piątek, 24 października 2025

Alter Eco 85 % Peru Chocolate Negro ciemna

Po Alter Eco 70 % Ecuador Chocolate Negro przyszła pora na kolejną czekoladę tej marki. Kupiłam o różnej zawartości kakao i zarazem z różnych regionów. Alter Eco bowiem dla różnych krajów dobrało inne zawartości kakao - ciekawe, czy to przemyślane i celowe, czy po prostu tak wyszło?

Alter Eco 85 % Peru Chocolate Negro to ciemna czekolada o zawartości 85% kakao z Peru, z amazońskiego lasu deszczowego.

Po otwarciu poczułam średnio mocny zapach soczystego, czerwonego wina i kwaśnych wiśni, podkręconych cytrusami. Na ich czele stała kwaśna, niedojrzała pomarańcza, acz czułam też cytrynę. Cytrusy wystąpiły wraz z goryczkowatymi, świeżo startymi skórkami. Obok rozchodził się motyw drewna w bardzo błotnistym, gliniastym lesie. Drzewna nuta mieszała się z drewnem, które wprowadziło paloność. A dokładniej ognisko z czymś kompletnie spalonym. Może nawet echem czegoś umami? Acz nie mięsa. Doszukałam się jakby niemal kwaskawej spalenizny. Słodycz też miała nieco palony charakter, a do tego wydawała się wycofana.

Sucha w dotyku tabliczka przy łamaniu trzaskała głośno i skaliście. Była w końcu bardzo twarda. Czuć i słychać w niej też kruchy element, mimo że się nie kruszyła.
W ustach rozpływała się początkowo trochę niechętnie, potem już łatwiej, acz ogólnie powoli i trochę skąpo. Była suchawo-zbita, a pewną, jakby wewnętrzną twardość starała się zachować jak najdłużej. Mimo że powierzchownie miękła. Czuć w niej suchawość, ale też tłustość. Obie wysokie - zamiast się wyrównać, podkreśliły się nawzajem. Czekolada wydała mi się i mocno maślana, i pylista. Podczas jedzenia trochę przytłaczała tłustością, by na koniec pozostawić w ustach suchy efekt i lekkie ściągnięcie.

W smaku najpierw rozbrzmiała kwaśność czerwonego wina półwytrawnego - nie całkiem wytrawnego, bo jednak z odrobiną bardzo ukrytej słodyczy. Wino mieszało się z wiśniami - raczej jasnymi i niezbyt dojrzałymi; nie kompletnie niedojrzałymi. Wiśnie szybko prześcignęły wino i zajęły pierwszy plan.
Leciuteńka słodycz zdawała się być wpisana w kwaśność.

W tym czasie tło zrobiło się drzewne. Było łagodne, nienachalne, a z czasem uległe wobec motywu węgla, który to odezwał się po paru chwilach. Gorzkość rosła odważnie.
Za węglem przemknęło mi echo przypalonego umami (choć jeszcze w sumie nic jednoznacznie mięsnego), acz nie zagościło na długo.

Gdzieś w oddali zaznaczyła się subtelna, palona słodycz trochę inna od tej siedzącej w kwaśności. Pomyślałam o palonym cukrze trzcinowym, który ogólnie potem, jakby obok wszystkiego, trochę się nasilał.

Kwaśne wiśnie podkręciły cytrusy. Wkroczyła cytryna ze świeżo startą skórką, a zaraz za nią kwaśna, niedojrzała pomarańcza. Też ze skórką. Pomarańcza lepiej odnalazła się na pierwszym planie i wyprzedziła cytrynę, by mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa stworzyć harmonijny duet z wiśniami.

Drzewa w dużej mierze zmieniły się w tym czasie w spalone drewno i węgiel. Węgiel, motywowany kwasnością owoców, w pewnej chwili zaprosił do gry niemal siarkowy motyw. Pojawiło się też trochę spalenizny. Siarka i paloność, może trochę dymu zrównały się z niedojrzałymi owocami. Gorzkość stanęła na dość wysokim poziomie, racząc swym dosadnym i poważnym wydźwiękiem, choć nie była siekierowa, a i nie zdominowała innych nut.

Słodycz z palonego cukru zmieniła się w dziwnie mało słodką masę na kruche ciasto / ciastka migdałowe, opierające się na maśle ucieranym z cukrem trzcinowym o specyficznym, karmelowym charakterze (ale nie był to karmel sam w sobie).

Zrobiło się nieco łagodniej. Gorzkości spodobał się motyw ciastek / ciasta z mąki migdałowej, jakaś masa migdałowa gorzkawa od dodatku kakao. To przypomniało o drewnie i bardziej drzewach.

Kwaśne wiśnie i pomarańcze pobrzmiewały nadal, ale i ich kwaśność trochę zelżała. Wiśnie wróciły do cierpkawego, wytrawnego i nieco rozgrzewającego wina czerwonego, po czym owocowe nuty zalał głównie już trochę słodszy sok pomarańczowy. On właśnie wywalczył żywy wydźwięk drewna. Oto nagle do głowy przyszedł mi bagnisty las. Las, w którym idąc, człowiek zatapia się w gliniastej glebie.

Po zjedzeniu został posmak bagnistej gleby, trochę lasu i drzew; drewna. Czułam cierpkość niemal siarkową, ale mieszającą się z wytrawnym winem i niedojrzałymi owocami - splotem czerwonych i cytrusów, ale już niezbyt jasnym. Do tego ostało się trochę palonej słodyczy a'la karmelowej (nie do końca karmelu).

Czekolada była smaczna, choć jej tłusto-sucha konsystencja mogłaby być zrobiona trochę inaczej. Niedojrzałe wiśnie i niedojrzałe pomarańcze wyszły nieporywająco. Wolałabym, by rozwinęły się raczej nuty wina i ogólnie cytrusowe, które były delikatniejsze. Drzewa i drewno, bagno, węgiel i siarka - te mi się podobały. Za sprawą tego wszystkiego wyszło kwaśno i gorzko, a słodycz stała na przyjemnie niskim poziomie. Jej ciekawy wydźwięk, a więc palony cukier trzcinowy i ucierana masa ciastowa z niego tylko trochę niezbyt współgrał z tymi owocami, część bowiem jakby osiadła w kwaśności. Acz ogół zagrał dobrze, mimo pewnych zgrzytów.


ocena: 8/10
kupiłam: naturitas.pl
cena: 18,38 zł
kaloryczność: 637 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.