czwartek, 9 września 2021

Eti Browni Chocolate Cake with Chocolate Sauce

Nigdy nie miałam nic przeciwko muffinkom paczkowanym / z worków, z tym że to obecnie zupełnie nie moja bajka. Muffiny tradycyjne (a więc tłuste, ciężkie na bazie masła; wypieczone z wierzchu na chrupko; na słodko lub wytrawnie) od zawsze omijam łukiem (jadłam chyba raz czy dwa w życiu - baardzo mi nie pasowały). Warto pamiętać, że babeczka, a więc mini ciasto to zupełnie co innego niż muffinka, a... według mnie potrzebna jest jeszcze kategoria dla muffinek paczkowanych. Ja to rozróżniam tak: babeczki to miniciasta, muffinki to takie i paczkowane, i jak paczkowane (a robione domowo), a więc miękkie, kapciowate oraz muffiny - te ciężkie, mocno wypieczone. Więcej o historii takich rzeczy u mnie pisałam przy Confiserie Firenze Muffiny z kawałkami czekolady, które uświadomiły mi, że obecnie powinnam się od nich trzymać z dala. Parę produktów nauczyło mnie też, że rzeczy udające brownie niewiele mają z brownie-idealnym (jakie to jadłam np. w zamkniętym lata temu Sweet Life - Extreme Brownie), więc też się na nie nie rzucam. Poza tym... jestem nieciastowa. Ze słodyczy mogłabym jeść tylko czekolady, ale... właśnie. Eti Dare to Enjoy wkupił się w moje łaski, a np. lidlowe sprzed lat McEnnedy Mini Brownies with Chocolate Chips wspominam dobrze. To, i dobre recenzje Olgi z livingonmyown (czekoladowa, wiśniowa) sprawiły, że wyrobom tego producenta postanowiłam dać szansę. I... pytanie... czy muffinka udająca ciasto-brownie to babeczka? Powiedziałabym, że zapędziłam się w kozi róg, ale marka przyszła mi z pomocą. Jak widać bowiem, nie miały udawać brownie - wszak to browni. Normalnie narzekałabym na pisownię, ale... znając specyfikę produktów marki ("torcikowość" wafelka), może ich "cosie" to i browni, nie brownie. Oby tylko smaczne. Postanowiłam zacząć od wariantu klasycznego.


ETI Browni Chocolate Cake with Chocolate Sauce to czekoladowa muffinka / "babeczka z czekoladą 4,5 i nadzieniem czekoladowym 15 %", do której dodano ciemną czekoladę o zawartości 52 % kakao; inspirowana ciastem "brownie".

Już lekkie naderwanie opakowania uwolniło duszny, intensywny zapach czekoladowego biszkoptu  i likierowego, kakaowego sosu. Wydało mi się to takie... chemicznie-paczkowato, specyficznie kwaskawe... duszne właśnie.

Spora babeczka wydała mi się dość delikatna, ale bardzo zwarto-sprężysta. Była już w dotyku bardzo tłusta, wręcz mokra i lepka. Zostawiała plamy i brudziła ręce tłuszczem i wilgocią. Ona aż... mokro plaskała w dotyku czy przy przekładaniu. Jadłam ją więc widelczykiem jak ciasto. Trochę się przy tym kruszyła, ale zdało to egzamin.
Wewnątrz babeczki znalazło się dużo gładkiego nadzienia czekoladowego o konsystencji stałej, gęsto-tłustej. Podobało mi się rozmieszczenie go w środku w paru miejscach, dzięki czemu wyszło integralnie z biszkoptem (którym z czystym sumieniem mogę nazwać ciasto). W zasadzie podczas jedzenia, gdy to się mieszało, tworzyło jedność.

W trakcie jedzenia dała się poznać jako istotnie zwarta, ale konkretniejsza, niż na to wyglądało. Odebrałam ją jako bardzo tłustą, natychmiastowo oleiście otłuszczającą. Rozpływała się gęstawo, tworząc zalepiają zawiesinę z pyliście-mącznym efektem. Mimo to, daleko jej do ciężkości dzięki strukturze lekkiego, trochę puszystego kapcia. Dzięki temu nie przytykała / zapychała. Trochę żałuję, że nie była zakalcowo-mazista, ale taka gęstniejąca puszystość też wyszła w porządku.
Tym bardziej, że wilgotnej gęstości dołożyło nadzienie. Również zwarte i gęste, ale już w cięższy sposób. Nie za ciężki na szczęście. Wydało mi się nieco tłusto-gliniaste i nasączono-nasączające, ale też nie zakalcowe.
Mnie cała ta tłustość trochę męczyła, była za wysoka (nawet, gdy myślę obiektywnie), jednak dla tego typu produktu nie wydaje się... specjalnie odbiegająca od normy; da się ją zrozumieć.

