niedziela, 28 lipca 2024

Eko Gram The Real Hazelnut Paste

Za każdym razem jak pomyślę o marce Ekogram czuję dumę, że mamy takiego zacnego, polskiego producenta. Na moje szczęście ich kremy orzechowe nie są zabójczo drogie (bo już inne produkty trochę owszem), a w dodatku w miarę łatwo dostępne. Mało, że w Krakowie mam ich firmowy sklep, są jeszcze w Rossmannach. O tej konkretnej paście przeczytałam, że zrobiono ją z bio orzechów z Turcji.

Eko Gram The Real Hazelnut Paste to krem / pasta w 100 % ze zmielonych prażonych orzechów laskowych; firmy Michał Pelc Anagram.

Po odkręceniu poczułam naturalnie słodkie, lekko prażone orzechy laskowe wtopione w złudną czekoladowość. Czekolada wydała mi się soczysta, raczej ciemnawa z goryczką, nakreśloną orzechowymi skórkami, które jednak jako one same się specjalnie nie zdradzały. Dało to wytrawnie-szlachetny efekt. Po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia zapach wydał mi się jeszcze słodszy, acz wciąż szlachetny.

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliło się bardzo, bardzo dużo oleju (17 łyżeczek), z czego suma summarum zlałam 9 łyżeczek (do oddzielnego słoiczka), a ogółem wymieszałam jakieś 8 (od razu 4 + potem 4). Tych krem wymagał, mimo że i tak nie był sucho-stwardniały, a jedynie podeschnięty w środku i na dnie.
W trakcie mieszania okazał się ciągnący i bardzo ruchomy, ale jednocześnie gęsty i konkretny. Nie wydawał się zbyt suchy, a do jednolitości mieszał się dość łatwo. Trochę to trwało, ale współpracował.
Pasta była idealnie gładka, co potwierdziło się też w trakcie jedzenia. W ustach rozpływała się powoli, zalepiając je konkretnie. Wydawała się w nich jeszcze gęstnieć. Przedstawiła się jako masywna i syta, ale też w pewien sposób miękka i aksamitna. Nie trafiłam w niej choćby na pojedyncze drobinki. Wydała mi się niecodziennie, aż dziwnie gładka. Mimo to gdy spróbowałam masę trochę pogryźć. Wtedy troszeczkę skrzypiała. Tłustość wydała mi się wycofana, wręcz ukryta i choć trochę oleista, to adekwatna. Całość wyszła konkretnie, ale nie zbyt ciężko.

W smaku pierwsze przemknęło mi gorzkawe, szlachetne kakao o prażono-orzechowym charakterze. Nagle orzechy uderzyły, spychając kakao na dalszy plan. Przedstawiły się jako prażone orzechy laskowe o średniej, acz wyraźnej słodyczy.

I wciąż rosnącej. Słodycz rosła jednak wraz z lekką wytrawnością. Pomyślałam o orzechach grillowanych z miodem. Z miodem... kakaowym? Przyszła mi też do głowy orzechowo-miodowa czekolada. Była ciemna, ale nie mocno gorzka, a w pewien sposób soczysta. Wytrawna, szlachetna i też słodka.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach czekoladowość wydała mi się palona i... po chwili stała się tylko czekoladową naleciałością. Acz wyczuwalną cały czas. Prawdopodobne przeprażenie orzechów przejawiało się jako palono-czekoladowa nuta, jednak nie było to tak oczywiste cały czas. Laskowce prażono-grillowano-palony wątek nieco przyciszyły i na trochę pokazały się z nieco łagodniejszej, maślanej strony. Słodycz przestała już rosnąć, ale w pewnej chwili i tak wydała mi się dość wysoka... tylko że tak... w ciemno czekoladowy sposób? To było jej apogeum, po którym zaczęła słabnąć.

Gorzkawy motyw kakao wrócił. Pomyślałam o palonym, cierpkawym kakao i orzechach laskowych oprószonych kakao właśnie. Ten motyw sugerowały goryczkowate, orzechowe skórki, które końcowo zrównały się ze słodko-prażonymi orzechami laskowymi.

Po zjedzeniu został posmak prażono-grillowanych laskowców z nieco wytrawniejszym echem skórek orzechowych i kakao. 

Krem bardzo, bardzo mi smakował i zaintrygował tym kakaowo-czekoladowym skojarzeniem. Skórki laskowców bardzo ciekawie wpisały goryczkę właśnie w czekoladowe realia. Myśli o grillowanych orzechach i czekoladzie miodowo-orzechowej też mi się podobały. Cudowne było to, że choć to wyraziste skojarzenia, czuć, że to orzechy laskowe je zafundowały. One były główną gwiazdą. Musieli wyprażyć je bardzo mocno, choć poszło to w bardziej grillowano-palony wydźwięk, który o dziwo przypadł mi do gustu (bo nie lubię za mocno prażonych kremów). Dzięki takiemu paleniu, nie było rozdźwięku między słodyczą orzechów, a goryczką skórek - bo ewidentnie orzechy zmielono wraz z nimi. Krem był słodki, ale i pozytywnie gorzki, wytrawniejszy. Także na plus gęsta konsystencja - kremy z laskowców lubią iść w rzadkość. Tu jednak żal mi trochę miazgowego efektu - bo ta idealna gładkość wyszła aż trochę dziwnie.
Gdyby był chociaż odrobinę bardziej miazgowy, zdecydowanie przebiłby Grizly Krem z orzechów laskowych 100% w tubce. Mimo jednak drobniutkich wad (dużo oleju, idealna gładkość), był na tyle niecodzienny i pyszny po prostu, że wystawiłam 10 i tak, bo się po prostu zakochałam. Trochę oko przymykając na to i owo, ale... nadrabiał skojarzeniami z czekoladą. Przy czym naprawdę podkreślam: ja go pokochałam za specyfikę, przy czym wiem, że nie każdemu może ona odpowiadać.
Dałam powąchać Mamie, ale jej ten zapach wcale się nie podobał - uznała go nawet za mało orzechowy.
Stąd obstawiam, że nie każdemu może pasować tak słodko-gorzki krem; przyzwyczajeni  do jasnych i słodkich kremów mogą mieć z nim problem.


ocena: 10/10
kupiłam: Rossmann
cena: 34,99 zł (za 300g)
kaloryczność: 710 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: 100% prażone orzechy laskowe

2 komentarze:

  1. Witam Cię serdecznie. Śledzę ten blog już od wielu lat i dlatego odważę się zapytać. Czy orientujesz się czy gdzieś jest dostępna w sprzedaży czekolada marki Halba? Bardzo przepraszam, że nie na temat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, nie przepraszaj. Miałam podobny problem, szukałam ich, ale niestety, w Polsce chyba są nie do zdobycia. Ja swego czasu napisałam do producenta i mi wysłali, bym mogła je zrecenzować. Obstawiam więc, że pisząc do nich, da się je zakupić przez internet.
      Również pozdrawiam.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.