czwartek, 22 czerwca 2023

Henry Lambertz Lebkuchen Zartbitter; + Henry Lambertz Zimtsterne Vollmilch / ciemna 50 % z kremem z masy piernikowej; mleczna z kremem z cynamonowej masy ciasteczkowej

Jakoś zaraz po tym, jak zjadłam piernikowego Zottera Gingerbread & Fruit / Lebkuchen & Fruchte od ojca dostałam dwie czekolady Henry Lambertz. Mimo że wcześniej podkreślałam, że jak ma mi kupić, to ewentualnie ciemną. Nie. Zrobił po swojemu i kupił obie. Spojrzawszy na skład wystraszyłam się. Mleczna cynamonowa przerażała jednak bardziej i nie wiedziałam, czy w ogóle mam ochotę ją otwierać, czy też od razu oddam Mamie. Ale może jednak mimo wszystko wyszły w miarę ok? Na pierwszy ogień poszła więc ciemna piernikowa. Potencjalne kiepścizny chciałam mieć jak najszybciej z głowy. I pomyśleć, że w pierwszej chwili ta wydała mi się kusząca! Po prostu skojarzyła mi się z Lindt Weihnachts-Edelbitter-Chocolade, która kiedyś mi smakowała.

Henry Lambertz Lebkuchen Zartbitter Schokolade mit Lebkuchenfullung / Dark chocolate with gingerbread filling to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z kremem z masy piernikowej.

Po otwarciu poczułam zapach bardzo słodkich i przyprawionych pierników w czekoladzie. Od razu wyobraziłam sobie różne kształty miękkich słodkości, które pokrywa ciemna czekolada o cukrowej słodyczy i likierowym charakterze. Czuć jednak też gorzkość i mocno paloną nutę. Podkreśliły to ostre przyprawy: cynamon, imbir, goździki. Były bardzo wyraziste, a jednak nie zagłuszyły przecukrzonego wątku jakby nadzienia czekoladowych cukierków margarynowo-czekoladowo-fistaszkowych. Zapach nie był ani odpychający, ani kuszący, a taki... przeciętnie piernikowy.

Tabliczka w dotyku wykazywała zarówno ulepkowatą tłustość, jak i gładką, twardawą polewowość. Przy łamaniu okazała się głośno, chrupko trzaskająca. Była twarda. Gdy robiłam kęsa, potwierdziła swoją polewowość. Nawet kostki zostały zrobione jakby z warstw twardej polewy.
Kryły sporą ilość nadzienia, acz nie całe wypukłe "kapsułki" były nadziane. Wewnątrz każdej, na spodzie, znajdowała się czekoladowa górka.
Nadzienie było zwarte i zbite, konkretne, ale zdecydowanie tłuste. Trochę maziste. Wyglądało na suche, lecz to tylko pozory.
W ustach czekolada rozpływała się maziście, tłusto-maślano i nieco ulepkowo. Cechowała ją gładkość i kremowość. Rozpływała się średnio gęsto i dość szybko.
Nadzienie w zasadzie dopasowało się jakoś tam do niej, choć je cechowała o wiele wyższa tłustość. Przez chwilę wykazało zwartą, margarynową miękkawość, ale szybko zmieniało się w zawiesinę. Przemknęła w nim nawet śliskawa gładkość, ale cechowała je proszkowość i kryształkowość. Dosłownie czuć w nim rozpuszczające się kryształki cukru. Było mocno oleiste i już po chwili okazało się proszkowo-pyliste. Wrażenie to napędzały drobinki przypraw i miazgi z pierników. Robiła się z tego tłusto-wodnista zawiesina.

W smaku sama czekolada uderzyła cukrową słodyczą, którą prędko obudowała likierowym klimatem. W nim przejawiała się palona gorzkość. Rosła, w pewnym momencie wydała mi się zaskakująco wysoka (jak na 50% kakao). Podkreśliła ją lekka cierpkość. Chyba na zasadzie kontrastu podskoczyła też słodycz.

Nadzienie szybko się odezwało i podkreśliło polewowo-maślany aspekt w czekoladzie, acz na szczęście nie mocny. Ta zajmowała nadrzędną pozycję cały czas, zasładzając.

