czwartek, 24 lutego 2022

Terravita Czekolada Mleczna Ciasteczko z Nutą Śliwki mleczna o smaku śliwki i piernika z kakaowymi ciastkami

Wraz z kolejnymi nowościami Terravita coraz bardziej traciła w moich oczach, aż ich znielubiłam. Owszem, mają kilka niezłych czekolad, kilka takich, które są dokładnie tym, czym mają być, ale coraz więcej w ich ofercie zaczęło pojawiać się "odwalanej kaszany". A to coś nie tak z dodatkami, a to coś tam. W końcu zupełnie przestały mnie interesować, więc żałowałam, że nowa linia ma takie piękne opakowania, a takie nie dla mnie warianty (z aromatami, a nie realnymi dodatkami albo z dodatkami odpychającymi mnie). Jedna jednak... właśnie dzisiaj opisywana wydała mi się w miarę bezpieczna, bo mleczną z ciastkami znałam i uznałam za dobrą mimo cukrowości. Śliwka natomiast... nie obstawiałam, by akurat śliwkowy aromat miał być wyjątkowo straszny. Śliwka (wyobraziłam sobie nutę bombonierkowo-alkoholową) i kakaowe ciastka? Mogło zagrać. Tylko że... dosłownie parę dni przed degustacją dowiedziałam się o jeszcze jednej nucie, a mianowicie o pierniku. Sztuczne przyprawy korzenne przerażają już bardziej i... takie zestawienie wydało mi się już nieco ryzykownie przeładowane. Kupując nie miałam pojęcia, że to "świąteczna, mleczna czekoladka" - dowiedziałam się tego dopiero ze strony internetowej dzień przed degustacją.

Terravita Czekolada Mleczna Ciasteczko z Nutą Śliwki mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao o smaku śliwki i piernika z kakaowymi ciasteczkami 

Otwierając poczułam tak odpychająco sztuczny, żelkowo-dżemowy, landrynkowy zapach "może i śliwki", łączący cukier i kwaskawość, że zupełnie przeszła mi ochota jedzenia czegoś tak walącego. Z czasem jednak trochę się z tym oswoiłam, a śliwkowa nuta jakoś się wygładziła na cukrowo-mlecznym tle. Budowała je niewątpliwie naturalnie i smakowicie mleczna czekolada. Zwłaszcza gdy nachylałam się nad spodem czułam pierniczki w czekoladzie mlecznej, lekką ciasteczkową nutkę. Całościowo jednak było to odpychające.

Na dotyk tabliczka sprawiała wrażenie plastikowej i lepko-tłustej. Wprawdzie łamana lekko chrupała (za sprawą grubości i dodatków?), ale nie była twarda, a konkretna i masywna. Trochę się kruszyła. Dużo w niej średniej wielkości okrągłych ciastek. Rozlokowano je raczej na spodzie tabliczki, nie zaś "w wierzchach kostek". Dobrze je wtopiono, a i na każdą kostkę przypada przynajmniej jedno-dwa ciastka (więc względem Mlecznej + Ciasteczka prezentuje się zacnie).
W ustach czekolada rozpływała się ochoczo, z łatwością zmieniając się w lepko-tłusty, miękki krem. Była gęstawa i lekko proszkowa, z czasem z trochę wodnistymi zapędami. Leniwie odsłaniała ciasteczka, które rozpływały się wraz z nią na masę ciasteczkową / papkę, która w sumie trzymała formę i zostawała jeszcze po czekoladzie. Całkiem nieźle to pochrupywało - ja dogryzałam resztki dopiero, gdy czekolada już zniknęła. Ciastka odznaczały się więc zacną świeżością i jakością. Podobało mi się, że gryzione chrupią, jak trzeba, a zostawione do nasiąkania, rozpływają się (dzięki "dziurkowej", a jednocześnie masywnej strukturze?). W trakcie  jedzenia jednak okazało się, iż dodatków dodano tyle, iż robią z tabliczki zlepek-ulepek, co chwilami aż hamowało i utrudniało jej rozpływanie się.
Cynamon i śliwki to jedynie aromaty, więc niczego z tego w strukturze nie uświadczyłam.

W smaku czekolada uderzyła cukrem, który szybko aż zadrapał w gardle, oraz motywem "żelek może śliwkowych". Zaraz jednak zmieszał się z wyrazistym, mlecznym smakiem. Nie odebrałam tego jednak jako zbyt głębokie. To przytykała nuta kwaskawo-cukrowa i chemiczna, należąca do żelko-dżemo-galaretek i landrynek. Było w tym coś niejasno owocowego, chwilami mniej lub bardziej śliwkowego.

Drapanie w gardle w ciągu kolejnych sekund zaczęło mieszać się z pewnym rozgrzewaniem. Rzeczywiście pomyślałam o piernikowej korzenności, a zaraz przyszła myśl o pierniczkach w czekoladzie mlecznej ze sztucznym nadzieniem śliwkowym. To było cukrowe, ale i specyficznie kwaskawe w sposób... żelkowo-powidlany? Czułam chemię, ale całkiem nieźle udającą niskiej jakości dżem / konfiturę... czy może nawet żelo-galaretkę powidlaną z pierników w czekoladzie mlecznej.

I właśnie nutka samych sztucznych pierników też pojawiła się zaraz po śliwce w pobliżu ciastek (choć one nie były piernikowe / korzenne czy coś). Ciastka zostawione same sobie po prostu trochę hamowały słodycz, niewiele wnosząc. W drugiej połowie rozpływania się kęsa poczułam pierniczkowy motyw, trzymający się "ciastkowej pszeniczności", ale na pewno nie pochodził od nich. Gryzione "obok czekolady" też jedynie lekko tonowały zasładzanie, ale nie wnosiły za wiele. Sztuczna śliwka i cukier hulały w najlepsze.

