wtorek, 2 lipca 2024

Koska Findik Pureli Tahin Pekmez Tahini & Grape Molasses with Hazelnut Puree

Kupienie tej tubki było szybką decyzją. Chyba nawet trochę bezmyślną, bo podczas comiesięcznych zakupów z ojcem. Biorąc to, kojarzyłam wzrokowo z internetu i nie wiedziałam jeszcze, czy sobie, czy Mamie. Ona dość sporo narzeka, że obecnie nie ma z czym jeść kaszy manny. Pomyślałam o niej, ale końcowo to ja tubkę przygarnęłam, bo w sumie ja z kolei nie mam za bardzo z czym jeść jaglanki. A smaki chałwowe bardzo lubię! Nutura Premium Krem Chałwowy jednak uwielbiam za bardzo sam, łyżeczką, by dodać go do kaszy. Do niej widziało mi się coś rzadszego, a właśnie taką konsystencję sugerowała tubka. Marka Koska kojarzyła mi się z całkiem spoko chałwami, więc nie bałam się, że wyjdzie jakiś potworek. Co i jak, poczytałam dopiero w dniu otwarcia tubki i wówczas straciłam pewność, jak to może wyjść. Bazą okazała się melasa z winogron, nazywana w Turcji pekmez. To ponoć bogate źródło żelaza, wapnia, potasu i magnezu oraz przeciwutleniaczy, witaminy A, witaminy C oraz witamin z grupy B. I ponoć wspiera odporność... Czyli zdrowy zasładzacz? Miałam nadzieję, że smaczny do tego.

Koska Findik Pureli Tahin Pekmez Tahini & Grape Molasses with Hazelnut Puree to melasa z winogron z pastą sezamową i z puree z orzechów laskowych; u mnie jako w wersji w tubce (40g).

Po otwarciu, gdy wąchałam prosto z tubki, poczułam niezbyt przyjemny, strasznie słodki zapach, który zalatywał taniością i kojarzył się z kremami typu Nutella. Czułam orzechy laskowe dość dobrze, a także złudnie kakaowy motyw, mieszający się z ciężko-paloną, niemal przypaloną słodyczą melasy. Sezam jakoś się ukrył. Gdy wycisnęłam krem do miski i już w trakcie jedzenia, na tle jaglanki sezamowość zmieszana z przypaloną słodyczą i Nutellą trochę się wyłoniła, ale i to nieznacznie. Pojawiło się też skojarzenie z palonym miodem. Cały czas wydawało się to raczej mulące.

Krem niezbyt łatwo wycisnąć z tubki, ale nie było to też jakoś specjalnie trudne. Po prostu trzeba mocno cisnąć, bo był gęsty i zbity. Miał konsystencję dość stałą. Wyglądał na śliską masę, a w dotyku okazał się kleiście lepki, jak klej. Trochę się ciągnął, nie spływał z łyżeczki, a mocno się jej trzymał. Dał się poznać jako plastyczny, można go dosłownie formować.
W ustach rzedł w tempie umiarkowanym, średnim. W nich okazał się gładkawy, zbity w sposób jakby... mocno zżelowany i wciąż kleisty. Był teoretycznie gładki, ale czuć w nim lekki element jakby przecierowości i marginalny miazgi sezamowo-orzechowej. Pojawiło się też skojarzenie z miodem, acz w wersji bardziej kleistej. To też jakby tak wymieszać miód, masywność kremu orzechowego z amerykańską owocową galaretką "jelly".
W ciepłej jaglance pasta trochę zrzedła, ale nie tak, jak się spodziewałam. Trzymała się na wierzchu, utrzymała gęstość i kleistość. Gdzie miejscami podpłynęło do niej więcej ciepłego mleka, z nim już jakoś chętniej się mieszała. Ze struktury niezbyt pasowała mi do takiej nawet masywnej kaszy. Obstawiam, że z delikatniejszą manną współpraca byłaby jeszcze gorsza.
Osobliwa struktura - mi za nic nie odpowiadała, a wręcz odpychała. I nie umiem powiedzieć, z czym to wyszłoby dobrze. Czytałam, że tureckie dzieci jedzą melasę z winogron z chlebem, ale mnie się to nie widzi.

W smaku od razu po ustach rozszedł się splot wysokiej, ciężkiej słodyczy i goryczy. Wyobraziłam sobie przypalony cukier - melasę, jak nic! Taką zwykłą, cukrową... choć w miarę jedzenia rzeczywiście może i czegoś bardziej owocowego się tam doszukałam.

