poniedziałek, 6 października 2025

Karl Fazer Winter Edition Maitosuklaa Piparkakku / Milk Chocolate with Gingerbread mleczna z ciastka korzennymi

Póki jeszcze w Beskidach leżał śnieg, uznałam, że wezmę właśnie korzenną czekoladę. Bo kiedy niby miałaby nadejść pora na nią? No chyba nie latem (plus mleczna mogłaby źle znieść wysoką temperaturę). Z Wielkiej Raczy poszłam zielonym na Małą Raczę, a potem przeszłam na szlak czarny, by przejść przez Orło i Jaworzynę do Przełęczy i Schroniska Przegibek. Orło, mylnie zwany Orłem, wyglądał dość charakterystycznie na mapie, a w rzeczywistości... nie był to jakiś szczególnie widokowy szczyt. Góry ledwo widać zza drzew, ale... mnie zachwyciły tam szare drzewa, stanowiące ze śniegiem i niebieskim, trochę ozdobionym chmurami, niebem kompozycję o ciekawym klimacie. Choć najpierw planowałam, że za kolejną po Cacao Crudo Scorze di Limone / Lemon Zests Dark Chocolate 77 % Cacao Dark Organic Chocolate Raw Cru Peru  czekoladę wezmę się dopiero na Hali Śrubicie, uznałam, że jednak szybciej wyciągnę tabliczkę. Tabliczkę, którą kupił mi ojciec podczas wspólnych zakupów, pamiętając, że lata temu bardzo lubiłam ciastka korzenne. Traf chciał, że całkiem niedawno miałam okazję zjeść czystą ciemną tej marki z Finlandii (Fazer Pure Dark 70 % Cocoa Finest Dark Chocolate) i pozytywnie mnie zaskoczyła. Pomyślałam więc, że nie zaszkodzi też sprawdzić kompozycji mlecznej. Chyba właśnie w takich Fazer czuje się najlepiej (bo stanowią większość asortymentu).


Karl Fazer Winter Edition Maitosuklaa Piparkakku / Milk Chocolate with Gingerbread to mleczna czekolada o zawartości 30% kakao z kawałkami ciastek korzennych / pierniczków (14%).

Po otwarciu poczułam dominujący zapach goździków, ostro zarysowujących się na cukrowo słodkiej czekoladzie mlecznej. Za tym rozchodziła się bardziej złożona korzenność, z cynamonem, który też całkiem wyraźnie się wybił. Miałam wrażenie, że korzenna pikanteria nakręca się wraz z cukrem.

Tabliczka przy łamaniu była twarda, ale raczej ze względu na grubość. Nie trzaskała, acz chrzęst ciastek było słychać. Przekrój potwierdził, co zdradzał spód: kawałków ciastek nie pożałowano. 
W ustach czekolada rozpływała się w średnio-szybkim tempie. Przemknęła mi w niej lekka proszkowość, która jednak po paru chwilach nikła w kremowości. Baza była gęstawa i średnio tłusta w mleczny sposób. Nie miękła jakoś szczególnie i starała się jak najdłużej zachwiać kształt. Wyszła trochę lepko, choć poczucie to rozbijały twarde, niektóre nawet troszeczkę ostrawe kawałki ciastek. W zasadzie nie da się zrobić kęsa, by na nie nie trafić. By spróbować trochę samej czekolady, musiałam aż uważnie zębami spiłować trochę czekolady z brzegu. Zdawało się też, że trochę przyspieszały rozpływanie się czekolady. Chwilami ciastek było ryzykownie dużo, ale nie wystąpił jeszcze nieprzyjemny efekt "zlepka-ulepka" dodatków. Acz było ryzykownie blisko.
Ciastka, co wyszło na jaw dopiero po chwili, okazały się w zasadzie średnio dużymi zbitkami malutkich kawałków oraz małymi kawałkami. Wolałam gryźć je dopiero na koniec.
Ciastka do końca zachowywały twardość. Były krucho-rzężące, masywne. Czuć w nich lekką pylistą mączność. Po naprawdę długim czasie jednak wreszcie nasiąkały, miękły i trochę (choć niechętnie) się rozpuszczały.

W smaku pierwsza zaznaczyła się niemal piekąca w język korzenność, w której przewodziły goździki. 

Słodycz rozeszła się powoli, w harmonii z pełnym, wyrazistym mlekiem. Mleko zgrało się z przyprawami, które jeszcze się nasilały.

