Nie wiem, co mnie podkusiło tę czekoladę kupić (a właściwie naciągnąć ojca na nią). Pamiętam, że lata temu zainteresowała mnie Torras z bananem, ale szybko od niej uciekłam, gdy zobaczyłam skład: nie dość, że banan był tylko jako aromat, to jeszcze bazowała na słodziku (była z linii tabliczek bez cukru). Gdy jednak do składu zawitały kawałki bananów, postanowiłam dać jej szansę. Jakoś jednak tego nie przemyślałam, bo w końcu... słodzik i aromat wciąż tam są. W dodatku, ta tabliczka miała u mnie pecha. Powlokłam ją na Szpiglasowy Wierch, na który w końcu nie weszłam i trasę skróciłam, a potem... wzięłam w Pieniny, ale bez przekonania. Z Radziejowej wróciłam na Litawcową i skierowałam się przez Obidzę do Wysokich Skałek. Tam też, dokładnie na Wysokiej, wzięłam się za tę czekoladę. Wątpiłam, by Wysoka podciągnęła jakość tabliczki do wysokiej, ale co tam.
Torras 0% Sugar Added / Bez dodatku cukru Dark & Banana Czekolada gorzka z bananami to ciemna czekolada o zawartości 52 % kakao z bananami (kawałkami liofilizowanych i aromatem bananowym); słodzona słodzikami (maltitolem i inuliną); bez cukru; wyprodukowana przez Chocolates Torras.
Po otwarciu rozszedł się zapach bananów wymieszanych po równo: sztucznawo-cukierkowych i liofilizowanych, przy czym te pierwsze nie wydały mi się zbyt napastliwe. Dołączyła do nich słodycz wanilii, lekki, słodki chłód trochę sugerujący słodzik i delikatna, palona gorzkawość.
Tabliczka niby była gładka, ale jednocześnie w dotyku sugerowała pylistość. Przy łamaniu wydawała średnio głośne trzasko-chrupnięcia.
W ustach rozpuszczała się dość szybko i wodniście. Była mazista i zachowywała kształt jakby dość luźno. Robiła się zawiesinowo-rzadkawa. Czułam nieco oleistą tłustość, a także pylistość. Przemywały ją kawałki bananów, wyłaniające się lekko po dłuższym czasie. Czekolada znikała łatwo.
Do czekolady dodano mało-średnią ilość kawałków średnich i malutkich. Wypadały z niej po dłuższym czasie. Gryzione obok wychodziły tak sobie, więc ja zostawiałam je na koniec.
Niektóre średnie kawałki-kostki bananów były początkowo dość twarde, ale nie mocno. Gryzione wykazywały specyficzne liofilizowane miękniecie. Inne szły, nasiąkając, w glutowatą farfoclowość.
W smaku pierwsza odezwała się wysoka, specyficznie chłodna słodycz, do której szybko dołączyło echo cukierkowego banana. Pomyślałam też o rzeczach o zapachu banana (świeczkach, kremach, pachnących długopisach - czymkolwiek takim).
Słodycz przez moment próbowała udawać konwencjonalnie cukrową, ale z czasem wyłonił się słodzik.
Do niej jednak doleciał mocniejszy aromat bananowy. Sztucznego banana wzmocnił słodki liofilizowany, jakby nieco słodko pudrowy. Próbował odwrócić uwagę od sztuczności - to, na ile mu się to udawało lub nie, bardzo zależało od tego, na jaki kęs się trafiło. Jak bez kawałka banana lub z bardzo malutkim, przeważał sztuczny. Jak akurat trafił się pokaźniejszy, banan pudrowy liofilizowany całkiem nieźle sobie radził (ale i tak nie wyprzedzał tego z aromatu).
Gorzkość zaznaczyła się bardzo niepewnie. Cierpkość stanęła posłusznie za słodzikiem, pozwalając słodyczy dominować. Na moment mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa podkradła się do sztucznego banana, podkreślając go. Gorzkość wystraszyła się i zmieniła się w speszoną gorzkawość.
