wtorek, 14 października 2025

Ruda Kita Laskowy Nerkowiec | Prażony

Opis dziś przedstawianego kremu trochę mnie zaskoczył i... nie pamiętam, czy czytałam go przed kupnem. Producent napisał, że stworzył go, by "zaspokoić potrzeby miłośników orzecha laskowego z delikatnym podniebieniem, dla których Orzech Laskowy 100% jest zbyt intensywny. Nerkowiec znany ze swojej naturalnej słodyczy wspaniale równoważy naturalną gorycz orzecha laskowego". Większość past z laskowców 100%, które jadłam była bardzo słodka, i choć goryczka potrafi występować, ja sama nigdy nie nazwałabym kremów laskowych gorzkimi. Więc... co tu się u Rudej Kity zadziało? Albo że swoista lekka, zrozumiała goryczka miałaby komuś przeszkadzać? No cóż, ufając producentowi, w tym i tak miałam tego nie uświadczyć. Z drugiej strony, jeśli gorycz miałaby być naprawdę silna, czy nerkowce sobie z nią poradzą? Dzisiaj przedstawiany krem wydawał mi się od początku najbardziej obiecujący z kilku, które zamówiłam. Przywiódł mi na myśl MixIt Mixitella Hazelnut and Peanut Butter, więc poprzeczka zawisła wysoko. Po tym, jak zjadłam bardziej wymyślne, smakowe warianty, w których jednak pewne elementy, np. za wysoka słodycz mi nie grały, utwierdziłam się, że ten może być najlepszy.

Ruda Kita Laskowy Nerkowiec | Prażony to krem z prażonych orzechów nerkowca i orzechów laskowych.

przed i po uporaniu się z olejem
Po odkręceniu poczułam bardzo słodki zapach prażonych orzechów laskowych. Zupełnie zdominowały kompozycję. W głowie siedziały mi raczej sztuki pozbawione skórek, ale mogło się wśród nich zaplątać i parę w skórkach. Wszystkie jednak przywodziły na myśl słodką, chyba białą czekoladę wypełnioną całymi laskowcami. Jej maślany, mleczny motyw podszepnęły orzechy nerkowca. Po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia zbliżyły się trochę bardziej do orzechów laskowych, jednak i tak były od nich znacznie słabiej wyczuwalne.

Na wierzchu wydzieliło się trochę oleju, z czego zlałam niecałe 2 łyżeczki, a wymieszałam dosłownie parę kropel, mniej niż pół łyżeczki. Choć gdy zaczęłam mieszać, pomyślałam, że chyba ze zlewaniem przesadziłam, bo pasta wyglądała na suchawą, szybko okazało się, że była odpowiednio miękka i tłusto-wilgotna. Ciągnęła się i plaskała przy kontakcie z łyżeczką. Widać w niej miazgowe drobinki, a i to, iż wykazuje gęstość bez trudu można orzec już na tym etapie. 
W ustach krem rozpływał się powoli, początkowo jakby trochę gęstniejąc. Ogólnie jednak zaraz okazał się średnio gęsty i bardzo, bardzo miękki. Wciąż nie wydawał się zbyt tłusty. Wystąpiło w nim nawet pewne poczucie suchości, mimo że realnie był bardzo wilgotny. Pasta obklejała usta i trochę przytykała, ale w żadnym wypadku nie wyszła ciężko. Od początku do końca czułam też miazgowość, na którą złożyły się drobinki niewymagające gryzienia. Gdy jednak z ciekawości pogryzłam pastę, trochę trzeszczała niczym lekko podprażone orzechy laskowe.
Mikroskopijne drobinki nie wymagały gryzienia, ale gdy się na nich skupić, sporadycznie na drobniusieńką chrupkawość się zdobywały.

W smaku pierwszą poczułam bezkresną, acz łagodną słodycz. Rozchodziła się i wydawała się wszechobecna, ale trzymała raczej niskiego poziomu. Przytoczyła trochę mleczno-maślany akcent, poprzez który rozbrzmiały orzechy nerkowca. Kiedy ruszyły, by zaopiekować się pierwszym planem...

