orzechów czyste... spoko, ale nie jadam. Rzadko zdarzy mi się jakimś zainteresować. Niemniej, masło z orzechów nerkowca prażone Primaviki uwielbiam i nawet wracam do niego co jakiś czas (odkąd robią je z prażonych, nie smażonych orzechów, bo z nich - recenzja z 2016 - nie satysfakcjonowało mnie). Nie postrzegam go jako "masło orzechowe", a "krem z nerkowców". Dzisiaj prezentowane zakupiłam myśląc sobie, że może to być coś w podobie, ale udziwnionego. Jadłam kiedyś masło orzechowe z kokosem Nutury i było bardzo smaczne, ale jako ciekawostka, bo... "mało peanut butterowe"?. Obstawiałam, że kokosowy krem nerkowcowy wyjdzie lepiej i... cóż, liczyłam na skojarzenie z niezwykłymi, nerkowcowo-kokosowymi lodami Syrenki (smak np. smak kokosowy), które tak btw chyba w ogóle zniknęły.

Basia Basia Krem z prażonych orzechów nerkowca z kokosem i solą produkuje Alpi Hummus / Alpi Smaki.

Po odkręceniu słoika zaskoczył mnie naturalny, niezwykle intensywny zapach mleka. I to głównie zwykłego, łagodnie słodkawego. Dopiero za nim płynęło mleczko kokosowe i kokos sam w sobie. Orzechy nerkowca zarysowały jedynie delikatne tło dla tej mleczno-kokosowej bomby. Po zlaniu znacznej części oleju i w trakcie jedzenia co prawda orzechy miały już większy udział, ale dominacja tych pierwszych była niepodważalna.

Olej, który wydzielił się naturalnie na wierzchu, zlałam. Nie było go straszliwie dużo na szczęście. Resztę (taką już integralną z masą właściwą) spróbowałam przed jedzeniem przemieszać. Z tym było trochę problemów, bo na samym dnie masa była już dość konkretna, i stawiała opór, a że jestem za leniwa na takie zabawy (i chciałam sprawdzić sobie różne możliwe opcje), to tak to częściowo zostawiłam. Wierzch spokojnie można określić jako ciągnąco-ściekającą z łyżeczki masę, a po przemieszaniu tak ok. do 2/3 słoika) jako rzadkawy krem. Mimo to, masło cały czas trzymało zwartość. Łatwo zauważyć, że zmielono nie tylko orzechy, ale też wiórki; zostawiono jednak ich widoczne drobinki.
Producent przy większości smaków podkreśla, że "najlepiej jeść łyżeczką" - potwierdzam, że zacnie (innych opcji nawet nie chciało mi się sprawdzać).
W trakcie jedzenia krem dał się poznać jako znacząco, ale zrozumiale tłusty. Była to kremowo-maślana tłustość orzechów nerkowca z pobrzmiewającą oleistością w tle, czego połączenie kojarzyło się z miękkim kremem-smarowidłem mlecznym. Wyszło dość... osobliwie, ale na pewno nie źle. Poczucie tłustości zupełnie rozgoniła obecność drobinek orzechów i kokosa. Te nadały aż pewnej chrupkości. Masa rozpływała się w ustach leniwie, powoli, wykazując kremową miękkość. Zalepiała, obklejając podniebienie, zęby i usta, ale nie zlepiała w sensie mordoklejkowym, co jest plusem. Z czasem wykazywała pewną lekkość, robiła się lepką zawiesiną. Wtedy jednak zęby dopadały drobinki wiórków, plączące się między nimi. Nie memłały się jednak. Zaskoczyły mnie, że wyszły chrzęszcząco-chrupko. Orzechy, mimo mikroskopijności, też wykazywały chrupkość. 
Ciekawostka: na dnie trafiłam na połówkę i ćwiartkę nerkowca.
Krem był więc tłusty, ale nie wyszedł ciężko.

W smaku już od pierwszych sekund wyraźnie czuć kokosa w mlecznej toni. Wyszło to naturalnie słodkawo i spokojnie. Smak śmietanki kokosowej mieszał się ze zwykłym, acz słodkawym mlekiem, co najpierw mnie zaskoczyło, ale po chwili osiadło w bardziej orzechowych realiach.

Odezwały się orzechy nerkowca. Weszły poprzez śmietankowość i kontynuowały łagodność. Wydały mi się aż naturalnie maślane, leciutko słodkawe, co uwypuklił kokos.