Zwłaszcza gdy próbowałam ten krem sam, za słodyczą pojawiła się pewna taniość... wprowadzająca motyw kremu kakaowo-orzechowego typu Nutella. Złudna kakaowo-czekoladowa nuta chwilami wydawała mi się lekko plastikowa. Orzechy laskowe czuć. Gdy próbowałam kremu osobno, zaskakująco wyraźnie, acz wciąż nie mocno. Wprowadziły pewne złagodzenie i trochę wydobyły z oddali sezam. Acz wciąż osadzony w nutellowatych realiach.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach sezam w dużej mierze dołożył się do goryczki, a następnie zmieszał się z łatwością z melasą. Słodycz jednak nie szczególnie się z nim łączyła. Tanio-plastikowa była jakby obok. Przypalona nuta i całkiem intensywna sezamowość z chałwą się nie kojarzyły.

Sezam też poszedł w nieco przypalonym kierunku. Pojawił się goryczkowaty tahini - jakby go ktoś trochę dodał do Nutelli. I do końca  czuć, że to przede wszystkim melasa.

Po zjedzeniu już małej ilości został niesmak przypalonej słodyczy... no właśnie melasy, sezamu, a także tani wątek, jakby coś udawało krem czekoladowo-orzechowy. Laskowce czuć całkiem nieźle, prawie na równi z sezamem, tylko że... sezam był jedynie nutą dodaną do melasy. 

W mlecznej kaszy wyszło to nieco łagodniej. Słodycz nie wydawała się aż taka przypalona, goryczka była niższa, ale żadna z nich nie wyszła zbyt szlachetnie. Jaglanka pozwoliła szaleć melasie, zagłuszając trochę sezamowo-orzechowy wątek. Skojarzenie z kremem czekoladowym miało się nieźle, ale nie był to krem wysokiej jakości. W posmaku, może przez zestawienie z mlekiem, wyszła soczystość, jakby niewinogronowa winogronowość... taka czysta słodycz bez wyraźnego smaku winogron. W kaszy chałwowo to-to też nie smakowało.

Produkt mi nie odpowiadał. Niezbyt mi to smakowało i nie potrafię sobie wyobrazić, do czego mogłoby pasować. Osobliwa struktura bardzo zbitego, kleistego żelu oraz ten mocarnie słodki i goryczowato-przypalony smak wyszły dziwnie. Sezamowość i orzechy laskowe nie miały więc przyjemnego otoczenia. Zaskoczyła mnie plastikowa nuta kremu typu Nutella, a także to, że całość kojarzyła się ze zwykłą melasą - nie czuć winogronowości, ale nie były to miłe niespodzianki. W kaszy jaglanej też się nie sprawdziło - kasza za wiele nie pomogła. Na michę kaszy dodałam prawie całą tubkę, do końca zastanawiając się, czy wyszło to bardziej "ciekawie na plus", czy "nieprzyjemnie, ale przynajmniej ciekawie". Od pierwszej łyżki kaszy z tym kremem wiedziałam jednak, że za nic nie chcę do tego  wracać. Nie moja bajka. Acz produkt chyba niezły - przez skojarzenie z Nutellą tak sobie pomyślałam, że z dwojga złego na pewno wolałabym już krem Koski, a i jeśli w Turcji jest to podobnie powszechne co u nas Nutella, to pozazdrościć.

Dosłownie odrobinę zostawiłam Mamie - nie umiałam zgadnąć, czy jej posmakuje, czy nie, ale bardzo chciałam jej pokazać ciekawostkę (i chciałam wiedzieć, czy następnym razem jej nie kupić). I zaskoczyła mnie! Jej opinia: "Troszeczkę spróbowałam samego tego powiedzmy, że kremu, łyżeczką, a trochę posmarowałam na swoim cieście (biszkoptowy keks). I smakowało mi  to! Aż się zdziwiłam. Natychmiast w głowie pojawiły mi się słowa: roślinna Nutella. Zaskakująco czekoladowe, idealnie wyważone jeśli chodzi o słodycz i gorzkość. Sezamu co prawda nie czułam, ale i tak było to bardzo smaczne i ciekawe, takie niecodzienne. Jedyna wada to konsystencja takiego kleistego gluta, co to jakoś do niczego nie pasuje, więc tyle co spróbowałam wystarczy i więcej nie chcę, mimo że smaczne".


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 3,78 zł (za 40g)
kaloryczność: 500 kcal / 100 g; sztuka ok. 273 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: melasa z winogron 53%, pasta sezamowa 35%, puree z orzechów laskowych 12%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.