niedziela, 29 grudnia 2024

Niederegger Pure Chocolate 72 % Kakao ciemna

O tej czekoladzie wspomniałam przy Guylian Tablets Premium Dark ~ 72 % Cocoa Dark Chocolate. Po Niederegger Marzipan Classic uznałam, że to chyba jakaś dobra marka. Jednak Niederegger Glucklichsein Innere Kraft Kakao Marzipan mit Kakaonibs, mimo jednak różowiastego opakowania pokazała, że wcale tak różowo nie jest. Co do słodkości typu czekoladki nie wypowiadam się, bo to zwyczajnie nie moja bajka. Za to czysta tabliczka... Hm, tak, taka mogła mi już jakiś obraz dać. Byłam jej szczerze ciekawa! A jednak... wiedziałam, że marki znane z czegoś tam, niekoniecznie muszą mieć dobre czekolady - jak choćby wspomniana już Guylina czy Magnum (mleczna czy biała), których lody są popularne i powszechnie lubiane (mnie chwyciły tylko niektóre pudełkowe, a patykowców od lat nie tykam, ale to już inny temat).

Niederegger Pure Chocolate 72% Kakao to ciemna czekolada o zawartości 72% kakao.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach słodkich, soczystych dużych śliwek i dżemu morelowego, mieszających się z mocno palonym wątkiem, który podkreśliła ziemia. Zahaczyła o pikanterię, którą kontynuowała kora cynamonu. Ciepło korzenne mieszało się z pieczoną nutką małych, krucho-maślanych rogalików korzennych - być może ze wspomnianym dżemem wewnątrz. I chyba wśród nich zaplątały się jakieś z nadzieniem kakaowym. Ogólna słodycz była wysoka i kryło się w niej coś właśnie cukierniczego.

Tabliczka wydawała się trochę polewowa i potencjalnie miękkawa, acz przy łamaniu okazała się zwyczajnie ciemno czekoladowo twarda. Trzaskała średnio głośno. Przy odgryzaniu kęsa wydawała się dziwnie twardawo-mięknąca, acz nie miękka.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, bardzo kremowo. Dała się poznać jako miękko-gęsta i niemal śmietankowo tłusta. Była gładko-aksamitna, a chwilami przemykało w niej coś ulepkowatego. Trochę zalepiała i gdy już wydawało się, że zrobi się przytykająco, pojawiała się leciuteńka soczystość. Czekolada znikając stawała się bardzo rzadka, wręcz trochę wodnista, a do tego serwowała lekko pyłkowy efekt.

W smaku, choć błyskawicznie najpierw swoją obecność zaznaczyła nieco cukrowa słodycz, pierwszy wyraźnie i porządnie rozszedł się palony motyw, który wprowadził gorzkość. Wydała mi się średnio wysoka, ale bardzo pewna siebie.

Słodycz sprawiała wrażenie... pomykającej za palonością. Podskoczyła nagle i gdy tylko pomyślałam o niej jako o bardzo wysokiej, nieco opanowała się. Miała prosty charakter i wpisała się w krucho-maślane, małe rogaliki. Wyobraziłam sobie te słodkości oprószone cukrem pudrem. I... kryjące lekką soczystość?

Gorzkość nieco się umocniła - w paloności przemknęło kakao jako składowa... np. nadzienia kakaowego wspomnianych rogalików?

Soczystość szybko dała o sobie znać, a z czasem rozbrzmiała bardziej jako dżem morelowo-brzoskwiniowy. Morela wychodziła w tym połączeniu nieco na przód, a ogólna słodka soczystość rosła. Dżem wciągnął trochę cukrowości, nadając jej lżejszego wydźwięku.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa poczułam słodkie śliwki. Oczami wyobraźni patrzyłam na jasne, wielkie owoce. Rozkręciły soczystosć, w której przemknął leciutki kwasek. Należał do syropu wiśniowego, a więc był to kwasek wpisany w słodycz.

W tym czasie gorzkość i maślane rogaliki splotły się w harmonii za sprawą nutki korzennej. Współpracowały ze sobą - maślaność nie próbowała nadto łagodzić palonej gorzkości. Ta zaś, mimo iż paloność była mocna, trzymała się klimatu... deserowego? A na drodze do dominacji stanął jej akcent drzew, jaki osadził się w tle.

Wyobraziłam sobie kakaowy deser, chyba mousse... na jakiś biszkoptach? Właśnie go polano kwaskawo-słodkim syropem wiśniowym. Kakaowe nadzienie rogalików zmieniło się właśnie w ten złożony deser. Mimo wytrawności, był bardzo, aż ryzykownie słodki.

Gorzkość jednak nie oglądała się na słodycz i po paru chwilach poszła dalej, przytaczając ziemię. Drobny, korzenny akcent uprościł się do kory cynamonowej, która pielęgnowała drobną pikanterię. To jeszcze bardziej podkręciło ziemistość.

Soczystość i owoce mocno się przemieszały i odeszły na tyły, gdzie były już niejednoznaczne i delikatnie wyczuwalne. Najbardziej jeszcze próbowała utrzymać się kwaskawo-cierpkawa wiśnia. Słodycz też, choć pewną cukrowość czuć do końca, zeszła posłusznie z pierwszego planu, acz... jako syrop wiśniowy próbowała się nieco zaznaczyć w gardle.

Maślaność wystraszyła się, a ja wychwyciłam prażone orzechy włoskie, które ukryły się w czarnej ziemi. Kora cynamonowa zmieniła się w korę drzew, wydobywając też same drzewa.

Po zjedzeniu został posmak korzenno-ziemisty, ze wskazaniem na korę cynamonową, a także mocno palony. Paloność dopuściła do siebie rogaliku w cukrze pudrze z nadzieniem kakaowym, a także motyw dżemu. W głowie siedział mi morelowy, którego soczystość wzmocniło wspomnienie świeżych śliwek i wiśni bardziej syropowych. Pewne drapanio-gryzienie syropu i cynamonu ostało się na języku.

Czekolada była smaczna, acz mam parę zastrzeżeń. Wyobrażenie o rogalikach w cukrze pudrze, nadzienie kakaowe, mousse kakaowy na biszkoptach i rogaliki korzenne mieszały się z dżemem morelowym i syropem wiśniowym, co sprawiło, że ogół wyszedł mocno... słodko-deserowo. Słodycz była wysoka, i choć nie przesadzona, trochę męczyła wydźwiękiem (natłokiem słodkości). Gorzkości na szczęście też nie brakowało, acz w dużej mierze czuć w niej tylko paloność. Potem na szczęście też ziemię. Soczystość stała na zacnym poziomie - świeże śliwki nadały lekkości innym owocowym częściom. Konsystencja jak dla mnie za bardzo chyliła się ku śmietankowej. Całość była więc smaczna, ale swoje "ale" mam.


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 16,30 zł
kaloryczność: 597 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.