Wnętrze podkręciło słodycz w sekundę do poziomu przesady. Okazało się cukrowo-cukrowo, bardzo słodkie. Zadrapało w gardle i zorientowałam się, że drapią i gryzą w język też ostre przyprawy korzenne. Wplotły myśli o charakternych, miękkich pierniczkach w czekoladzie. W cukrowości jednak odnotowałam też jakąś osobliwą soczystość...

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa słodycz cukru mordowała, mimo starań cierpkawej czekolady. Ta nie odpuściła ani na chwilę, acz wycofała się trochę, by zrobić miejsce piernikom. Dosłownie widziałam te różne precle, serca, gwiazdki... W cukrowej ciemnej polewie czekoladowo-kakaowej i z mnóstwem przypraw.

Spod imbiru, cynamonu, goździków i chyba pieprzu, podkreślających gorzkość, wyłoniła się jednak też margaryna, lekka mleczność... Nuty jakby taniego nadzienia cukierków czekoladowych. Męczyło to wraz z cukrowością i im bliżej końca, tym bardziej zwracało na siebie uwagę.

Gdy drobinki wylegały na język, a większość reszty rozpuściła się, wyraźniej poczułam jakby mączność okruchów piernikowych, a także poszczególne przyprawy. Korzenności nie brakowało. Trafiałam a to na goździki, kardamon - te na pewno. Reszta się mieszała.

Po zjedzeniu już niewielkiej ilości czułam przesłodzenie, posmak cukru i drapanie, a także wyrazistą, piernikową korzenność obudowaną nutami czekolady z wyraźnie zaznaczonym kakao. Było gorzkawo, a także ostro-korzennie. Niestety jednak margarynowość i tandeta też się na dobre rozgościły jako już posmako-niesmak.

Całość... może i miała potencjał. Ciekawie piernikowa, bo właśnie ze zmielonymi piernikami, co czuć, a do tego naprawdę porządnie korzenna. Wręcz ostra. Gorzkawość czekolady niestety zaburzała cukrowość. Ta zarówno samej czekolady, jak i nadzienia. Wszystko było nieznośnie cukrowe. Do tego margarynowość, tandeta... I nie podobała mi się struktura. Mazista, tłusta, gładko-śliska... tania. Chrupka, polewowa czekolada i specyficzne nadzienie... Kompletnie nie moja bajka, acz produkt nie całkiem tragiczny. Uwierzę, że można się wciągnąć, gdy lubi się bardzo, bardzo słodkie rzeczy. To produkt po prostu... przeciętny. W cenie nieprzeciętnej.
Po dwóch kostkach słodycz i nuty gorszych części składu sprawiły, że po prostu nie miałam ochoty na więcej, mimo że założyłam, że tak z połowę przynajmniej zjem. Resztę oddałam Mamie, wraz z drugą nawet nieotwartą czekoladą, którą kupił ojciec.

Mamie też nie podeszła zupełnie. Podsumowała: "To nadzienie, niby takie piernikowe, a właściwie sam cukier, że jeść się nie da. Już ta sama czekolada, dla mnie odpowiednio gorzka, lepsza, ale też takiej jako tabliczki bym nie chciała. Nadzienie oszukane, jeśli o ilość chodzi, a tak cukrowe, że człowiek nie chce więcej, straszne". Zgodziłyśmy się, że i tak łaskawie oceniam, ale w sumie... nie mam najlepszego rozeznania w obecnie dostępnych w sklepach czekoladach piernikowych. Strach pomyśleć, bo obawiam się, że ta zbytnio nie odstaje. Obie się jednak zastanawiałyśmy, czy gdyby tak ująć połowę cukru, wyszłoby coś smacznego, czy wtedy wyszłyby na jaw gorsze rzeczy jak olej palmowy etc.
Reszta wróciła do ojca - jemu bardzo smakowała.


ocena: 5/10
kupiłam: Dealz (ojciec kupił)
cena: 8 zł (ojciec płacił)
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: masa piernikowa 35% [pierniki 11% (mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, brązowy cukier, miód, cukier kandyzowany, skrobia ziemniaczana, przyprawy, cynamon, ekstrakt jabłkowy, kwas: kwas mlekowy), oleje roślinne (palmowy, jądro palmy), cukier, cukier inwertowany, przyprawy, mleko w proszku odtłuszczone, lecytyna sojowa] cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, naturalny aromat wanilii