Słodycz i tak jednak niemiłosiernie drapała w gardle, gdy na dobre zaczęły wyłaniać się ciastka. Choć same w sobie były bez polotu, dodały odrobinkę kakao i wypieczono-przypalonej nutki. Okazały się gorzkawe, ale raczej za sprawą przypalenia. Kakao czuć tylko trochę, jednak ciastka ogółem przynajmniej odrobinę tonowały chemię. 

Kiedy czekolada już zniknęła, one nasiąkały i, gdy nad nimi trochę popracowałam, rozpływały się na rzadkawą, mączno-pylistą zawiesinę. Nie były zbyt charakterne, ale i tak wyszły tym sposobem wyraźniej, niż gryzione. Wydały mi się leciutko sugestywnie kakaowe, ale nie gorzkie. Raczej niemal nijako-neutralnie pszenne. Gryzione po tej całej napastliwej żelkowości, nie były zbyt wyraziste. W porywach może odrobinkę słonawe. Podkreśliły "sztuczną pierniczkowość", a to, co gryzłam już na koniec, osłabiło smak cukru i chemii (drapania w gardle nie powstrzymało).

Mleczno-sztuczny motyw przemieszał się z ciasteczkami, zostając w posmaku wraz z paleniem cukru w gardle. Niestety czułam żelki owocowe (nawet jakby ich dziwną... "żelatynowość?") i cukrowość, sztuczność z nimi związane. Owocowe... w których już śliwek trudno było się doszukać (w ustach). Na rękach natomiast długo jeszcze, nawet po dwóch-trzech myciach czuć było aromat słodziaśnie-landrynkowo "owocowo-śliweczkowy". Sztuczna korzenność była delikatna, a i tak dała radę irytować.
Sztuczny zapach tak trzymający się rąk sprawił mi sporo kłopotu, bo... zrobiwszy zdjęcia, zasreberkowałam czekoladę i wiedziałam, że ja po prostu nie chcę jeść czegoś, co jest tak naaromatyzowane, nawet gorszego dnia. A jednocześnie tak obiektywnie, sama czekolada najstraszliwsza nie była. Nie lubię po prostu przerysowanych, nierealistycznych zapachów w jedzeniu. Już po otwarciu nawet nie chciałam jej do ust brać.

Całość wyszła w zasadzie prawie środkowopółkowo, ale o wiele za cukrowo i za sztucznie. Ogromny minus to takie naaromatyzowanie. Odpycha już na starcie. Bardzo żałuję, że dodali jedynie aromaty śliwek i cynamonu (?). Zwłaszcza owocowy wyszedł wstrętnie... choć nie dam sobie ręki uciąć, że mocno się wiązały. Sama mleczna czekolada z kakaowymi ciasteczkami też nie była smaczna (jakby inna niż jej czysta wersja, czyli Czekolada Mleczna + Ciasteczka). Z ciastek jakby umknął smak (mimo że było ich więcej), a naaromatyzowanej bazy nie sposób oddzielić od aromatów. Mimo iż całość to jedynie 50 gramów, nie da się - i co najważniejsze: nie chce się -  tego jeść. Cukier i wydźwięk aromatów tak mordowały, że było to po prostu nie do przebrnięcia dla mnie. Po dwóch kostkach dałam sobie spokój i oddałam Mamie. Jej nie smakowała. Też zjadła ze dwie kostki i uznała, że: "po prostu niesmaczna; za słodka, te ciastka jakieś takie nijakie, bez smaku; może tam czuć tę śliwkę i cynamon, ale jakoś tak niesmacznie, że nie chce się zupełnie tego jeść". Tak na marginesie: jadła ananasowo-imbirową i tamtą uznała za "dziwną" i nie wiedziała, czy pozytywnie czy nie, ale zjadła. Ta była natomiast dziwna niepozytywnie - obie tak orzekłyśmy.


ocena: 3/10
kupiłam: Auchan (ojciec płacił)
cena: 3,59 zł (50g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, ciasteczka kakaowe 8% (mąka pszenna, cukier, masło, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, substancje spulchniające: E450, E500, E503(ii);  naturalne aromaty, sól morska), serwatka w proszku, emulgator: lecytyna sojowa; aromaty, ekstrakt wanilii

3 komentarze:

  1. Oj tak. Naaromatyzowana przesadnie jest cała linia tych maleństw. Kurczę szkoda. Gdybym miała za nią zapłacić 4 zł i więcej (widziałam po 5 z czymś najdrożej) to bym się mocno zdenerwowała. Ja dałam 1.99 zł na przecenie w Auchan ale termin długi był jeszzcze. Miałam okazję zjeść tą z szampanem czy jakoś tak. Fu. Pokroiłam i tylko kostkę wzięłam resztę mama, ale chyba finalnie i tak skończyła w murzynku ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę, że Ty kupiłaś w promocji - mniej boli. Szampana nie cierpię, więc ja na tę na szczęście się nie skusiłam.
      Pokroiłaś? Kroisz czekolady zamiast łamać?
      Biedna mama, haha. Nie szkoda jej ciast takimi czekoladami psuć?

      Usuń
    2. Ona do murzyna ładuje wszystko co jej nie idzie :P pamiętam jak kiedyś wrzuciła tam nesquiki podrabiane ;)

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.