Na markę Casa Kakau Craft Chocolate trafiłam zupełnie przypadkiem w internecie, co mi się czasem zdarza. Sklep miał w ofercie też mnóstwo różanych rzeczy jako ponoć to, co najlepsze z Bułgtarii. Pomyślałam, że z tego kraju jeszcze tabliczki żadnej nie miałam, więc postanowiłam, że dam tej szansę, mimo że była ze słodzikiem, a więc czymś, czego nie cierpię. Jak doczytałam na potrzeby recenzji: "stewia jest sto razy słodsza od cukru i ma pozytywne skutki dla zdrowia, dla którego jest znana i stosowana od wieków jako naturalny słodzik". Co by nie napisać o jej zdrowotnych zaletach, smak mnie nie przekonywał. Tu przy zakupie kierowałam się, że w sumie te 8% to niewiele, ale potem te "sto razy słodsza" już mnie trochę przeraziło. Było jednak za późno. Starałam się nie nakręcać negatywnie i nawet dobrze mi szło, aż do momentu przepisywani składu do wpisu. Gdy zobaczyłam, że wymieszali dwa słodziki, w ogóle ręce mi opadły. Takich praktyk, jak mieszanie słodzideł, za nic nie mogę pojąć. Długo ją w czasie odkładałam, ale w końcu po okropnej Sobieraj Chocolate Czekolada Deserowa uznałam, że trzeba oczyścić szafkę z czekoladami z potencjalnych paskud słodzikowych.
Casa Kakau Natural & Pure Vegan Dark & Stevia to ciemna czekolada o zawartości 92% kakao z Ekwadoru, słodzona słodzikami: stewią i erytrytolem; bez cukru.
Po otwarciu poczułam delikatny zapach kwiatów i słodko-chłodnej mięty, przeplecionych niedookreśloną owocową nutą. Ta była soczysta, rześka. Z czasem pomyślałam o wodnistych, mniej słodkich melonach, przy których wychynęła cierpkawa, dzika róża. Do głowy przyszedł mi też mdławy deser na odtłuszczonym, nijakim mleku. Może w wariancie orzechowo-miętowym? W oddali w dodatku przewinęły się drzewne akcenty.
Tabliczka wyglądała na polewowo twardą. Przy łamaniu trzaskała jednak raczej cicho i krucho. Wydała mi się trochę krucha, mimo że się nie kruszyła, a do tego dziwnie zawilgocona. W przekroju dostrzegłam połyskujące kryształki.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, maziście i lepkawo. Była zbita, ale nie gęsta. Czuć w niej wodnistość, ale nie bardzo silną. Wydała mi się oleiście tłusta i ciężkawa. Choć początkowo zawisła nad nią sugestia pylistości, okazała się gładka i nawet jakby z ukrytą kremowością.
W smaku pierwsza przemknęła soczysta wiśnia... Wiśnia niepewna swojej wiśniowości? Jakby nieco zmrożona...? Poczułam słodycz wiśni i innych czerwonych owoców, splatającą się z ich soczystym kwaskiem. Wiśnia zmieniła się w czereśnię.
Do słodyczy owoców szybko doleciała słodzikowość. Wyraźnie dała o sobie znać, acz jeszcze nie pchała się na pierwszy plan.
W tle rozwinęły się po chwili drobne, wiosenne kwiaty. Nieśmiało zapuszczały się na przód kompozycji. Pomyślałam o przebiśniegach i krokusach, które odważnie wyłaniają się z trawy, mimo że czuć jeszcze chłód i gdzieniegdzie zalega śnieg.
Z tła na przód doszła lekowa goryczka. Początkowo bardzo delikatna, lecz rosła znacząco.
Owocowy wątek rozwijał się w tym czasie. Czerwone owoce... te wiśnio-czereśnie... zmieniły się w dżem i/lub syrop z dodatkiem owoców dzikiej róży. Ta nakręciła cierpkość. Kwasek a to rósł, a to trochę słabnął.
Gorycz z czasem jednak jakby przerosła chłodno-słodkawe zioła i odbiła w innym kierunku: wyraźnie lekowym. Lekowa goryczka zetknęła się z orzechami i lekką maślanością. Pomyślałam o włoskich, arachidowych i migdałach, do których z czasem dołączyła ziemia. Gorycz białych leków nie dała im się jednak zagłuszyć.
Gorycz leków dotarła też do owoców, zmieniając je w słodzikowe leki o smakach owocowych: dzikiej róży, wiśni. Przy goryczy leków jakby integralnie wpisaną w słodzikową słodycz, wychwyciłam iluzoryczną nutkę słodyczy białego cukru. Za jej sprawą wróciła myśl o dżemie i syropie z wiśni, czereśni i dzikiej róży. Nawet z kwiatową nutą.
Końcowo owoce przycichły, ale już i słodzik się zawahał. Słodzikowy chłód walczył ze słabnącą rześkością kwiatów. Kwiaty końcowo jeszcze nieźle się wykazały. Za nimi stanęła niedookreślona owocowość - rześko mdławe, cierpko-niedojrzałe melony?
Po zjedzeniu został jednak okrutnie słodzikowy motyw przede wszystkim i nieprzyjemny posmak goryczowatych leków, wiśniowo-różana nutka czegoś owocowego, a także motyw kwiatów. Czułam lekką ziemistość, ale podporządkowaną lekom. Zioła niby też były, ale słodzik panoszył się, odbierając im przyjemny charakter, a dodając denerwującą, chłodną słodycz. Jej słodzikowość po oderwaniu się na nieco dłuższą chwilę aż gryzła w język.
Czekolada wyszła niezbyt smacznie, ale też nie wyjątkowo okropnie. Cierpkość i gorycz miały lekowo-słodzikowy charakter, wyszły mało kakaowo, ale kakao o siebie walczyło. Nuty ziemi, orzechów, ziół jakby niedomagały przy słodziku. Owoce też zmieniły się w owocowe leki, ale na szczęście wyszły z tego, więc był to tylko epizod. Wiśnio-czereśnie i dzika róża, trochę melonów, a do tego sporo kwiatów mogłyby wyjść smakowicie, gdyby właśnie nie słodzikowo-lekowy charakter tego. Tabliczka wydała mi się jednak lepsza od Sobieraj Chocolate Czekolada Deserowa 60 %. Wciąż jako czekolada ogólnie nie warta polecenia, ale smakująca tak, że jak się kupiło, można zjeść. Jak się już przejdzie nad nutami napędzonymi przez słodzik do porządku dziennego. Myślałam, że dam radę całą, ale odpadłam przy ostatnim kawałku, trochę większym niż kostka, do którego już za nic nie umiałam się zmusić.
ocena: 5/10
kupiłam: Allegro
cena: 25 zł (za 70g)
kaloryczność: 587 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, erytrytol, stewia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.