piątek, 20 grudnia 2024

A. Morin Venezuela Guasare noir 70 % ciemna z Wenezueli

Przed każdym niejedzonym dotąd Morinem czuję ogromną ekscytację. Nie inaczej było w przypadku tabliczki z kolejnego regionu Wenezueli. Dotąd o tej zawartości kakao tego producenta jadłam 3 różne - wszystkie miały różne oceny (8-10). Zastanawiałam się, do której będzie najbliżej dzisiaj prezentowanej. Rzeka Guasare płynie blisko Kolumbii i z tego co poczytałam, niektórzy twierdzą, że kakao z jej okolic ma w sobie sporo ze starych, kolumbijskich ziaren Criollo. Brzmiało dobrze. A przy okazji trafiłam na informację, że kakaowce nad Guasare mają imponująco duże owoce.

A. Morin Venezuela Guasare noir 70% to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Wenezueli, z regionu rzeki Guasare.

Po otwarciu uderzył zapach drzew jakby przeplecionych soczystymi cytrusami. Drzew, które dopuściły do siebie trochę delikatnych, kwitnących kwiatów, a także lekką, paloną gorzkość. Wyraźnie zarysowała się soczysta i słodka pomarańcza, z cytrusowo goryczkowatym echem... jakiegoś likieru cytrynowo-limonkowego? Pomyślałam o drinku gin&tonic z wkrojonymi cytrusami. Paloność podkradła się też do nich, a że całość była dość dosadnie słodka, pomyślałam o kruchych, cytrusowych ciastkach.

Twarda, lekko pylista w dotyku tabliczka podczas łamania trzaskała konkretnie i głośno. 
W ustach rozpływała się powoli. Była zbito-kremowa. Długo utrzymywała swój kształt i nawet pewną twardawość, roztaczając mazisto-zawiesinowy smar po całych ustach. Była średnio tłusta i lekko soczysta.

W smaku przywitała mnie słodycz z delikatnie palonym tłem. W pierwszej chwili słodycz wydała mi się nieco palona, że przez myśl przemknął mi karmel, ale jak to był on, musiał być palony bardzo, bardzo lekko.

W słodycz wpisała się także owocowa soczystość, reprezentująca miękkie, bardzo słodkie morele. Za sprawą ich soczystości, pewna część słodyczy się oddzieliła i sprecyzowała obraz. Oto oczami wyobraźni patrzyłam na ciastkach z karmelową nutką. Pomyślałam o herbatnikach z warstwą karmelu (coś a'la Twix w wersji ciastkowej i szlachetnej, z ciemną czekoladą).

Palona nuta od słodyczy nieco też się oddaliła i zaserwowała gorzkość. Początkowo lekką, ale odważnie rosnącą.

Owoce w tym czasie, jako wątek też niby słodki, ale oddzielny wplotły subtelny kwasek. Obok moreli pojawiły się nieśmiałe, słodko-kwaśne truskawki i słodkie, a tylko z zaznaczonym kwaskiem, pomarańcze.

Ciastka zgubiły gdzieś karmel. Zmieniły się w zwyklejsze herbatniki po prostu - acz jako że gorzkość kakao trzymała się ich, to już nie były ciastka oblane czekoladą, a delikatnie kakaowe. Z goryczką podkreśloną palono-pieczoną nutką?

Uderzyły drzewa. Wyszły na pierwszy plan, na moment odciągając uwagę od niepewności odnośnie poszczególnych nut. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jeszcze podkreśliła je palona nuta. Na zasadzie kontrastu przy niej drzewa wydały mi się jeszcze bardziej pełne życia, z wręcz soczystymi liśćmi. Rosły, skąpane w słońcu. Dominowały, ale nie zagłuszały reszty nut, które jakby... dopiero przekonywały się do siebie?

Promienie słońca wydawały się rozgrzewające i... drapiące? Przemknął mi przez myśl miód pomarańczowy i kwiaty pomarańczy. Miód... z dodatkiem słodko-kwaskawej pomarańczy, taki bardziej udziwniony? 

Cytrusy rozkręciły soczysty kwasek. Goryczka trzymała się ich w najlepsze za sprawą skórek. Przez myśl przemknął mi drink gin z tonikiem, do którego wkrojono plastry cytryny, limonki i pomarańczy. Drzewa i ogólna gorzkość nadały bowiem cytrusom poważniejszego charakteru.

Wróciła nutka czerwonych owoców - truskawki jednak jakoś osłabły. Wychwyciłam odrobinkę cierpko-kwaskawych, ale dojrzałych wiśni - tej większej, słodszej odmiany. Wciąż jednak kwaskawej. Wpisanej jednak jakby... w miodowo-ucierane ciasto? Do niego podkradły się też morele ze wskazaniem na specyficzne skórki, których... nagle czerwone owoce się wystraszyły?

Końcowo także ciastka - bardziej już kruche niż herbatnikowe? - podchwyciły soczystą, owocową nutę. Pomyślałam o jasnych ciastkach z echem cytrusów, a także o miodzie pomarańczowym z kwiatów pomarańczy - delikatnych, białych. I z czasem kwiaty przyciszyły.

Po zjedzeniu został posmak delikatnych, białych kwiatów, które swą słodyczą mieszały się z ciepłym ciastowo-ciastkowym wątkiem. Czy to ciastka bardziej kruche, herbatniki kakaowe czy niemal ciasto - kryły w sobie owocowe akcenty. Czułam sporo cytrusów, głównie pomarańczy, ale i echo słodko-cierpkich wiśni oraz moreli (acz w posmaku te ostatnie były już ledwo wyczuwalne). Cierpkość i goryczka drzew oraz paloności zawisły nad tym wszystkim. Czułam też lekkie mrowienie języka - jakby od ginu z tonikiem i cytrusami?

Ogół był bardzo smaczny i interesujący. Drzewa i soczystość idealnie poradziły sobie z wysoką słodyczą. Sporo cytrusów z pomarańczą na czele, przebłyski czerwonych i gin z tonikiem świetnie zgrały się z intensywnym smakiem drzew. Lekka paloność zadbała o głębię i powagę, mimo że ogólna słodycz była wysoka. Ciastkowo-karmelowo-miodowo-kwiatowa wyszła aż ryzykownie, acz nie przesadnie ze względu na charakterność reszty nut.

Ciastka i drzewa czułam też w Morin Venezuela Ocumare noir 70 %, ale w podlinkowanej były bardziej korzenne i łagodziła je śmietanka, maślaność. Mimo to - wyszła bardziej siekierowo dzięki ziemi, idealnie pasującej do pomarańczy.
Morin Venezuela Puerto Cabello noir 70 % poszła w zupełnie inną stronę, bo cookie dough, a drzewa połączyła z migdałami i strączkami. Nalewki i raczej owocowe dżemy, miechunka wyszły chwilami aż kontrastowo w dziwnym sensie, nie do końca zgranie. W dzisiaj opisywanej nuty z kolei początkowo niby trochę kłócą, ale potem okazują się jednością, co mnie chwyciło.


ocena: 9/10
cena: €6,95 (około 30 zł)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym do niej wrócić

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.