Czekoladę zobaczyłam w Auchan jakoś w okresie świątecznym, gdy był wysyp produktów "premium" i niewiele myśląc, kupiłam oba, jakie były, ciemne warianty. Mimo że nie lubię kandyzowanej skórki pomarańczy, uznałam, że w górach może jakoś pójdzie. Fakt, że kakao było śmiesznie mało, ale była to marka zupełnie mi nieznana - pomyślałam (może naiwnie?), że warto poznać i przymknąć oko na nielubienie kandyzowanej skórki (bo też nie jest to jakaś aż nienawiść). Jako że wystąpiła w ramach okazjonalnego rzutu, mogła to być jedyna taka okazja, by poznać Lacasę. Jak się okazało, gdy sprawdziłam w internecie, to hiszpańska marka, działająca od1852 roku. Wzięłam ją na krótką trasę na Gorc. Ruszyłam czerwonym szlakiem z miejscowości Zasadne. Mimo że było mocno pod górę, szybko doszłam do wieży. Na niej zaskoczył mnie brak wiatru. To umożliwiło całkiem miłe spędzenie czasu z tamtymi widokami i oczywiście czekoladą. Wróciłam dalej szlakiem czerwonym, ale innym, robiąc pętlę przez Wierch Młynne.
Lacasa Dark Chocolate Orange / Chocolate Negro con Narancja to ciemna czekolada o zawartości 48% kakao z (14%) kandyzowaną skórką pomarańczy.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach słodkiej wyraźnie, acz jeszcze nie irytująco, pomarańczy kandyzowanej i trochę sztucznej. Czułam goryczkę olejku pomarańczowego, ale dopiero za słodszą, landrynkową pomarańczą. Były silniejsze od czekolady bez dwóch zdań, jednak pozwoliły jej na zaprezentowanie niskiej gorzkości, kojarzącej się z cukrowym sosem czekoladowo-kakaowym.
Tabliczka w dotyku wydawała mi się krucha i skalista. Przy łamaniu trzaskała dość głośno, acz twarda była przeciętnie. Kruchość się potwierdziła. Napędzała ją spora ilość średniej wielkości kawałków skórki pomarańczowej.
Choć patrząc na spód nie zgadłabym, że pomarańczy nie pożałowano, po zobaczeniu przekroju stało się to pewne. Średniej wielkości kawałków-kostek pomarańczy było mnóstwo. Niektóre miały żywy kolor, inne były bledsze i wyglądały na suche.
Kawałków dodano bardzo dużo, a kęsa bez nich dało się zrobić tylko małego, z dużą uwagą.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie średnim. Bardzo szybko miękła, wykazując proszkowość. Choć czuć w niej trochę maślaną tłustość, kojarzyła się z suchą plasteliną. Daleko jej do gładkości. Zmieniała się w zbitą, luźno mazistą grudkę. Kawałki skórki pomarańczy wyłaniały się z niej po pewnym czasie, czasem rozwalając większy kawałek czekolady na grudki. Wtedy też pojawiała się wodnistość.
Z gryzieniem pomarańczy wolałam poczekać do czasu, aż czekolada zniknęła.
Gryziona wcześniej, obok czekolady, pomarańcza była twardo-sucha i wydawała się mieć jakby jakąś otoczkę z zawilgoconego cukru (była nawet gołym okiem widoczna). Wcześniej, ten element kandyzowanego scukrzenia był istotniejszy.
Gryzione na koniec, kawałki pomarańczy wciąż były trochę twarde, ale w inny sposób. Przy niektórych czuć w porywach swoiste scukrzenie. Był to jednak sposób bardziej przystępny, bo zdecydowały się zdobyć się na pewną, acz znikomą wilgotność. Okazały się lepkawe, ale nie mocno kleiste. Zębów nie męczyły. Do końca zachowały pewną suchość, w porywach kruchość, ale podczepione pod kandyzowaną miękkawość. Dłużej gryzione, jakby rozsypywały się na małe, suche grudki.
W smaku od razu poczułam wysoką słodycz o cukrowym wydźwięku, przeplatającą się z pomarańczą o charakterze jakby właśnie mocno dosłodzonym.
Za nią nieśmiało zaznaczyła się gorzkawa nutka, onieśmielona intensywną słodyczą cukru. Czekolada starała się nie być chamsko cukrowa, zarysowując coś jakby... Lukier? Lukier pomarańczowy?
Do głowy przyszła mi jeszcze słodka woda pomarańczowa (analogicznie do różanej?), która jakby rozrzedzała gorzkość.
Pomarańcza kryła w sobie lekką landrynkowość, acz ta... W sumie nieźle kryła się w czekoladzie, jak się okazało, coraz słodszej.
Słodycz ogółu szybko zrobiła się przesadzona. Mieszała się z pomarańczą olejkową i landrynkową. Pierwsza płynęła też z samej czekolady, druga ewidentnie nasilała od wyłaniających się kawałków. Czuć je wyraźnie bez gryzienia.
Gdy na próbę w przypadku ze dwóch czy trzech kęsów pogryzłam kawałki pomarańczy obok czekolady, okazały się gorzkawo-mdłe, a kandyzowano-lukrowa słodycz drastycznie podskakiwała. Ta samej czekolady też się nakręcała.