W pewnej chwili, gdy krem rozpływał się w ustach eksponując drobinki, a pierwsze wątki się już ustabilizowały, orzechy zaprezentowały się dosłownie z każdej możliwej strony. Każda porcja z czasem robiła się coraz bardziej nerkowcowa. Lekko prażona nutka zwróciła uwagę na ich charakter, a i kokos to wykorzystał. Zaserwował nieco prażono-wiórkowy smaczek, który to znów wzajemnie napędzał się z orzechami. 

Minimalną prażoność podłapała sól, przewijająca się epizodycznie i wpisująca się w nią. Podkreślała wtedy charakterek nerkowców, dzięki czemu z czasem (przy każdej łyżeczce) pasta robiła się wyraźniej orzechowa, poważniejsza. Słodycz jednak utrzymywała się do samego końca. Zdarzyło się, że miałam wrażenie iż dosłownie echo soli osiada na ustach, ale potem zasłaniała to wyrazista nerkowcowość.

Po zjedzeniu zaś został posmak głównie orzechów nerkowca oraz duetu mleko&kokos.

Krem bardzo mnie zaskoczył. Przede wszystkim... nie spodziewałam się aż takiej mleczności. Wydawała mi się nie tylko kokosowa. Ogół okazał się delikatny i wyrazisty w tym właśnie, więc zupełnie nie w tym kontekście, co się spodziewałam. Wyszło... słodko. Sól stanowiła dodatek marginalny. To można by określić jako zdrową i pyszną wariację na temat Raffaello (idealizowanego!). Początkowo myślałam, że kokos i mleczność stłamszą nerkowce, ale nie. To druga część do nich należała. Ciekawie wyszedł ten dualizm smaków, nakręcających się wzajemnie, ale jednak nie taki wymieszany. Każda łyżeczka to podróż przez mleko i kokosa do nerkowców.
Niewątpliwie jednak - przynajmniej w moim odczuciu - to jedynie ciekawostka. Mimo iż pyszna, wątpię, bym miała do niej wrócić. Interesująca, słodkawa (a jednak solą odpowiednio przełamana) i tak specyficzna, że nie znajduję dla niej zbyt wielu zastosowań. Po prostu jeść to tak, aby to krem był głównym bohaterem (bez żadnych innych dodatków) albo w ogóle łyżeczkując. Mimo że soli była bowiem ociupineczka, jakoś przez nią nie dodałam jej do jogurtu czy serka, ale to tak raczej, bo... bardzo subiektywnie mi to nie pasuje - to już może nawet element świadomości, że tam po prostu jest. Jeszcze raz podkreślam, że dodaną ilość można uznać za "do podkreślenia" (a mimo to, obecnie wolałabym, by wcale jej nie było, bo w różnych rzeczach mi takie podkreślanie po prostu nie potrzebne).


ocena: 8/10
kupiłam: Carrefour
cena: 22,99 zł (za 210 g)
kaloryczność: 614 kcal / 100 g
czy kupię znów: jakbym znalazła z dobrą datą w dużej promocji to mogłabym

Skład: prażone orzechy nerkowca 80 %, miąższ z kokosa 20 %, sól morska

5 komentarzy:

  1. Ubolewam nad dodatkiem soli. Miąższ z kokosa czyni produkt niemasłem, ale do tego jeszcze nie wiem, jak się odnieść. Z jakiejś przyczyny czuję - prawdopodobnie "jeszcze", co się zmieni z czasem - blokadę wobec miksów. Zapach uroczy. Nie kumam, jak możesz zlewać zdrowy olej, zawsze mnie to zastanawia :D No ale ja kupuję masła z kilku powodów, spośród których tłuszcz stanowi jeden z najważniejszych. Epizodyczna sól na OGROMNE nie. Mleczność super, tuliłabym do podniebienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co tu nad solą ubolewać. Nawet mnie nie przeszkadzała, więc luz. Tyle jej pewnie, co się sypie do makaronu, który się gotuje. Dosłownie do podkreślenia, a nie, że to "krem z solą".
      Ja lubię miksy, bo skoro ja je traktuję jako zamienniki lodów, to na złożony smak patrzę inaczej niż Ty, która dodajesz pasty do skyrów i słodzisz. Kto wie jednak, co w przyszłości?
      Co do miąższu z kokosa to powiem, że na czysto z nim kiepsko, więc to to albo pod miksy (jak wyżej), albo do deserów kombinowanych. Jestem ciekawa Twojej opinii.
      Ja z kolei nie rozumiem, co mam niby według Ciebie z tym olejem zrobić. Nie raz pisałam - co z tego, że coś jest zdrowe, skoro tego jest za dużo? Mam to wypić? Nie używam oleju, a i nie lubię zbyt lejącej konsystencji. Będę więc zlewać do słoiczka i co jakiś czas Tobie podsyłać.
      Ja takie pasty kupuję sobie jako zamiennik lodów, bo są smaczniejsze i na szczęście zdrowsze, nie zimne. Mimo zlania części oleju i tak sporo tłuszczu zostaje. Tyle, ile mi nie przeszkadza, by to jeść.

