czwartek, 2 października 2025

krem Naughty Nuts Cinnamon Roll Bio Mandelmus

Na krem tej niemieckiej, nieznanej mi dotąd, marki trafiłam zupełnie przypadkiem. Potem szukałam innych i spotkałam się z niesamowicie wysokimi cenami ze względu na sprowadzenie. Miałam więc szczęście, że jakoś tak przypadkiem na niego trafiłam. Bardzo spodobało mi się bowiem to, co zobaczyłam. Obecnie słodkie bułeczki cinnamon roll byłyby mi na pewno za słodkie i za tłuste do zjedzenia, jednak pomysł na taką słodką bułeczkę, zamysł nadal mi się podoba. Kiedyś jadłam GymBeam Cashew Butter Cinnamon Rolls, jednak też nie był tym, co by mi się widziało. Prawdę jednak mówiąc, nie wiem, jak bym widziała idealny krem inspirowany tymi wypiekami.

Naughty Nuts Cinnamon Roll Bio Mandelmus to krem z migdałów i orzechów nerkowca z cynamonem, słodzony sproszkowanymi daktylami; stylizowany na słodkie bułeczki cynamonowe "cinnamon rolls".

Po otwarciu poczułam intensywny zapach ciepło-ostrego cynamonu, osłodzonego złudnymi nutami karmelu i czekolady mlecznej. Wyszły ciepło i lekko wręcz drapiąco-piekąco. Po przemieszaniu i w trakcie jedzenia w nich właśnie ujawniały się trochę daktyle, ale ogólnie naprawdę w bardzo udany sposób udawały karmel i czekoladę. Czekoladowość napędzały też prażone migdały lekką goryczką i motywem drzew. Migdały również cechowała intensywność, jednak dopuściły do głosu też znacznie łagodniejsze, ale wyraźne nerkowce. Te wplotły lekką mleczność i akcent maślanej masy na ciasto.

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliło się dużo oleju - postarałam się zlać całość, czyli prawie 5 łyżeczek. Pod koniec zlewania zrobiło się trochę trudniej, bo wierzch był dość ruchomy (parę kropelek oleju już wymieszałam). Gdy zabrałam się za mieszanie, okazało się, iż znacząco ruchomy, wręcz płynny był dosłownie sam wierzch, a reszta niby ruchoma, ale znacznie gęstsza. Jedynie na dnie trafiłam na suchszą część, ale dosłownie chwilowo. Zaraz pozmieniała się w grudki i łatwo rozmieszała.
Krem wyglądał na idealnie gładki i ciągnął się w nieco gumowy sposób. Skojarzył mi się z gęstym smarem. Wyglądał na miękki i znacząco tłusty.
W trakcie jedzenia na chwilę wydawał się gęstnieć i zalepiał bardzo mocno. Okazał się zaskakująco zbity i wręcz przytykający. Nie odpuszczał zbyt chętnie i rozpuszczał się bardzo, bardzo powoli. A w sposobie, w jaki to robił, było coś dziwnego. Cały czas wydawał się tak samo zalepiający i gęsty, ale po prostu... w ustach robiło się go coraz mniej aż po pewnym czasie po prostu znikał. Był średnio tłusty w miękko-oleisty sposób i idealnie gładki. Nie brakowało mu gęstości, jednak nie był zbyt masywny. Sprawiał wrażenie trochę gumowego i dziwnie wysuszającego.

W smaku najpierw poczułam łagodną, niemal mleczną słodycz orzechów nerkowca splatających się z odważnym, ciepłym karmelem.

Karmel rozkręcił słodycz w mocniejszym, dosadniejszym kierunku. Za nim przemknęły mi daktyle, ale nie były jednoznaczne. Karmel splótł się z nerkowcami, pożyczając od nich trochę mleczności i nagle podrzucił skojarzenie z mleczną czekoladą i czekoladą karmelową. Słodką, maślaną i szlachetną. Daktyle miały w tym swój udział, ale trzeba się ich było doszukiwać; jako one same bardzo się ukrywały.

W cieple jakby karmelu leciuteńko zgłosił swą obecność cynamon - nieoczywisty, trzymający się tyłów.

