Ta tabliczka trochę sobie ze mną pojeździła, bo wzięłam sobie ją na szlak, na który jednak nie poszłam, bo musiałam wracać wcześniej i... cóż, miałam nadzieję, że tym razem nie będzie z nią pechowo. Tak w ogóle to nieznana mi, ale całkiem zachęcająco wyglądająca szwajcarska marka.
Żeby jej jakoś wynagrodzić jeżdżenie w tę i z powrotem, uznałam, że otworzę ją na samym Szpiglasowym Wierchu. Gdy jednak byłam już blisko Szpiglasowej Przęłęczy, pogoda zgodnie z prognozami zaczęła się psuć. Poszła jednak dalej, bo zamiast "przelotnego deszczu", miałam ulewę z gradem, a nad samym Szpiglasowym raz i drugi błysnęło. Zdecydowałam, że znowu zawrócę. Acz wracając, na pocieszenie, otworzyłam czekoladę.
Frey Supreme Crunchy Dark Hazelnut Dark chocolate with hazelnuts topped off with crunchy hazelnut brittle to ciemna czekolada o zawartości 44% kakao z miazgą z orzechów laskowych (gianduja?) oraz z całymi orzechami laskowymi i karmelizowanymi kawałkami orzechów laskowych ( orzechowym brittle); wyprodukowana przez Delica AG.
Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach orzechów laskowych i cukrowo słodkiego kremu czekoladowego, co trochę skojarzyło mi się z ciemną giandują (czekoladzie z miazgą z orzechów) i nieco ciemniejszym, poważniejszym i dobrym jakościowo kremem typu Nutella. Obok wystąpił motyw mocnego karmelizowania. Orzechy laskowe jako one same, prażono-słodkie też się odezwały. Całość była też ryzykownie cukrowa, ale na pewno też "ciemniejsza".
Twarda tabliczka wydała mi się w dotyku minimalnie ulepkowata. Na spodzie widać w niej dużo orzechów całych i połówek.
Podczas łamania trzaskała głośno i krucho, ujawniając też dodatek drobnych kawałków - wydawało się, że niewiele.
Część orzechów łamała się wraz z nią, ale inne zostawały w którejś z części. W większości były to orzechy bez skórek, ale na paru trafiły się też skórki.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym w maślano-kremowy sposób. Trochę miękła i choć miała w sobie coś z gładkiego nugatu, to mnie chwilami troszeczkę kojarzyła się z czekoladowo-orzechowym kremem-smarowidłem. Wyszła średnio zbito, gęstawo, a z czasem zrobiła się mazista. Dodatki nie uczyniły z niej zlepka-ulepka, mimo że było ich mnóstwo.
Orzechy po pewnym czasie wyłaniały się z czekolady, ale siedziały w niej. Ja gryzłam je dopiero na koniec. Kawałki pokrywała warstwa karmelu, która częściowo rozpuszczała się wraz z czekoladą, ale sporo i tak zostawało do końca.
Dodatki gryzłam na koniec. Proporcje wydają się bardzo wyrównane i trafione. Orzechy całe i kawałki zgrały się.
Całe orzechy były podprażone, a więc krucho-chrupiące. Trafiały się też połówki.
Wszystkie kawałki były drobne i w większości pozbijane w grudko-kulki. Niektóre poprzylepiały się nawet do połówek orzechów. Były twarde i rzężące w nieco cukrowo-skorupkowy sposób. To ewidentnie tzw. brittle. Do głowy przyszły mi też słowa: kruche kamyki. Były chrupiące jako całość, jednak ze względu na karmelizowanie, bo same w sobie kawałki orzechów pod warstwą karmelu gryzione szły w miękkawość.
W smaku przywitała mnie delikatna słodycz, do której po chwili dołączył orzech laskowy. Delikatnie pobrzmiewał prawie cały czas.
Słodycz szybko rosła w cukrowo-nugatowym kierunku, a mi znów przyszedł do głowy lepszej jakości krem a'la Nutella w wersji ciemnej.
