Miło jest dostawać prezenty, być wyróżnianym... A jednak prezenty niespodzianki potrafią sprawić więcej kłopotu niż radości, gdy są nietrafione. Mnie np. zawsze też jest przykro, gdy osoba obdarowująca szczerze się postara i wierzy, że prezent się spodoba, a człowiek - w tym wypadku ja - realnie z rzeczy otrzymanej cieszyć się nie umie. Cieszenie się z faktu samego wyróżnienia, bycia obdarowanym to jakby połowa, a ja chciałabym móc być w pełni wdzięczna i szczerze w pełni zadowolona. Trochę głupie, co? W każdym razie, Zotter co roku na Gwiazdkę komponuje coś specjalnie dla swoich pracowników, co nie trafia do sprzedaży, a ja co roku o tym zapominam i gdy tabliczkę dostaję, mam niespodziankę. W tym roku - jak w 2020 - wydała mi się niezbyt moja (i czułam, że trudno będzie przebić pyszną z 2021). Obiektywnie spoko, ale ja bym się nią sama nie zainteresowała. Owoce i marcepan? Łe. No cóż, ale jak już była... wiadomo, że musiałam spróbować. Gdy jednak przeczytałam skład, trochę się zdziwiłam, bo zamiast spodziewanych leśnych, jagódkowatych... trafiłam na egzotyczne. Takie w wydaniu korzennym? Mogło być ciekawie.
Zotter For the Best Employee in the World 2022 to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana (30%) owocowo-migdałowym kremem / praliną na bazie migdałowego nugatu, marakui, mango i malin oraz (30%) migdałowym marcepanem z duszoną pomarańczą ("confit"), cytryną i przyprawami korzennymi: kardamonem, imbirem, pieprzem długim i goździkami.
Po otwarciu poczułam wyraźnie pełnomleczną czekoladę o wędzonym charakterze i dość znaczącej karmelowej słodyczy. Spód wydał mi się mocniej soczyście-wędzony, jakbym miała do czynienia z wędzono-paloną konfiturą pomarańczową, owocami w syropie. Nie były jednoznaczne. Przewijało się tam mango, ogólna egzotyka... została podbita przyprawami, w tym jakby chili i wyraźnie pieprzem w wydaniu korzennym, które to splatały się z wędzonymi nutami, a także goździki. Te wyraźniej ponazywałam dopiero po przełamaniu, kiedy to też doszły maliny i chyba marakuja. Wszystko właśnie już po podziale i w trakcie jedzenia bardzo się przemieszało i... stonowało, wychodząc w sumie subtelnie i spokojnie. Acz zapach był mocny, gdy chodzi o jego siłę (nie charakter). Ani jednak specjalnie korzenny, ani egzotyczny, a zarazem... i trochę taki, i taki.
Tabliczka nie była bardzo masywna, ale miękka też nie. Chociaż nie trzaskała, na pewno nie wgniatała się; nie brakowało jej konkretu.
Bardzo grube warstwy czekolady skrywały pełny, konkretny krem owocowy na spodzie oraz ewidentnie wilgotny i grudkowaty marcepan na górze.
W ustach czekolada rozpływała się tłusto kremowo, w sposób typowy dla pełnego mleka. Wyszła maziście i spójnie z wnętrzem, zalepiając wraz z nim.
Miękła i ujawniała również mięknace nadzienia.
Marcepan wyciskał się szybciej od nugato-kremu, ale zalegał dłużej.
Owocowy nugat znikał szybciej, ale wcale nie wolno, dając się poznać jako mazisty, trochę tłustawo mleczny. Był pełny w nugatowy sposób, a do tego lekko pylisty. Z czasem robił się soczysty, ale nie jakoś mocno. Wydał mi się konkretny, lecz nie ciężki.
Marcepan cechowała wilgotność. Rozchodził się na grudki, pod koniec lekko skrzypiąc za sprawą miękkich wiórko-drobinek migdałów oraz kawałków, które były jędrne i w większości przezroczysto-białe, parę koloru bladopomarańczowego, ale bliżej nieokreślone - to raczej kawałeczki pomarańczy, ale też trochę drobinek migdałów.
Czekolada rozpływała się najdłużej, więc domknęła całość.
Wszystko było przyjemnie spójne, konsekwentnie mięknące.
W smaku czekolada przywitała mnie wysoką słodyczą karmelu i wyrazistym mlekiem. Zawarła w sobie lekko dymną, wędzoną nutkę, może odlegle też akcent chleba (na miodzie?). Wydała mi się lekko soczysta - chyba przesiąkła wnętrzem, które odezwało się bardzo szybko.
Warstwy w zasadzie przemówiły równocześnie i równo się rozchodziły, acz to owocowy nugat chyba jakoś łatwiej i prędzej zwracał na siebie uwagę z racji dynamiki. Marcepan był bardziej konsekwentny i spokojny w działaniu.
Choć owocowy nugat podpiął się pod czekoladę mlecznością, nie brakowało mu soczystości słodkich owoców egzotycznych, która zaraz przecięła kompozycję. Zaraz wyraźnie wypłynęło mango, a tuż za nim maliny na mlecznej fali, niczym jakiś orzeźwiający koktajl / shake mleczny. Krem dał się poznać jako bardzo słodki, choć łagodny. Maliny zdobyły się na lekki kwasek, łącząc soczystość z pudrowością. Egzotyczność nie była jednoznaczna ani szczególnie imperatywna, ale wyrazista. Odezwały się nugatowe migdały, łączące ten krem z marcepanem.
