sobota, 11 października 2025

(Henry Lambertz dla Aldi) Gourmet Lebkuchen Zartbitterschokolade mit Lebkuchenfullung ciemna 50 % nadziewana kremem z pierników

Oto kolejna czekolada, którą po prostu bez emocji przyjęłam, bo była ze sklepu, w którym nie bywam. Nie łudziłam się, że wyjdzie dobrze. Spróbowałam z czystej ciekawości, czy wyjdzie podobnie do wyglądającej niemal identycznie Henry Lambertz Lebkuchen Zartbitter. Może w ogóle to on zrobił ją specjalnie dla Aldiego? Na to pytanie znalazłam odpowiedź na opakowaniu czekolady, małym druczkiem. Tak, to on. Przy niej odkryłam też jeszcze coś. Swoją markę własną Aldi z Freihofer Gourmet przechrzcił na samo Gourmet.

Gourmet Finest Cuisine Lebkuchen Zartbitterschokolade mit Lebkuchenfullung / Dark chocolate with gingerbread filling to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z kremem z pierników; wyprodukowana przez Die Lambertz Gruppe / F.A. Crux GmbH dla marketu Aldi.

Po rozerwaniu sreberka uderzył mnie intensywny zapach cukrowych, lukrowanych pierników i pierników w suchej, cukrowej glazurze, z których dochodził ostrawy cynamon i sporo cukru. Zupełnie jakbym wąchała pierniczki, nie czekoladę. Dopiero dalej zaznaczyła się lekka, kakaowa cierpkość i motyw cukierków czekoladowo-kakaowo-fistaszkowych z budżetowym, margarynowym wnętrzem. Ciemna czekolada przybrała wydźwięk polewy.

W dłoniach tabliczka sprawiała wrażenie ulepkowato-plastikowej i tłustej. Była konkretna, ale jednocześnie delikatna. Mimo grubości, przy łamaniu nie trzaskała. Gruba warstwa czekolady skrywała sporą ilość średnio gęstego, zbitego i tłusto-miękkiego kremu. Gdy odgryzałam kawałek, czekolada wgniatała się w nie.
W ustach czekolada przypominała średnio szybko rozpływającą się polewę. Była mazista i tłusta, a także gęsta i masywna. Rozpuszczała się oleiście-wodniście, ochoczo mięknąc.
Zaraz i wyłaniało się spod niej nadzienie, które rozpuszczało się dość szybko. Było tłuste w jeszcze bardziej miękki, oleisty sposób. Szybko wyciskało się spod czekolady. Zmieniało się w trochę lepkawą, oleiście-margarynową, miekko-gumiastą zawiesinę. Czuć w nim marginalną proszkowość przypraw i mączność.
Nadzienie znikało szybciej od czekolady. Tej zostawało jeszcze trochę na koniec i wydawała się jeszcze bardziej wodniście-ulepkowata.
Całość rozpływała się dość szybko, a także wydawała się nieprzyjemnie otłuszczać usta.
Na plus jednak proporcje czekolady do nadzienia, bo współgrały i się uzupełniały, nic niczego nie przytłoczyło.

W smaku czekolada zaczęła od roztoczenia lekkiej cierpkości i nadrzędnej, cukrowej słodyczy. Po chwili dołączyła do nich niska, palona gorzkość i maślaność ją łagodząca. Gorzkość była prosta i kojarzyła się z polewą o coraz istotniejszym, palonym motywie. Przemknął delikatny motyw cukierków czekoladowo-arachidowych, a z czasem czekolada przywiodła na myśl miękkie, czekoladowe pierniki w kakaowej polewie. Zdecydowanie przesłodzone.

Gdy spróbowałam trochę samej czekolady oddzielnie, potwierdziło się, iż nie była najwyższych lotów, ale tragiczna też nie. Smakowała cukrowo, lekko palono gorzko i... piernikowo nawet tam, gdzie nie dotykała nadzienia. Przyprawy i motyw miękkich pierników w czekoladzie pojawiał się zawsze, nawet gdy gryzłam kawałki spodu samej czekolady.

Krem odezwał się po paru chwilach, podkręcając skojarzenie z piernikami. Z tym że już niekoniecznie w polewie kakaowo-czekoladowej. Wyobraziłam sobie miękkie pierniki pokryte cukrową glazurą, które przyprawiono przede wszystkim cynamonem. Dalej doszukałam się jeszcze imbiru, goździków i chyba kardamonu. Całość wpisywała się w pierniczkowe realia. Wszystko to było aż nieco piekące, na pewno bardzo rozgrzewające. Korzenność zrobiła się bardzo pikantna i trochę goryczkowata. Przez moment dominowała nawet nad cukrem.