Odnotowałam delikatną gorzkawość, ale trudno tu mówić o gorzkości (poziom chyba nawet "deserówkowy" nie był). Słodycz bowiem tak rosła, że aż drapała w gardle. Orzechy były wyczuwalne, a mniej więcej w połowie rozpływania się słodycz dodatkowo wzmocnił mocno palony karmel. Na moment zrobiło się zdecydowanie za cukrowo.
Zaraz jednak karmel podkręcił leciutką cierpkość, goryczkę. I tak jednak była niska, a od kawałków orzechów rozchodził się motyw karmelizowania, nie zaś orzechów. Całe i połówki prawie nie ujawniały się niegryzione.
Orzechy całe i połówki gryzione obok czekolady jakoś uciekały w smaku przed całym przecukrzeniem, a karmelizowane skupiały uwagę na sobie, czyli smaku mocnego karmelizowania, wręcz przypalenia, więc w trakcie gryzienie jest wg mnie bez sensu.
Końcowo cukier bardzo drapał w gardle. W czekoladowej bazie kakao leciutko czuć, ale na pewno nie gorzkość. Przypominała przecukrzony maślano nugatowo-nutellowy krem. Maślaność, ugłaskująca gorzkawość, puściła słodycz przodem.
Gdy gryzłam razem i karmelizowane kawałki, i orzechy całe lub ich połówki, trochę się przepychały, walcząc o swoje. Były dobrze wyczuwalne jedne i drugie. Nie podobało mi się jednak to ich połączenie, więc obrałam taktykę gryzienia najpierw kawałków, potem całych i połówek.
Orzechowość karmelizowanych kawałków była niska, że aż ledwo rozpoznawalna. Czuć w nich głównie bardzo mocne karmelizowanie i aż przypalenie. Chwilami zalatywały przesmażono-przypaloną goryczką.
Orzechy całe były średnio prażone - trafiały się słabiej i mocniej prażone. Te słabiej były prażono-słodkie i bardzo smaczne. Mocniej prażone chwilami zahaczały o goryczkę. Na paru trafił się kawałek skórki, podkreślający goryczkę.
Po zjedzeniu zostało przecukrzenie rozumiane jako drapanie w gardle, ale też nadto słodki posmak, wymieszany z wyrazistymi, prażonymi orzechami laskowymi oraz motywem karmelizowania, z wpisanym w niego przypaleniem. Przełożyło się to na lekką goryczkę, która robiła aluzje do leciutkiego kakao.
Przywiodła mi na myśl J.D.Gross Superieur Czekolada mleczna z orzechami laskowymi 32 %, acz od podlinkowanej, dzisiaj opisywana była bardziej kakaowa, ale nie jak ciemna czekolada, a krem czekoladowo-kakaowy i lekko kakaowy przecukrzony nugat. Nie że jakoś mocno, gorzko czy coś, ale jednak, więc smakowała mi bardziej. Na pewno była też lepsza od Lindt Les Grandes 34 % Haselnusse Feinherb i równie dobra co - co prawda z migdałami - Moser Roth Chocolat Compose Dark Almond.
ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 23,60 zł (za 180g)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym kiedyś wrócić też właśnie w górach (ale nie kupić specjalnie)
Skład: cukier, 31% orzechy laskowe (całe, łamane i mielone), miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz maślany, emulgator: lecytyna
Pytanie za sto punktów: jakie jest twoje top 10 czekolad? Chcę sobie spróbować coś innego, niż Zottery jak do tej pory :)
OdpowiedzUsuńNie układam żadnych list, topów itd. Każda czekolada to wyjątkowe przeżycie. Nie sposób porównywać "lepsza / gorsza" tych najwybitniejszych, najukochańszych. To trochę jak zapytać rodzica kilkorga dzieci, które kocha najbardziej. Nie mam top 10 czekolad. Mogłabym wybrać top 10 marek, ale nie byłoby nic z kolejnością, a luźno wypisane losowo po przecinkach. Poza tym, to nic stałego, bo zmieniają się marki, zmieniamy się my. Stąd wystrzegam się deklaracji typu "to moja ulubiona..." / "to najlepsza...".
UsuńDzięki za odpowiedź! Prawdę mówiąc, wystarczą mi drobne inspiracje co warto popróbować.
Usuń