poniedziałek, 9 grudnia 2024

Sądecki Bartnik Miód słonecznikowy znad Morza Czarnego

Odkąd pamiętam, z Mamą zawsze preferowałyśmy miód gryczany, a kupując ogólnie celowałyśmy w ciemne. Stąd Mama trochę mnie zaskoczyła, gdy pewnego dnia zaskoczyła mnie, że kupiła właśnie obiekt dzisiejszej recenzji. "Trochę", bo jednak od dawna utyskiwała na to, że obecnie miodom gryczanym brak... właśnie charakteru gryczanego i kusiły ją "inne, ciekawe" miody.

Sądecki Bartnik Miód słonecznikowy znad Morza Czarnego to miód słonecznikowy znad Morza Czarnego, z linii "Zasmakuj Przygody", wyprodukowany przez Gospodarstwo Pasieczne "Sądecki Bartnik".

Po odkręceniu poczułam wyraziście słodki, miodowy zapach kwiatów z jakby maślano-oleistą nutką (przemknęła mi myśl o oleju słonecznikowym). Pomyślałam o wielkiej tarczy słonecznika z wręcz kwaskową rześkością i też samych pestkach z jakby lekką oleistością? Wszystko to mimo pokaźnej słodyczy - i to naprawdę silnej, nawet w skali miodów. Była specyficznie drapiąca, a jednak interesująca i przyjemna.

Miód na dnie zaczął już gęstnieć i krystalizować się, ale na wierzchu wciąż był płynny. Konsystencję miał typową dla miodów, a więc lejącą i nieco gęstawo-klejącą, a lany z łyżeczki tworzył stożek. Na niej zaś wypukłość. Nie leciał z niej zbyt szybko.
W trakcie jedzenia wciąż zachowywał pewną gęstawość i lepkość. Zostawiał też lekko cierpkie wrażenie.
W smaku słodycz uderzała jako wysoka i jeszcze rosła. Była dosadna i wszechobecna, kwiatowa i choć bardzo drapiąca jak wszystkie jasny miody, to nie w przeciętny sposób. Pomyślałam o słonecznikach, rosnących na słońcu, a także o wietrze, który wśród nich pomyka. W ogromie niewiarygodnie silnej słodyczy poczułam rześkość...? Czy nawet kwasek?

Kwasek dziwnie kwiatowy i nasilający się. Po nim zaś w oddali przemknęła mi lekka oleistość ni orzechów, ni pestek... Może też wręcz cierpkość? Coś, co nadało słodyczy głębi, a ona nie wydawała się taka uroczo-słodziaśnie nudna. Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach kwasek jakby nieco zrzucił słodycz z piedestału.

Z czasem czasem jednak drapanie i wręcz palenie w gardle jasnego miodu oraz ogrom kwiatów wróciły. Wydawało mi się, że z nową siłą. Zmotywowała je pozytywna, głęboka kwaśność, ale... no właśnie, że same jeszcze bardziej zasładzały.

Po zjedzeniu został posmak oczywiście bardzo słodki, mieszający się z drapiącym efektem, ale także pewna kwaskowość i cierpkość... oleiście-pestkowa? Po zjedzeniu w głowie siedziały mi bardziej pestki słonecznika i cała jego głowa do łuskania, niż motyw słonecznika-kwiatu. Na języku ostała się wręcz lekka słodka pikanteria. Jakby specyficzne gryzienie w język.

To na pewno jeden ze słodszych miodów jakie jadłam, ale nie była to czysta słodycz, a a słodycz z charakterem. Ciekawa, interesująca. Kwasek tego miodu był przekonujący - nie przypominał kwasku tanich, źle zebranych miodów. Czuć, że miał się tam znaleźć i wiele dobrego wniósł. To wciąż nie moja bajka, bo nie byłabym w stanie zjeść czegokolwiek z tak słodkim miodem, ale jednak doceniam. Czuję też, że słonecznikowy mógłby pójść w jeszcze bardziej kwaskawo-goryczkowatym, pestkowym kierunku, że możliwe, że inny producent w ogóle ogarnął by go tak, że bardziej by mi podszedł. Bo ten... no jednak wciąż był przeraźliwie słodki.

Mama zjadła go, bo ja tylko spróbowałam. Opisała go: "No ten miód jest bardzo słodki i kwaśny, ale ta kwaśność mi w nim zupełnie nie przeszkadza. Była taka przyjemna! Miód słonecznikowy był jakby zupełnie na innym biegunie niż te co ja lubię, gryczane, ale na ten moment bardzo mi smakuje, bo jest inny i interesujący. Wolę go od tych tanich, czysto słodkich gryczanych bez smaku gryki".


ocena: 8/10 (nuty smakowe, jakość w odniesieniu do ceny)
kupiłam: Kaufland (Mama kupiła)
cena: 9,99 zł (za 400g)
kaloryczność: 333 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.