piątek, 26 lipca 2024

Zotter Labooko Colombia 80 % Dark Chocolate ciemna z Kolumbii

Jakiś czas po tym, jak zachwyciła mnie nowa wersja jednej z przepysznych czekolad (Chapon Colombie 2024), naszło mnie na ten sam kraj pochodzenia kakao, ale w formie czekolady jeszcze mi nieznanej zupełnie. Na szczęście jedna z nielicznych nowych ciemnych Labooko Zottera była właśnie stamtąd. Do jej stworzenia wykorzystał względnie innowacyjną, acz dla samego Zottera wcale nie taką nową, metodę FMR (Fine Mist Roasting), zgodnie z którą podczas prażenia dodaje się wodę, z której robi się mgła, obniżająca temperaturę. Dzięki temu prażenie ma być subtelniejsze - by kakao mogło jeszcze lepiej przedstawić swoje nuty. A te ponoć były ciekawe - zadbała o to kooperatywa Cooagronevada, prowadzona tylko przez kobiety. Mieści się na zboczach gór Sierra Nevada de Santa Marta. Odrestaurowano tam stare ziarna trinitario i Criollo. Brzmiało to bardzo dobrze! Acz... Moje wątpliwości budziło wymieszanie cukrów 1:1, jednak liczyłam do końca, że nie przełoży się to na strukturę i np. nie trafię na kryształki.

Zotter Labooko Colombia 80% Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao trinitario i Criollo (prażonego metodą FMR) z Kolumbii, z regionu gór Sierra Nevada de Santa Marta; konszowanie trwało 12 godzin; słodzona cukrem trzcinowym i Muscovado.

Po otwarciu poczułam zapach żółtych owoców z przewijającymi się na pewno morelami i kwaśno-słodkim, soczystym ananasem, zestawiony z ciężką słodyczą melasy, wchodzącej w ciastkową strefę oraz ziemią. Czy w zasadzie jedynie obietnicą wilgotnej ziemi. Z tą wiązała się lekka gorzkość, podkręcona mleczną kawą. Słodycz melasy i owoce połączyły kompletnie scukrzone, nieco żywiczne rodzynki i chyba akcent niemal czarnych, miękkich bananów. Przebić próbowała się niedookreślona orzechowość i wilgotny marcepan. W kwasku kryły się jeszcze jakieś czerwone owoce (wiśnie, ale w czymś, np. marcepanie) i nutka alkoholu. Owoce sugerowały wino, ale z kolei melasa coś mocniejszego i cięższego.

Tabliczka wyglądała na tłustawą, jednak była też twarda i masywna, jak na ciemną przystało. Przy łamaniu trzaskała głośno w chrupki sposób. 
W ustach rozpływała się w tempie średnim i rzadkawo-kremowo. Była maślano-tłusta i przez pewien czas zbita, acz ochoczo miękła. Pokrywała podniebienie gładkimi warstwami lepkiej mazi. Odebrałam ją jako wręcz zawilgoconą oraz, mimo że w sumie nie była rzadka (acz bardzo gęsta też nie), nieco wodnistą. Końcowo ściągała.

W smaku już w chwili robienia kęsa poczułam słodkie ciastka z karmelem. Wraz z kolejnymi chwilami wizja herbatników z ciągnącym karmelem, polanych czekoladą tylko się umocniła. Czekoladą mleczną? Słodycz rosła bez ogródek, a ta wydała mi się delikatna, mimo że także gorzkość się pojawiła.

W oddali przemknął mi ciężki kwasek. Chyba trochę alkoholowy? Pomyślałam o winie. W pierwszej chwili czerwonym, ale po chwili już raczej o czerwonych owocach, a winie to białym i... dziwnie mocnym?

Słodycz szybko rosła i umacniała się. Soczyste naleciałości pokierowały ją w stronę rodzynek. To też jednak rodzynki ciężko-słodkie, scukrzone kompletnie... W większości. Bo jednak soczystość zawalczyła o coś kwaśniejszego - rodzynki Golden?

Gorzkość nie czekała, aż ją słodycz całkiem zagłuszy. Zaserwowała mi gorzką kawę czarną, acz... parzoną alternatywnymi metodami, a więc z nutami bardziej soczystymi. Prawie kwaskawymi? Po chwili do kawy wlało się mleko.