Przy bardzo wysokiej słodyczy, czekolada przywiodła na myśl przesłodzone kakao zrobione na wodzie... nie z kakao, a syropu kakaowego (np. na stronie producenta Hershey's Syrup Genuine Chocolate Flavor jest przepis na kakao: wymieszać go z mlekiem).
Kiedy spróbowałam trochę samej czekolady osobno, bez kawałków pomarańczy, czuć w niej lekką, goryczkowato-słodką nutę olejku pomarańczowego. Wypływała zza przecukrzonego motywu niegorzkiego kakao zrobionego na wodzie.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa złożona nuta pomarańczowa odciągała uwagę od gorzkości, która i tak nie wybiła się nic ponad nieambitne kakao zrobione na wodzie. W pewnej chwili przemykał jeszcze sos kakaowo-pomarańczowy, zrobiony z kolei głównie z cukru i olejku.
On jednak gubił się w pomarańczy bardziej landrynkowej, kandyzowanej, który to motyw nasilał się wraz z kawałkami. Nie gubiła się jednak słodycz, trochę zaznaczając swoją obecność w gardle.
W końcu pomarańcza skupiała prawie całą uwagę na sobie, zagłuszała czekoladę. Po dłuższym czasie kawałki nasilały specyficzny, słodko-duszny motyw kandyzowania, ale też goryczkę pomarańczy. Wydawała się bardzo zgrana z tą delikatną, "kakałkową" czekolady.
Gdy gryzłam kawałki pomarańczy po zniknięciu czekolady, wydawały się mniej lub bardziej (różnie w przypadku różnych kawałków) nieprzyjemnie sztucznie landrynkowe, pomarańczowo podkręcone na słodki akord. Kandyzowanie także czuć, jakby obok tej landrynkowości. A jednocześnie też goryczka, cierpkość pomarańczy jako takiej była wyczuwalna, acz jako jeden z elementów. W niektóre wkradła się pewna nijaka suchość.
Po zjedzeniu został posmak olejku pomarańczowego oraz pomarańczowych landrynek, dopuszczających do siebie trochę mdławego kakao na mleku o znikomej gorzkości i przesadzonej słodyczy. Czułam za to jego cierpkość w duecie z pomarańczą. W jej temacie czuć i skórkę, i olejek, i słodko-sztuczne landrynki. To w dużej mierze pomarańcza zdawała się przesładzjąc kompozycję, sama będąc właśnie nienaturalnie przesłodzoną, jednak cukrowość też czuć zwłaszcza na poziomie gardła (smakową chyba zabarwiła pomarańcza).
Czekolada ogólnie do mnie nie przemówiła, ale nie wydała mi się jakoś szczególnie zła. Zakładam, że taki był jej zamysł: bardzo słodka, bardzo pomarańczowa, niekoniecznie naturalna, ale też nie powalająco sztuczna. W zasadzie miałam wrażenie, że sztuczność trzymała się skórki pomarańczowej jako słodka landrynkowość, wymieszana z cukrowością. Sam olejek pomarańczowy tu nie był nachalny, nie przeszkadzał, a wręcz całkiem nieźle urozmaicał słodycz bazy. Sama czekolada wyszła nudno i bardzo słodko bazowo. Przesłodzona, jedynie gorzkawa, kojarzyła się z kakao, zrobionym na wodzie. Najeżono nią bogato - gdyby sama czekolada była lepsza, powiedziałabym, że może nawet nieco za bardzo, ale biorąc pod uwagę, jak nieatrakcyjna była, to raczej plus. Konsystencja samej bazy mi nie leżała, jednak i scukrzono-sucha skórka nie zachęcała do jedzenia. Niewątpliwie przy tak zasłodzonej skórce, aż się prosi o mniej słodką czekoladę; Terravita Pomarańczowa Czekolada Gorzka / Dark Chocolate 70 % Cocoa with Candied Orange Peel była bardziej przemyślana pod tym względem.
W górach jakoś szła, jednak już w warunkach domowych bardzo mi przeszkadzała za niska gorzkość i landrynkowy motyw. Kandyzowana skórka to nie moja bajka, więc musiałaby być naprawdę dobrze zrobiona, bym miała ochotę ją jeść. A ta nie była. Mimo że złożony smak pomarańczy trochę ratował od wszechobecnej słodyczy, i tak męczyła. Zmogło mnie to wszystko, że ostatnie 42 gramy wcisnęłam Mamie po tym, jak na kawałku zweryfikowałam odczucia z gór. Mama zjadła i tak podsumowała: "No taka... przykładna, zwyczajna ta czekolada. Nie gorzka, a bardzo słodka, pomarańczę mocno czuć. Mnie nawet taka sztuczna się nie wydała, ot, kandyzowana. Tylko potem takie te jej kawałki nieprzyjemne, jak suche paprochy, zostawały. A czekolada... no przy tak słodkim dodatku rzeczywiście przydałaby się bardziej gorzka. Ale zjadłam, bo ot, taka całkiem ok. Taka na 5? No może i tak".
ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: około 10-12 zł?
kaloryczność: 497 kcal / 100 g
kaloryczność: 497 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: ciemna czekolada [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat pomarańczowy, naturalny aromat waniliowy), kandyzowana skórka pomarańczowa 14% (skórka pomarańczy, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, dekstroza, substancja zakwaszająca: kwas cytrynowy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.