Słodycz jednak była konsekwentna (ogólnie jej poczucie podwyższała cierpkawa czekolada). Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa korzenność złagodziła lekka margarynowość, a słodycz wykorzystała to i wyszła na przód. Przejęła motyw rozgrzewania - oto zaczęło mi się wydawać, że to od cukru aż piecze w gardle i język, a jednak nie był to czysty cukier. Pod cukrową glazurą, lukrem w piernikach musiała kryć się palono-karmelowa nutka i odrobina drapiącego miodu. Czułam się, jakby czekoladę wypełniono prawdziwymi, miękkimi pierniczkami! Tylko że... wymieszanymi z margaryną i trudną do uchwycenia "sztuczną słodyczą", która raz po raz bardziej się wyłaniała.

Gdy spróbowałam trochę kremu osobno, okazał się średnio słodki, ale słodki w bardzo złożony sposób. Uderzał dziwną, tanią landrynkowością, "sztuczną słodyczą" (w tym przypadku wyraźną), ale wciąż wyraźnie czułam też motyw karmelowo-miodowy. Jego korzenność stała na wysokim poziomie, ale w przypadku spróbowanego osobno, margaryna jej dorównała i była wręcz okrutna. W całości jakoś bardziej się kryła. 

Z czasem krem i korzenność rozpływały się, a czekolada po nich wydawała się na zasadzie kontrastu bardziej cierpko-gorzko palona, ale i jeszcze bardziej, aż bardzo denerwująco, cukrowa. Pomyślałam jednak już nie tyle o polewie kakaowej, co jakimś syropie smakowym kakaowo-piernikowym, bazującym na cukrze.

Po zjedzeniu został posmak miękkich, mocno cynamonowych (cynamonowo-imbirowo-goździkowych?), pikantnych pierniczków w cukrowej glazurze, lukrze. Czułam przesłodzenie i drapanie w gardle, na które skumulowała się słodycz i przyprawy. Czekolada pobrzmiewała jako cierpki, palony motyw, a i margaryna się nie ukryła. Jej echo przełożyło się na tani wydźwięk.

Ja czułam się zmęczoną zarówno konsystencją, jak i smakowymi oleistością i margarynowością oraz  słodyczą już po 2 kostkach, a 3 zjadłam już raczej wypunktowując "za i przeciw" do oceny, badawczo i przetłuszczając się i zasładzając kompletnie. Reszta powędrowała do Mamy. Jej opinia: "Sama czekolada bardzo mi nie smakowała, taka jakaś gorzka i niedobra, a nadzienie też nie lepsze. Tłuste, słodkie i nawet jakoś tych pierników specjalnie nie mogłam się doszukać. Tylko mi szybko jakby jakiś anyżek zaleciał; tak mi się skojarzyło. Potem jeszcze mi się piernikiem po niej odbijało. To wtedy wyraźnie piernik poczułam, ale to nie było fajne".

Czekolada wyszła trochę tanio, choć jednocześnie nie tak źle i na pewno spełniła obietnicę. Otóż bardzo mocno smakowała tytułowymi pierniczkami - nie brakowało w niej ani przypraw korzennych, ani właśnie smaku miękkich pierników. Ogólnie wyszła za słodko i ulepkowato, a ja czuję ogromny żal, że to zmarnowany potencjał niskiej jakości składnikami. Przyjemny motyw karmelowo-miodowy przegrał niestety ze sztuczną słodyczą syropu oraz margarynowością. Nie podobała mi się wodnistość, tłustość i szybkie znikanie, ale muszę pochwalić, że proporcje nadzienia do czekolady dobrano dobrze i nic niczego nie przytłoczyło. Niestety tylko sama czekolada była kiepska. Choć to nie moja struktura, wyszła przystępniej niż Henry Lambertz Lebkuchen Zartbitter. Ogólnie efekt był nieco lepszy - różnice wydały mi się minimalne, ale jednak obecne. Jakby nadzienie w dziś przedstawianej było gładsze, czekolada bardziej wodnista, co mogło być cięciem kosztów, a całkiem przypadkiem wyszło lepiej. Wszak producent ten sam.


ocena: 5,5/10
kupiłam: Aldi (ojciec kupił)
cena: nie znam
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, mąka pszenna cukier inwertowany, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz mleczny, cukier trzcinowy, miód, cukier skarmelizowany, skrobia ziemniaczana, przyprawy, cynamon, ekstrakt jabłkowy, kwas: kwas mlekowy; mleko w proszku odtłuszczone, emulgator: lecytyny z soi; aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.