Marcepan zdradził swoją obecność, ale nie wyrywał się na przód. Podobnie jak nugat, miał delikatny, słodko migdałowy charakter, ale on torował sobie drogę przyprawami. Czułam ich sporo, choć nie od razu wysoką ostrość.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyraźniej odezwał się marcepan, który egzotyczne owoce tonował wraz z nugatem. Rosła też ogólna słodycz. Przyprawy korzenne zaczęły pokazywać się o wiele wyraźniej. Wyróżniłam pieprz w korzennym, piernikowym wydaniu, potem też niemal przenikliwe goździki i imbir. Imbir wiązał się z soczystością.
Marcepan dodał do kompozycji wyrazistą pomarańczę. Najpierw wydała mi się olejkowa, potem bardziej duszono-konfiturowa, jakby podwędzona... Na pewno soczysta, słodka, ale... w sposób charakterny i integralny z przyprawami. Te raz czy dwa zapiekły w język jak ostry piernik, acz ogólnie trzymały się słodyczy.
Mocniejszy kardamon podkreślił marcepanowość, korzenność przybrała na ostrości, acz nie wypalała. Była słodka i... z czasem poczułam korzenne cytrusy, w tym rosnącą kwaśność.
Cytrusy - pomarańcza i cytryna - podkreśliły z czasem egzotykę. Ciekawe, że sama w sobie duszono-wędzona pomarańcza jakby zrobiła swoje, po czym niemal uleciała. Działała za to cytryna. Wprawdzie poczułam subtelną marakuję, lecz splot owoców z nugatu wydał mi się bardziej rozmyty. Mimo to, mango wciąż miało sporo do powiedzenia. Jednocześnie kwaśniejszy i słodszy. Nie jednak jakoś imperatywny, a wciąż wkomponowany w przeogromną mleczność. Ciepło przypraw i słodyczy zaznaczyły się jednak leciutko w gardle, acz nie było to nieprzyjemne.
Czekolada na koniec wydała mi się kontrastowo jednocześnie bardziej gorzka, jak i słodsza. Wciąż jakby palono-wędzona, karmelowa.
Kawałeczki, które zostały na koniec smakowo się nie popisały. Znalazło się tam trochę drobinek marcepanu o niemal neutralnie migdałowym smaku, ale też trochę kawałeczków pomarańczy. Wydawały się niemal żadne - owocowe minimalnie. Zdarzyło się, że wśród nich zaplątały się jeszcze przyprawy jako kardamonowo-pieprzne prztyczki.
Po zjedzeniu został posmak migdałowego duetu niemal mlecznego nugatu i marcepanu oraz mocno mlecznej, wręcz karmelowej czekolady. Do tego kwaskawo-goryczkowata soczystość z wędzono-duszonymi akcentami. Raczej pomarańczy, z trochę olejkową naleciałością, ale też egzotyczna. Wyraźnie czułam piernikowe przyprawy, a więc pieprz, kardamon i imbir.
Całość aż mnie zaskoczyła, tak mi smakowała. Choć mango, marakuja i maliny nie kojarzą się z korzennością, z piernikową, słodką pikanterią tego marcepanu zgrały się świetnie. Migdały, nugat i mleczność, odegrały ogromną rolę w stonowaniu tego. I nawet nie było nadto słodko! Bardzo ciekawie wyszedł dodatek tego pomarańczowego "confit", a więc duszonych pomarańczy - chyba to one wprowadziły ten wędzony element. Nie za ostra, nie za mocno owocowa - wyrazista i wyważona. Intrygująca kompozycja.
Może nie w pełni moja, ale autentycznie przemyślana, a co za tym idzie, smaczna. Połowę zjadłam z przyjemnością (a potem jednak już dla mnie za słodko, za mlecznie, za... nieciemnoczekoladowo), a resztę oddałam Mamie, bo uznałam, że to w jej typie jest ta tabliczka bardziej, niż w moim. U mnie ona jest bowiem wciąż w tych słodyczach, co to można zjeść, można obejść się bez, ale faktycznie przyznać muszę, że takiej lepiej bym nie wymyśliła (ja co prawda widziałabym ciemną otoczkę, ale jak kompozycja miała być tak harmonijnie mleczna, to też rozumiem konwencję).
Mamie jednak... nie smakowała. Stwierdziła: "tylko kwasek w niej był tam fajny i podobał mi się, taki soczysty, a tak to z tych rzeczy, co w niej było nic nie czułam. przeszkadzało mi właśnie chyba, że ta kwaśność, owoce z korzennością połączone". Powiedziała, że wolałaby, by zrobiono z tego dwie czekolady i swoją część zjadła, by się wczuć, ale to jednak nie jej typ. A dla mnie zaskoczenie, ale faktycznie - to tak dziwna czekolada, że albo kogoś chwyci, albo właśnie nie.
ocena: 9/10
Skład: surowy cukier trzcinowy, migdały, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, inwertowany syrop cukrowy, suszona marakuja, koncentrat soku pomarańczowego, skrobia kukurydziana, sok pomarańczowy, odtłuszczone mleko w proszku, suszone mango, suszone maliny, imbir, słodka serwatka w proszku, sól, kardamon, pełny cukier trzcinowy, sproszkowana wanilia, goździki, olejek cytrynowy, pieprz, lecytyna sojowa, olejek pomarańczowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.