Wtedy jednak z czekolady wyłaniały się pojedyncze kawałki bananów. Umacniały naturalniejszego banana liofilizowanego. Rzadko kiedy przeważał nad sztucznym ze względu na niewielką ilość kawałków i często po prostu mini rozmiar.
Słodycz mimo chłodnego wydźwięku aż trochę zaznaczała się w gardle, jakby chcąc tam zadrapać (acz jeszcze nie drapała) i denerwująco mieszała się z aromatem bananowym. Ten końcowo wydał mi się lekko cierpki. Słodzikowość wyszła wyraźnie, acz jakby chwilami próbowała robić drobne aluzje do cukru, więc aż tak napastliwie nie wyszła. W tym pomogło echo wanilii - kierowało słodycz w kierunku "zwyczajnie deserówkowej".
Bliżej końca cierpkawość kakao przez słodzikowo-sztucznie bananowy splot wyszła jakoś dziwnie, też jakby nienaturalnie, acz nie mocno.
Kawałki bananów gryzione obok czekolady smakowały delikatniej, trochę kryjąc się za aromatem i słodzikiem. Dlatego gryzłam je dopiero, gdy czekolada zniknęła.
Kawałki bananów gryzione na koniec smakowały wyraźnie sobą. Były to słodkie, liofilizowane banany. Nieco twardsze (ale nie mocno twarde) z mocniejszą specyficzną, jakby pudrową nutką, a te bardziej glutkowate raz po raz zdobyły się na lekką soczystość.
Po zjedzeniu został nieprzyjemnie niesmako-posmak słodziku i aromatu bananowego, zmieszane w jedno oraz dziwna cierpkość też właśnie aromatu, ale z kolei z namiastką kakao. Czasem, raz mocniej, raz słabiej, czułam też słodkie, liofilizowane banany.
Czekolada wyszła kiepsko, bo sztucznie. Aromat bananowy nieprzyjemnie odciągał uwagę od banana liofilizowanego, że ten musiał się przez niego przedzierać, co przy tej skąpej ilości kiepsko mu szło. Gorzkości nie uświadczyłam - jedynie leciutka gorzkawość. Schowała się za bananowo-słodkim splotem. Sama słodycz słodziku o dziwo nie była strasznie napastliwa, ale... spłycała inne smaki? Chwilami próbowała udawać cukrowość, ale czuć jej chłód. Nakręcała się niestety ze sztuczniejszym bananem. Niby nic nie było tu szczególnie mocno napastliwe, ale zwyczajnie brakowało tu czegoś pozytywnego. Biorąc pod uwagę, że marka się ceni - no, ocena to oddaje. Ja miałam dość po kęsie-dwóch, a suma summarum zjadłam niecałe dwie kostki (w górach i trochę w domu, by zweryfikować odczucia). Kompletnie nie moja bajka - nie mój typ słodyczy (nienawidzę słodzików) plus sztuczny aromat.
Znajomy poczęstowany na szlaku nie narzekał, stwierdził: "Mi tam smakuje. Nic nie przeszkadza w niej".
Większość trafiła do Mamy, ale i ona jej nie podołała: "Niesmaczna, że aż nie wiem, co o niej mówić. Banana w kawałkach tak mało, jakby jakieś 0,0001% dali. Czuć za to aromat, sztuczność. Do sztuczności słodzik się dołożył, bo go głównie czuć i przez niego jest niesmacznie. Po kumulacji tego w ustach aż okropny niesmak zostaje. Nawet gdybym miała cukrzycę, nie chciałabym takiej czekolady - już lepiej w ogóle słodyczy nie jeść". Reszta powędrowała więc do ojca.
ocena: 3/10
kupiłam: VITAL - strefa zdrowego życia
cena: 11,99 zł (za 75g; ojciec płacił)
kaloryczność: 453 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: substancja słodząca: maltitol; miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, inulina, odtłuszczone kakao w proszku, liofilizowany banan (2%), emulgator: lecytyny; aromaty: bananowy i naturalny waniliowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.