Chapon Madagascar z 2023 mnie zachwyciła i chciałam do niej wrócić. Niestety, na przełomie 2023/24 marka zmieniła dodawany do czekolad cukier z trzcinowego na biały, co mnie bardzo zasmuciło. Przez pewne zamieszanie z informacjami na stronie, koniec końców skończyłam z nową madagaskarską tabliczką. Wierzyłam, że wciąż będzie smacznie, choć kilka tych ze zmienionym cukrem sprawiało mi żal, bo jednak drobniutkie różnice niestety czuć.
Chapon Cacao Rare Madagascar to ciemna czekolada o 74% zawartości kakao z Madagaskaru; wersja od 2024.
Po otwarciu poczułam duszone i kandyzowane śliwki, słodkie, dojrzałe ciemne wiśnie i śliwki w alkoholu oraz cukrowy likier śliwkowy z nutą wiśni. Niby przeważały śliwki, ale wiśnie jakby starały się przypominać im o soczystości. Było słodko, ale też kwaskawo i soczyście. Powagę przyniósł ciemny chleb z masłem, które od razu jakby łagodziło gorzkość. W tle czułam też migdały. Od masła odbiegała lżejsza nutka maślanki - może wiśniowej?
Tabliczka była twarda w chrupki sposób i przy łamaniu wydawała z siebie średnio głośne dźwięki.
W ustach rozpływała się powoli, w kremowy sposób. Zachowywała kształt i zbitość w zasadzie do końca, ale dała się poznać jako miękka i niezbyt gęsta. Trochę jak zbita grudka budyniu, który ogólnie jest rzadko-wodnisty, a z którego z czasem wyciska się soczystość.
W smaku przywitała mnie znacząca słodycz, do której zaraz dołączyła słodka i soczysta wiśnia. Pomyślałam o wręcz wiśnio-czereśni koktajlowej, zrobionej jakoś na słodko, po czym pojawiła się jeszcze kandyzowana śliwka. Kontrastowo wiśnia zerknęła w świeższym kierunku.
Odnotowałam maślany przebłysk.
W tle przewinęły się cytrusy: cytryna też trochę jakby podkandyzowała. Kwasek lekko wzrósł - o siebie zawalczyła cytryna po prostu i przemknął grejpfrut.
Z oddali przybyła chlebowa nuta. Ciemny chleb szybko przybierał na mocy. Zdawał się kryć odrobinkę kwasku zakwasu, a także otworzył drogę pieczono-palonej nucie. Ta przełożyła się na gorzkość - niby odważną, ale której jakby nie chciało się próbować zdominować kompozycję. Maślaność pozwoliła więc sobie na drobne wtrącenia.
Słodycz cały czas rosła. Poniekąd wydawała się jakby odcięta od reszty, a częściowo związana była z owocami, przekładając się na myśli o cukrowym likierze śliwkowym (mirabelkowym?), upitych śliwkach-czekoladkach i śliwowicy, ale wszystko to z echem czerwonych owoców. Mimo słodyczy, kwaśność nasilała się.
Do gorzkości podeszła ziemia, ale i ona mocno jej nie podniosła. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa chleb złagodziło masło, którym jakby go posmarowano. Maślaność sprawiła, że słodycz wydała mi się jeszcze wyższa.
Ziemia podskoczyła, ale to na zasadzie kontrastu, bo podskoczyła też słodycz. Łagodząca maślaność pod wpływem gorzkości zmieniła się za to w migdały. Czy raczej krem migdałowy? Wręcz nieco przesadnie cukrowy nugat migdałowy? Albo biały nugat (jak kawałki z Toblerone w wersji szlachetniejszej?).
Nabiał... maślanka? Przemykał jakby bokami. Z nim związało się trochę owoców. Może kefir śliwkowy, jogurt wiśniowy? Kwasek niby kumulował się, ale nie był bardzo wysoki. Zaraz jednak do nabiału - kefiru? jogurtu śmietankowego? - doszły jeszcze cytrusowe akcenty. Pomyślałam o cytrusowym serniku z kandyzowaną skórką cytryny i pomarańczy. Ten już zapewnił wyraźniejszy wzrost kwaśności.
Cały czas czułam też sporo śliwek, ale właśnie jakiś zacukrzonych. Wydawały się aż gryźć w język... może też trochę alkoholowo, jak nalewka z mirabelek czy nawet śliwowica? Słodycz ogólna wzrosła nieco przesadnie i kwaskawo-cierpki sok wiśniowy nie pomógł.
Gorzkość jakby opadła z sił. Migdały i ziemia zmieniły się w drzewa. Gorzkość próbowała trochę wchłonąć łagodzące motywy, co przełożyło się na myśl o węglu, ale średnio jej to szło. Udało się jej końcowo za to wydobyć goryczkę z cytrusów, wypychając trochę bardziej na przód grejpfruta. Chociaż i słodycz miała coś do powiedzenia, kierując go w stronę słodkiego napoju grejpfrutowego.
Na dosłownie samej końcówce swoich sił spróbowały jeszcze migdały. Wrócił ciemny chleb z masłem, a kwasek pochłonęła maślanka. Owocowe nuty nieco uciekły - zostały tylko za słodkie, duszone śliwki mirabelki.
Po zjedzeniu został posmak kwaskawy za sprawą grejpfrutów, wiśniowego... czegoś. Soku i nabiału oraz słodko-gryzący motyw duszonych, upitych śliwek mirabelek i śliwowicy, aż lekko gryzącej w język. Czułam znaczącą, prostą słodycz, a także ziemiście-chlebowo-migdałową powagę, związaną z lekką goryczką.
Już zapach był podobny do Chapon Madagascar z 2023, ale w dzisiaj prezentowanej to już on zdradził, że będzie po prostu nieco bardziej słodko, a uciekł szlachetny element palonego karmelu. Ogólnie były podobne, do rozpoznania, tylko... dzisiaj przedstawiana wydała mi się słodsza, przy czym słodycz ta była mniej wpisana w nuty, a trochę taka "obok" i czasem za bardzo narzucała się owocom, przemodelowując je. Gorzkość i kwaśność na tym straciły. To wciąż pyszna czekolada, o tych samych nutach, ale... w nieco bardziej topornym wydaniu.
ocena: 9/10
kupiłam: chocolat-chapon.com
cena: €8 (około 34 zł; za 75g)
kaloryczność: 569 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakaowe, cukier, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.