      Usuń
  2. Teraz odniosę się do wszystkiego szeroko jako miłośniczka past orzechowych i mixów, ale tylko czystych tzn bez chemii i sztucznych dodatków. Jem je nałogowo od lat 10? Może już styknie w przyszłym roku ;)
    Więc tak. Basię Basię kocham :) ale tych wariantów z kokosem i nerkowcem i solą palcem nie tknę. Sól i orzech nerkowca to zbrodnia w biały dzień. Ji sól do tych słodkich orzechów mi nie pasuje. Ten produkt oddałam mamie a ta podaj dalej uczyniła krzywiąc się jak ja...
    Dwa olej.
    Zawsze zlewam go z czystych past. Tzn czystych z samych orzechów. Nie mieszam go z nimi bo wolę suche pasty które najlepiej kroi się nożem ;) olejem zlanym do słoiczka polewam warzywa :) daje do ciast ;) tylko Basię Basię mix z bananem, daktylami mieszam bo ona się rozwarstwia i każda warstwa z 3 składników pływa osobno... no tu ten patent zatem poległ. Krem jest wtedy płynny i lepiacy do zębów ale dla jej smaku poświęcam się :D
    Jeśli chodzi zaś o nerkowiec i kokos to uważam, że ten kto je wymyślił był geniuszem ;) choć migdał kokos i daktyl też by pasował. Same orzechy zbyt wytrawnie by w mojej ocenie wyszły.
    Soli nie uznaję w żadnych masłach poza Basia Basia mix z pistacja ;) no i peanut. Krem z orzeszków ziemnych musi być dla mnie zawsze w wersji crunchy i z dodatkiem soli. Bez niej jest mdły i muli. Przerabiałam wszystkie chyba możliwe firmy szukając moich ideałów i tak typuje. Czyste masło nerkowiec plus kokos robi nutlove polecam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyste pasty zdarzało mi się w przeszłości jadać i zawsze wychodziły pozytywnie; obecnie od paru miesięcy bardziej się w nie wciągnęłam, bo zastępują mi lody (które obecnie są mi za zimne i za słodkie).

      Kocham nerkowce, ale solone to, jak piszesz, zbrodnia. Jednak w przypadku past mogłam tolerować słoność, bo to się inaczej rozchodzi. Poznałam już więcej kremów Basia Basia i wiele z nich mnie nie satysfakcjonuje. Ten uważam za jeden z lepszych.

      Ja zlewam częściowo, bo je łyżeczkuję przeważnie, więc nie chcę konsystencji do krojenia nożem. Nie używam oleju w ogóle, więc go wylewam.
      Ta Basia z bananem bardzo mi nie pasowała.

      Ja nie pchałabym do takich połączeń daktyli na siłę. Często nie wychodzą daktylowo. Niedługo przetestuję duet fistaszków i nerkowców od MixIt - ciekawe, czy zaskoczy słodyczą, czy pójdzie w wytrawność/neutralność. Obstawiam to pierwsze.

      Basi z pistacją nie jadłam; nie wiem, czy dam jej szansę. Obecnie unikam soli w pastach. Mogę tolerować, ale wolę nie. Czysta 100% z pistacji wydawała mi się nawet słona, więc... wolę nie, jak pisałam.

      Kremy z fistaszków lubię i z solą, i bez. Kocham czyste 100% z Auchan (robi je Sante, którego Go On spod logo Sante jest paskudztwem 2/10).

      Dziękuję. Nie wiedziałam, że NutLove robią coś innego, niż te słodzikowe smarowidła (trzy dostałam od ojca i aż boję się próbować, nie wiem, czy to zrobię).
      Jesteś pewna, że NutLove? Bo nie mogę ich znaleźć. Znalazłam natomiast MasLove (https://craftbe.pl/masla-orzechowe/74-maslo-orzechowe-nerkowiec-i-kokos-200g.html)?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.