Za gorzkością zaznaczyła się lekka maślaność, zaraz przechodząca w orzechy i wilgotny marcepan. Marcepan bardziej orzechowy niż konwencjonalnie tylko migdałowy? Marcepan z alkoholem, a dokładniej z... rumem? Na pewno był to marcepan w słodkiej czekoladzie i z owocami. I już po chwili czy dwóch, bardzo rumowy na pewno.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do gorzkości dostała się wilgotna ziemia, nakręcająca mocniejszy charakterek. Była to ziemia ciemna, wilgotna i mulista, błotnista. Dużo było w niej... wody? 

Rodzynkom udało się wprowadzić więcej owoców. Czułam mieszankę żółtych, z przewagą moreli i ananasa. Były jednak tak słodkie, że po głowie chodziły mi suszone i liofilizowane. I może... alkohol zdradzający ich nuty? Wychwyciłam jeszcze też ciężko słodkie banany.

Raz czy drugi pomyślałam o dziwnie mocnym białym winie, ale gdy nasiliła się słodycz melasy, rum zrobił się jednoznaczny. I poczułam rodzynki nasączone w rumie.

Melasa przypomniała o ciastkach z karmelem. Acz tym razem w wersji bardziej melasowo-ciężkiej. Melasa próbowała tu zdominować wszystko inne. Wyobraziłam sobie ciastka z orzechami i rodzynkami (typu Jeżyki). Podwyższyła słodycz marcepanu, a w nim pojawił się owoce - ananas i rodzynki, może też pojedyncze wiśnie? Wydaje mi się, że raz czy drugi przemknęła nawet czerwona porzeczka. W marcepanie zagościł niski kwasek.

Gorzkość jednak wywalczyła sobie należyte, dominujące miejsce. Podkradła od rodzynek pewną żywiczność i poszła w kierunku kadzidlanego, słodko-gorzkiego dymu. Wtórowała jej wilgotna ziemia. Łagodzące, maślane motywy zmieniły się w marcepan z mieszanką wymienionych już owoców, w ciemnej, soczystej czekoladzie.

Po zjedzeniu został posmak kwaskawych owoców żółtych, w tym ananasa, oraz nieokreślonych czerwonych suszonych i bardziej orzechowego marcepanu. Niby czułam maślaność, ale znikomą. Goryczkowata, wilgotna ziemia dopuściła trochę ciężko-słodkiej, palonej melasy, walczącej o obraz ciastek z karmelem i rodzynkami o dosadnym, scukrzonym wątku. Przy nich znalazł się też cukrowy rum.

Czekolada bardzo mi smakowała, była ciekawa, acz trochę podpadła mi nutą melasy o zbyt imperatywnym charakterze. Gdyby nie ona, od pierwszych sekund byłam gotowa wystawić 10 i marzyć o zdobyciu kolejnych tabliczek. A tak ciężka melasa jednak trochę przeszkadzała. Ciastka z karmelem, marcepan zmieniły się w ciastka z karmelem, rodzynkami i orzechami oraz bardziej orzechowy marcepan z suszonymi owocami. Czułam suszono-liofilizowanego ananasa i morele, inne żółte oraz akcent czerwonych oraz rodzynki. Te wiele zrobiły, bo łączyły poszczególne wątki. Scukrzone owoce były intrygujące. Poczucie wilgotności też - wilgotny marcepan, wilgotna ziemia. Ziemia, soczysta kawa nakręciły charakter tej czekolady, mimo maślano-mlecznych akcentów łagodzących. Wino białe i rum zwieńczyły to wszystko, trochę poskramiając jednak melasę.
Porządnie gorzka, kwaskawa w ciekawy, nieoczywisty sposób czekolada była... nie przesłodzona, ale niestety dosadnie słodka. Gdyby nie cukier Muscovado, byłaby to wielka miłość od pierwszego kęsa. Z kolei gdyby rozpływała się wolniej i miała gęstszą, masywniejszą strukturę, 10 byłoby pewne.

Akcent czerwonych owoców i maślaność miały w sobie coś podobnego do Chapon Colombie (w sumie i do wersji dawnej z 2022 Chapon Colombie Torrefaction Longue / Conchage Long, jak i nowej 2024) Herbaty Chapon pasowały z charakteru do ziemi i kawy Zottera.


ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 19,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 597 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, pełny cukier trzcinowy, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.