Wyskoczyły najpierw mało słodkie orzechy laskowe. Prześcignęły łagodniejsze i spokojniejsze orzechy nerkowca, śmiało zajmując pierwszy plan. Pomyślałam o słodkim nugacie z prażonych orzechów laskowych i mleka - bo właśnie i słodycz nagle podniosły. Nerkowce zaczęły słabnąć, ale nie odpuściły maślano-mlecznych nut. Przełożyło się to na myśl o wyidealizowanym kremie z Kinder Bueno White (2015, 2020), które podszepnęło też odrobinkę białej czekolady.

Słodycz znacząco wzrosła, ale nie na długo. Po chwili naturalna mleczność, maślaność nerkowców zatopiła nugatowy, nawet trochę białoczekoladowy wątek. Orzechy nerkowca miały wiele do powiedzenia, mimo że to laskowe wciąż dominowały.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach wyobraziłam sobie roślinnie "mleczny" deser orzechowy. Osłabienie słodyczy sprawiło, że orzechy laskowe wyszły bardziej... neutralnie? Jakby było w nich coś roślinnego, właśnie zachowawczo słodkiego roślinnego deseru. Prażona nuta jakby starała się ukryć, jednak nie szło jej to najlepiej. Wciąż trzymała się orzechów laskowych.

Laskowce wydawały się niemal neutralne, tęsknie spoglądały ku świeżo-surowym, ale prażoność była w nie wpisana. Końcowo utrzymała w tym momencie już tylko lekko słodki akcent w orzechach laskowych. Także nerkowce wydobyły z laskowców słodycz. Same końcowo wyszły odważniej, ale z kolei - jak na nerkowce - zaskakująco delikatnie słodko. Chyba spodobał im się niemal neutralnie-roślinny wydźwięk. W nerkowcach prażenie wydawało się wręcz marginalne.

Bardzo subtelnie zaznaczające swoją obecność na języku drobinki w zasadzie stanowiły po prostu przedłużenie słodko-prażonego smaku orzechów laskowych z domieszką nerkowców.

Po zjedzeniu wyraźniej wyłoniły się nerkowce - to do nich należał posmak. Jawiły się jako naturalnie słodkie, acz w stopniu bardzo zachowawczym, trochę sugerujące mleko roślinne i prażone minimalnie. Orzechy laskowe tylko subtelnie za nimi pobrzmiewały. Choć już wyraźniej prażone, też wyszły bardziej prawie świeżo niż w trakcie jedzenia.

Krem bardzo przypadł mi do gustu. Konsystencja, będąca połączeniem miazgowości orzechów laskowych (lubiących iść w rzadkość) i gęstości nerkowców wyszła świetnie - nie za gęsto, nie za rzadko, a masywnie i miazgowo, a smak... smak to poezja. Lekko prażony i bardzo ostrożnie słodki. Chwilowy wystrzał laskowo-nugatowo-buenowatej słodyczy, co potem zatonęło w niemal neutralnych, słodkawych laskowcach i nerkowcach zaskakująco mało słodkich, które nie chwaliły się swym prażeniem i trochę kojarzyły się z wegańskim, nieprzesłodzonym deserem. Żadnej gorzkości nie czułam. W ciemno nie zgadłabym, że to nerkowce stanowiły większość - powiedziałabym, że było dokładnie odwrotnie albo przynajmniej po równo.

Choć krem nie dorównał MixIt Mixitella Hazelnut and Peanut Butter (chyba jednak coś wyrazistszego jak arachidy z laskowymi lepiej się łączą), dziś przedstawiany też był przepyszny. Sprawił, że wiem już na pewno, że za jakiś czas zakupię inne kremy 100% orzechów Rudej Kity.


ocena: 9/10
kupiłam: rudakita.pl
cena: 30 zł (za 200g)
kaloryczność: 638 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe

Skład: nerkowiec prażony (60%), orzech laskowy prażony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.