Po paru chwilach weszły prażone migdały. Były wyraziste i jeszcze się rozkręcały, na moment zdominowały kompozycję. Przełamały słodycz, wprowadziły drzewny motyw, a gdy ta na chwilę jakby straciła czujność, w jej dosadność wgryzł się cynamon. Najpierw głównie słodki, potem słodko-pikantny, aż wreszcie ostro-gorzkawy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach ostro-gorzkawy cynamon przy wsparciu jakby nieco drzewnych migdałów znów przypomniał o czekoladzie mlecznej, ale ta już nie była tak jednoznaczna. Pomyślałam raczej o... cynamonowych bułeczkach ozdobionych, polanych lekko czekoladą. W nich ukrył się motyw prażenio-wypieczenia, a w czekoladzie leciutka goryczka (to chyba połączenie migdałów i cynamonów stworzyły takie iluzje).

Nerkowce wróciły jako właśnie maślano-mleczna, cynamonowa bułeczka. Czułam motyw masy na ciasto, co z cynamonem faktycznie układało się w wizję cinnamon roll. Tylko że w wersji nie aż tak przecukrzonej, a za to mocarnie cynamonowej. Było bardzo słodko, ale w ciepło-szlachetny sposób. Cynamon chwilami wydawał się bardzo władczy. Może nie zagłuszył reszty, ale zagościł na pierwszym planie.

Sposób... ciepło-piekący? Końcowo daktyle wreszcie wyszły bardzo wyraźnie. Ich piekący aspekt słodyczy odnalazł się przy pikanterii cynamonu. Razem aż nieco piekły w język i gardło.

Po zjedzeniu został posmak przede wszystkim ostrego, goryczkowatego cynamonu, ale też wyrazistych prażonych migdałów. Ostało się echo okołoczekoladowe, łączące w sobie karmel i w którym ujawniały się daktyle. Acz nie jednoznaczne. Nerkowce pobrzmiewały jako maślano-mleczny, ciastowo-bułeczkowy motyw. Układało się to trochę w bułeczkę z czekoladą, wysmarowaną czekoladowym kremem. Było bardzo słodko i ostro, trochę piekąco-drapiąco.

Krem był bardzo dobry i bardzo, bardzo interesujący. Ciastowo-bułeczkowe nerkowce i prażone, jakby nieco drzewne migdały, które wraz z daktylami zaobfitowały w skojarzenie z czekoladą mleczną i karmel to zacny splot, który zwieńczył cynamon. Prażone migdały i cynamon świetnie nakręcały motyw wypieczenia bułeczki. Za nic nie powiedziałabym, że dodano cynamon cejloński - a że nie lubię cejlońskiego, podobało mi się. Jego ilość uważam jednak za trochę ryzykowną, mimo że uwielbiam dużo cynamonu, czasem ponoć z nim przesadzam i jestem przyzwyczajona do goryczkowato-pikantnych nut, jednak w tym kremie trochę tego wszystkiego było za dużo. Łatwo o skojarzenie z bułeczkami cinnamon roll. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, gdy chodzi o cynamonowość. Nie lubię cynamonu cejlońskiego i jego rześkich, niemal cytrusowych nut, a ten tu cynamon wyszedł słodko-ostro, ciepło i bardzo pozytywnie.
Konsystencja takiego zalepiająco-przytykającego, gumiasto-ciągnącego smaru niezbyt do mnie przemówiła. Ogół wyszedł na tyle specyficznie, że choć normalnie na raz zjadam jakieś 125-200 gramów kremów orzechowych, tego wystarczyło mi 115g i czułam się trochę przytłoczona i najedzona (jadłam w dwóch podejściach).

Cały czas wahałam się, co mu wystawić. Mam parę bardzo subiektywnych ale (zwłaszcza co do przytykającej konsystencji), więc myślałam o 8, jednak smakowo tak umiejętnie udawał tytułowe bułeczki i miał tak piękny, naturalny skład, że aż trudno w to uwierzyć, więc w sumie jak na ten wariant to chyba i na 9 zasłużył.


ocena: 9/10
kupiłam: bee.pl
cena: 33,88 zł (za 250g)
kaloryczność: 595 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: prażone migdały 44%, prażone orzechy nerkowca 44%, sproszkowane daktyle, cynamon cejloński w proszku 3%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.