Smak ciasta okazał się walką czekolady ciemnej z kakao na oleiście-biszkoptowej arenie przed cesarzem-cukrem. Słodycz szybko ujawniła ogrom waniliny i skojarzyła mi się trochę z cukrem pudrem. 
W tym czasie gorzkawa, wytrawna czekolada z wyczuwalnym kakao upuściła trochę... likierową nutę pozbawioną procentów? Wyłapałam cierpkość i odrobinkę kwasku... które jednak ewentualnie minimalnie należały do czekolady, bardziej... do chemii. W niej właśnie mieściła się też pseudo alkoholowość.
Cukrowość dziko kibicowała, nie wiadomo jednak czemu. Wszystko to zrobiło się słodko-sztucznie duszne, biszkoptowe. Biszkopt wplatał w to wszystko smak oleju, podkreślający chemiczność.

Nadzienie zdawało się jeszcze rozkręcać ten smak, dodając iluzję procentów. Podkreśliło goryczkę chemii, kakao i oleju. Mimo iż jeszcze słodsze od biszkoptu, wydało mi także należycie cierpkawe i takie… poważnie-wytrawne. Zdecydowanie kakaowo-czekoladowe.

Cukrowość drapała w gardle, alko-chemia przypiekała język, acz smak kakaowo-czekoladowego biszkoptu okazał się całkiem nieźle sobie radzić podczas degustacji. 

Później wprawdzie został sztuczny (trochę niby procentowy?) niesmak, cierpkość różnoraka i negatywna… ale na szczęście poniekąd też kakaowa. W gardle czułam dręczące drapanie przesłodzenia, ale jeszcze do zniesienia (zwłaszcza gdy ma się pod ręką herbatę).

Konsystencja wilgotna, miękko-biszkoptowa, a gęstniejąca i wyrazisty, czekoladowo-kakaowy smak sprawiły, że bez emocji można zjeść to straszliwie tłuste i przesłodzone, kapciowate ciasto o za dużej ilości chemii. Jak dla mnie przeszkadzała ta cukrowość i chemia, tłuszczowość, że choćby 1 gram więcej mógłby być przesadą, jednak w pewien sposób obie wydają się usprawiedliwione przez typ produktu.
Mimo wszystko, jednorazowo babeczka nawet mi smakowała w kontekście "można zjeść" i nie żałuję kupna. Wiem jednak, że drugi raz na pewno jej nie chcę, więc tylko jako eksperyment - fajna.
Może nie było to brownie, ale... może "browni". Tania, czekoladowo-kakaowa babeczka - jeśli tak na to spojrzeć, to wydaje mi się, że wśród takich rzeczy wypada nieźle.


ocena: 6/10
kupiłam: Kaufland
cena: 1,19 zł (za 45g)
kaloryczność: 422 kcal / 100 g; sztuka (45g) - 199 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, oleje roślinne (palmowy, słonecznikowy, z nasion bawełny, rzepakowy), mąka pszenna, jaja, syrop cukru inwertowanego, substancje utrzymujące wilgoć (sorbitole, glicerol), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, sól, emulgatory (mono-i diglicerydy kwasów tłuszczowych, estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu, lecytyny ze słonecznika, polirycynooleinian poliglicerolu), tłuszcz kakaowy, substancje spulchniające (difosforany, wodorowęglan sodu), skrobia modyfikowana, substancja konserwująca (sorbinian potasu), aromat (wanilina), substancja zagęszczająca (guma ksantanowa), regulator kwasowości (kwas cytrynowy), przeciwutleniacz (mieszanina tokoferoli)

6 komentarzy:

  1. Rozróżniasz muffiny i babeczki? (Pytanie retoryczne, wszak odpowiedzią jest wstęp). Dla mnie to jest jeden produkt, nazw używam zamiennie. Ewentualnie zdarza mi się babeczki traktować nadrzędnie, wówczas wyróżniam w nich rodzaje takie jak muffin (muffina, muffinka), tartaletka czy cupcake. // Alkochemię lubię w kapciach z worka. Oj tak, lubię bardzo. "Bez emocji można zjeść" - nigdy w życiu! Emocji degustacja dostarcza, i to ogromu pozytywnych. Ostatecznie - na wszelki wypadek - więcej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bo to jak z toffi i karmelem - w sklepach są produkty, którym producenci nadają nazwy chyba losowo wybierane.
      Alkochemię lubisz, to i chyba mam odpowiedź na to, czy lubisz aromat masła.
      Łe, no co Ty. Wyobraź sobie Wednesday Addams jedzącą Browni. :D

      Usuń
  2. Produkt nie dla mnie. Nie dość, że tłuste to jeszcze chemiczne i słodkie... podobne to nieco do Kinder Delice? Jeśli tak to już w ogóle nie moje klinaty albo takiej kanapki tego producenta co 7daysy robi? Nie polubiłam jej jeśli odpowiedź jest twierdząca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co kojarzę, to Kinder Delice to coś zupełnie innego. Lżejszy biszkopt z kremem; podobne biszkopty od 7Days to też co innego. A to taka cięższa babeczka, bardziej ciastowa.

      Usuń
  3. Brownie jest ochydne. Ani konsystencją ani też smakiem nie przypomina brownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że to żadne brownie, ale mam świadomość, że to gotowco-babeczka, więc nie oczekiwałam, że w paczce trafię na prawdziwe brownie. A szkoda.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.