Do pikantnych goździków dołączył znacznie słodszy cynamon. Trochę, sporadycznie przeplatał je imbir. Wszystkie wchodziły w trochę ciasteczkowe, pieczono-pszenne klimaty. Te odzywały się po pewnym czasie, wraz z wyłaniającymi się ciastkami. Oprócz motywu ciastek korzennych, czekolada wydawała się sama w sobie korzenna. Przyprawy były silne, ostre, acz całość nie był bardzo pikantny. Czułam w nich też lekką goryczkę przypraw.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wzrosła słodycz, a do mleka zawitała maślaność czekolady. Związała się z lekką nutką ciasteczek, ale i cukrowość w niej czuć. Wskoczyła na wysoki poziom.
Czasem, za tymi mocnymi przyprawami, zalatywała plastikiem, co czułam też, gdy spróbowałam jej trochę osobno. Wtedy utwierdziłam się, że cała smakuje korzennie (albo przesiąkła przyprawami, albo dodano je też do niej).

Gdy na próbę trochę ciastek pogryzłam obok czekolady, poszły w średnio wysoką słodycz, a korzenna ostrość trochę się w tej słodyczy rozmyła. Ogólnie gryzione wcześniej wydawały się mniej wyraziste korzennie, więc wolałam je zostawiać na koniec.

Korzenność ogólna i ciastka korzenne rosły w siłę.
Słodyczy ciastek zdarzało się podszeptywać przyprawom sztucznawe przerysowanie. Pikantne goździki, cynamon i imbir wraz z ryzykownie wysoką słodyczą zaznaczały swoją obecność w gardle jako lekkie pieczenie. Korzenną ostrawość sprawiała jednak, że poczucie przesłodzenia nie było tak jawne.

Ostre ciastka korzenne gryzione na koniec smakowały bardzo słodko i pszenne, ale też intensywnie przyprawami. Do końca przewodziły goździki, lecz cynamon i trochę imbiru się do nich zbliżyły. Zdarzało się, że w słodyczy pokazała się nuta... Dziwnie wręcz "słodziusia".  
Pszenno-mączna nutka grała w nich rolę nie do przegapienia. Pieczoność stała na średnim poziomie. Gdy długo nie ruszałam ciastek i miękły, mączność jeszcze trochę się nasilała. 


Po zjedzeniu ostał się posmak przede wszystkim pszennych ciastek korzennych i cukru, złączonych mlekiem. Wciąż, mimo przesadzonej słodyczy i wręcz piekącej korzenności, była wyraźna. Wśród przypraw dominowały goździki, cynamon i imbir były dopiero za nimi. Słodycz dawała się we znaki jako drapanie w gardle, które to poczucie umacniały przyprawy.

Mleczna, tak słodka czekolada to nie moja bajka, ale tę doceniam. Choć była za słodka, przyprawom tak udało się ograć cukrowość, że była w miarę do przyjęcia (zwłaszcza na szlaku w górach). Wyciągnęły ją bowiem w piekącą ostrość i ciasteczkowość. Ciekawe, że to nie cynamon dominował, a goździki. Cynamon i imbir po prostu czuć. Jednocześnie nie była to bardzo pikantna czekolada. Inna ciekawa sprawa to to, że korzenność wydawała się grać też niezależnie od ciastek korzennych, jako przyprawy. Zastrzeżenia mam nie tylko do słodyczy, ale też samych ciastek - coś w ich smaku mi nie grało i czuję, że gdyby nie tyle przypraw, nie byłyby smaczne.
Ciastek korzennych było bardzo dużo, ale nie najeżyły przesadnie tabliczki i nie kaleczyły języka, choć było niebezpiecznie blisko. Przy jednak tak słodkiej czekoladzie, ta ilość wyszła na dobre.
Przypomniała mi się Ambiente Speculoos Lait, którą nie wiem, czy dziś oceniłabym tak samo wysoko, ale która ogólnie wydawała się lepsza, a tylko kwestię przypraw Fazer rozwiązała lepiej.

Zjadłam połowę: większość w górach i wtedy nawet w porządku to szło, trochę by zweryfikować w domu i wtedy jej słodycz i najeżenie ciastkami już jednak za bardzo dawały mi się we znaki nawet z przyjemnością, ale więcej już zwyczajnie nie chciałam i oddałam Mamie, która powiedziała tyle: "No, ta czekolada taka zwykła, poprawna mleczna; smaczna. Ciasteczka no fajnie chrupały. Całość tylko za słodka, spod cukru aż trudno o tę korzenność".


 ocena: 8/10
kupiłam: Auchan (w zasadzie ojciec)
cena: 18,99 zł (za 200g)
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, maślanka w proszku, mąka pszenna, olej palmowy, syrop glukozowo-fruktozowy, odtłuszczone odtłuszczone w proszku, przyprawy (cynamon, goździki, imbir), sól, emulgator: lecytyna sojowa; aromaty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.