Tę tabliczkę postanowiłam zabrać ze sobą na trasę na Szpiglasowy Wierch, do którego to już robiłam trzecie podejście. Tym razem miał być mój! Najpierw jednak trzeba było do niego dotrzeć, klasyczną trasą od parkingu na Morskie Oko, z którego poszłam do Doliny Pięciu Stawów. Pogoda jednak zaczynała tak się psuć, zaczęło lać, że zwątpiłam, co to będzie i z drogi zawróciłam parę kroków do schroniska, by zastanowić się, co dalej. W jego okolicach postanowiłam porobić zdjęcia czekoladzie. Ta była obiecująca, bo jej ciemna wersja Beskid Chocolate Peru Ukajali River Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao, była zniewalająca. Ok, nie sądziłam, by mleczna tak samo mnie w sobie rozkochała, ale jednak - mimo że nie po drodze mi z mlecznymi - wciąż mogła to być bardzo udana degustacja. Podobnie jak podlinkowaną, dzisiaj przedstawiają czekoladę zrobiono z lokalnej odmiany comun i kilka innych odmian gatunku Trinitario (ICS-1, ICS-39, ICS-95, TSH-565). Dostarczyli je rolnicy znad rzeki Ukajali w ramach projektu Arawak. Ten jest wspólnym dziełem Casa Franceschi i Villa Andina na rzecz rozwoju zrównoważonych i ekologicznych upraw aromatycznych odmian kakao.
Beskid Chocolate Peru Ukajali River Czekolada Rzemieślnicza Mleczna 50 % Kakao to mleczna czekolada o zawartości 50% kakao trinitario i comun z Peru, z dorzecza rzeki Ucayali.
Po otwarciu poczułam wyraziste, pełne i jakby wręcz wiejskie mleko z przyprawami korzennymi i soczystością w tle.
W niej przemknął mi grejpfrut i coś słodszego - czerwono dżemowego? Przyprawy korzenne przechodziły trochę w słodki, waniliowo-korzenny biszkopt.
Tabliczka była twarda i masywna. Przy łamaniu trzaskała konkretnie, zapowiadając gęstość.
W ustach rozpływała się średnio wolno. Wykazywała kremową gęstość, a także maślaną tłustość. Była idealnie gładka i dość zbita, a jednocześnie lepkawa. Znikała niczym tłuste mleko.
W smaku od początku czułam dużo słodyczy o nieco korzennym charakterze.
Mleko subtelnie dopłynęło z oddali. Nasilało się jednak szybko, z łatwością wkraczając na pierwszy plan. Dominowało i w takim stopniu trwało bardzo długo. Acz po paru chwilach dopuściło do siebie trochę innych akcentów.
W tle, też trochę w przyprawach korzennych zaznaczyła się subtelna gorzkość i nuta drzew. Wyobraziłam sobie kwitnące jasnym i bardzo słodkim kwieciem drzewka owocowe.
Słodycz cały czas rosła, ale w pewnej części, nabrała trochę soczystości niespotykanie słodkiego grejpfruta, który jednak sam w sobie nie był tak mocno wyczuwalny, a tylko jako sugestia - tu bardziej chodziło o jego soczystość niż smak. To jednak idealnie zgrało się z goryczkowatym drewnem i ciepłym cynamonem. Przyprawy korzenne wzbogaciło sporo wanilii, a gorzkość zmieniła się w gorzkawość.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa mleko znów zaczęło wyraźnie dominować. Słodycz wydała mi się już nie tylko ciepło-korzenna, ale też... Ciepła niczym słoneczny dzień na wsi? I palony karmel. Pomyślałam też o słodkim cieście z maślanym kremem.
Z czasem niedookreślone ciasto z kremem zmieniło się konkretnie w maślany biszkopt - wciąż przełożony mocno maślanym kremem, o lekko korzennym smaku czy bardziej tylko korzennym cieple, który wzbogaciła lekka soczystość. Postawiono go na stole obok bukietu kwiatów o drapiącej słodyczy i przy szklance mleka. Mleko związało się z akcentem budyniu - może krem do ciasta był budyniowy?
W oddali wychwyciłam jeszcze soczystą słodycz... Czerwonych owoców? Zerkających w stronę mocno słodkiego, kwiatowego wina? Do głowy przyszedł mi też przesłodzony chyba wanilią dżem czerwonego koloru (z truskawek?).
Mleczność pozwoliła słodyczy na spory podskok na koniec, ale sama też była bardzo wyrazista. Wciąż miała sielsko-naturalny, wiejski charakter. Podkreśliło to echo drzew i... sianka?
Po zjedzeniu został posmak słodkiego mleka, kwiatów i lekkiego karmelu z ciepłem przypraw, w tym cynamonu i wanilii, a także echo grejpfruta i pół-echo, ledwo uchwytny motyw czerwonych owoców o wręcz dżemowym charakterze. Ten podkradał się pod cukierkowo słodkie czerwone wino. Zpalątały się też pojedyncze drzewa.
Znając smak Beskid Chocolate Peru Ukajali River Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao jestem w stanie powiedzieć, że to to kakao, ale w ciemno bym nie zgadła regionu, a już na pewno konkretnego odpowiednika. Dzisiaj przedstawiana jednak skupiła się na mleku i drapiącej słodyczy. Kwiaty i biszkopt znane mi z podlinkowanej wzmocniła wanilia i budyniowy motyw. Wszelkie owoce tu zeszły do poziomu jedynie soczystości. Mnie jakoś łatwo to zasładzało i nudziło. Gorzkawość, korzenność próbowały zaserwować coś charakterniejszego, ale wygrywała słodycz i mleko, co w moim odczuciu wyszło nudno, bo wolałabym to w gorzkość lepiej się wczuwać. Nie moja bajka, a po prostu dobra mleczna czekolada o zawartości 50%. Ani nie zachwyca, ani nie można jej czegoś zarzucić za bardzo (kwestia zasłodzenia jest względna - mi było za słodko, ale rozumiem, że to jednak mleczna).
Znudziła mnie po 23 gramach, więc resztę (czyli 47g) przyniosłam z gór Mamie. Ta opisała ją: "Smaczna ta czekolada, ale taka... zwyczajnie smaczna, a nie jakoś szczególnie zachwycająca, czego można by się po Beskidzie spodziewać".
ocena: 8/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 25 zł (za 70 g; ja dostałam)
kaloryczność: 544 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakaowca, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, cukier trzcinowy nierafinowany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.