------------
Pomyślałam sobie, że w sumie skoro i tak były już u nas obie tabliczki, a druga też wydaje się ciekawa, wygląda ładnie to może jednak warto i ją na blogu zaprezentować. Ja jednak zupełnie nie miałam ochoty jej jeść, dlatego poprosiłam, by Mama się o niej dłużej i dokładniej wypowiedziała. Stąd w dużej części oddam jej niżej głos, a co!
Nadzienie tej tabliczki wystylizowano nie na pierwsze lepsze ciastka cynamonowe, a konkretnie cynamonowe gwiazdki, tzw. Zimtsterne, czyli tradycyjne niemieckie ciasteczka na Boże Narodzenie. Piecze się je bez mąki, a jedynie z migdałów, białka, cukru pudru i cynamonu. W środku powinny być miękkie i wilgotne, a z wierzchu pokryte chrupiącą bezą.

Henry Lambertz Zimtsterne Vollmilch Schokolade mit Zimtsternfullung / Milk chocolate with cinnamon star filling to mleczna czekolada (o zawartości 30 % kakao) z kremem z cynamonowej masy ciasteczkowej.

Z tego, co ja wywąchałam przy robieniu zdjęć, czekolada uderzała intensywnym zapachem wręcz ostrego cynamonu, lukru i cukru. Zalewał je ocean pełnego, świeżego mleka, a także margarynowa, specyficzna nuta zdradzająca, iż nadzienia nie poskąpiono. Po przekrojeniu właśnie margarynowo-maślany wątek nasilił się i nieco wygładził cynamonowość. Wszystko to było dość ciężkie.
Zapach byłby ładny, gdyby nie ta nuta margaryny - do pary z cukrem mnie to odpychało, że nie miałam ochoty spróbować ani odrobiny. Mama z kolei nie umiała rozsądzić, czy całość jej się podoba, czy nie - właśnie przez tę nutę nadzienia.
W dotyku czekolada była tłustawa, jakby nieco lepkawa, mimo że się nie topiła. Sugerowała proszkowość, nie wydawała się zbyt masywna. A jednak nadzienia było dużo i przy przekrojeniu okazało się konkretne.
W odróżnieniu od wersji ciemnej, mleczną wypełniono nim porządnie, bez żadnej "górki" z czekolady w środku.

Opinia Mamy:
"Sama ta czekolada w zasadzie dobra, jak połączenie Lindta i Milki. Najpierw taka lepsza, jak Lindt, ale jak ten cukier spływa do gardła i drapie, to jak Milka, wtedy już niezbyt przyjemnie. Z nadzieniem strasznie słodko. To sam cukier, nie czekolada. Czuć cynamon, cukier - to wszystko jak trzeba, a potem, jak się coraz bardziej rozpływa, to dochodzi jakby mąka i chemia. To pewnie ta masa ciasteczkowa, a okropne takie. I jeszcze tak cukrowo, że się jeść nie da, nie dałam rady więcej niż kilka kostek, a i tak musiałam herbatą popijać. Okropnie słodko i potem i ta słodycz, i ten mączno-chemiczny niesmak zostaje. O wiele słodsza od ciemnej. Dwa słodkie potworki, których nie da się jeść, ale też poniekąd są, czym niby mają być. Z ocen wystawiłabym to samo, bo to po prostu dwie zupełnie inne czekolady. Z potencjałem, ale tak przesłodzone, że brak słów".
Reszta wróciła do ojca. Jemu bardzo smakowała.

Ja... patrzyłam z przerażaniem. A faktycznie, widać potencjał - pomysłowe to... Szkoda, że na tym koniec.


kupiłam: Dealz (ojciec kupił)
cena: 8 zł (ojciec płacił)
kaloryczność: 557 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cynamonowa masa ciasteczkowa 35% [oleje roślinne: palmowy, z jądra palmy; 11% ciasteczka cynamonowe (cukier, fruktoza, orzechy laskowe, migdały, skórki cytryny, mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, skórka pomarańczowa, cynamon, białko jaja w proszku, skrobia pszenna, kwas cytrynowy, syrop cukru inwertowanego, substancja żelująca: agar), cukier, cukier inwertowany, mleko w proszku odtłuszczone, przyprawy, lecytyna sojowa], cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, naturalny aromat wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.