wtorek, 20 czerwca 2023

(Słodki Przystanek) Beskid Chocolate Nikaragua Chuno Clasico 80 % ciemna z Nikaragui

Stęskniłam się zarówno za Beskidem, jak i porządnie kakaową, pewną (w rozumieniu: "taką, któa nie zawiedzie") czekoladą. Na tę degustację po prostu musiał właśnie pewniak ruszyć! Poza tym, odkąd zjadłam Beskid Nicaragua Chuno Clasico 70 %, tak myślałam, że z ogromną ochotą wsmakowałabym się w Nikaraguę w wykonaniu Beskidu z mniejszą zawartością cukru, a większą kakao.

Beskid Chocolate Nikaragua Chuno Clasico 80 % Czekolada Rzemieślnicza Gorzka to ciemna czekolada o zawartości 80% kakao Chuno Clasico z Nikaragui; konszowana 72h.

Po otwarciu poczułam delikatny zapach mnóstwa orzechów (głównie fistaszków i chyba laskowych?) i miodu. Ten nie był taki mocno drapiący, a stonowany i przechodzący trochę w karmel. Karmel maślany lub mleko karmelowe? Coś rozbijało słodycz od środka. Przełamało ją też trochę niemal zapleśniałej, pikantnawej ziemi. Wiązała się z wytrawnością, pod którą podpięła się nie do końca słodka soczystość owoców. To głównie słodkie, duszone pomarańcze, wśród których przewijała się gorzkość skórki i rodzynki oraz mniej jednoznaczny mus / przecier... jabłkowo-gruszkowy? I trochę duszonych truskawek? Owoce jednak, jak i miodowo-karmelowa słodycz, miały zachowawczy charakter.

Tabliczka w dotyku wydała mi się tłusta i idealnie gładka. Była bardzo twarda, a przy łamaniu wydawała się zbita i gęsta. Jej trzaski były przyjemnie głośne.
W ustach rozpływała się powoli. Potwierdziła swą gęstość, a zbity kształt zachowywała bardzo długo. Wprawdzie niby powierzchownie miękła, robiła się nieco rozlazła, pokrywała wszystko kremowymi smugami, acz... bazowo się trzymała. Wydawała się jakby grudką mieszanki masła i mleczka kokosowego. Mimo drobnej soczystości, była dość ciężkawa. Nie jednak nazbyt tłusta.

W smaku pierwsza rozeszła się subtelna słodycz miodu. Albo raczej miodem słodzonego musu czy przecieru z jabłek. Czuć też naturalną słodycz tych owoców, tak, że miodu wystarczyło dodać niewiele. Akurat, by zachowała się też kwaskawość jabłek.

I właśnie ten kwasek nieco po chwili wzrósł. Pomyślałam o niejednoznacznej mieszaninie jabłek i gruszek (koniecznie w formie przecieru / musu), ale z kwaskiem podkręconym cytrusami. Cytrusami również zrobionymi na słodko.

Po paru chwilach rozeszła się też delikatna nuta mleka karmelowego. Zajęła częściowo miejsce miodu, pojawił się maślany karmel. Wprowadził łagodnie palone echo. Kompozycja w ogóle na moment zrobiła się znacząco maślana, a potem uderzyła orzechowość. Choć nie były to jakieś konkretne orzechy, stanowiły bazę.

Za nimi wemknęła się gorzkość i zaraz wzrosła. Zasugerowała kawę i trochę ziemi. Kawa wydawała się wszechobecna, mimo że w sumie... początkowo nieznacznie wyczuwalna.

Wówczas, czyli jakoś mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, z orzechów na jaw wyszły surowe orzechy laskowe i fistaszki. Poczułam się dosłownie, jakbym naciskała ich skorupki i wyłuskiwała świeżutkie orzeszki. Świeżość od nich aż biła!

W tle soczystość zadeklarowała się jako duszona pomarańcza. Połączyła słodycz z kwaśnością, a także dodała tam goryczkę świeżo starych skórek pomarańczy. Całość nie była jakoś mocno owocowa, ale owocowa znacząco... że wyobraziłam sobie ciemno czekoladowy krem, zrobiony jednak na bazie mleka i masła, z nutą pomarańczy, posypany skórką. Może i jakaś rodzynka się tam zaplątała?

Z czasem słodycz uplasowała się też właśnie w owocach. Poczułam trochę truskawek... duszonych? Wniosły pewną rześkość... ogrodu, traw?

W tym czasie ziemia zrobiła się goryczkowato-zapleśniała. Odnotowałam lekką ostrość przypraw, która jednak też mieszała się z rześkością. Do głowy przyszedł mi zielony, a więc lżejszy i rześki, kardamon oraz odrobina drzew.

Orzechy stopowały ostre zapędy, więc gorzkość wybrała sobie inny tor - kawowy. Nagle kawa wyszła niemal na pierwszy plan. Widziałam palone ziarna. Coraz więcej i więcej kawy, podkreślonej wilgotną, czarną ziemią. Z nutką pomarańczy, być może też płynącą bezpośrednio z niej.

Po zjedzeniu został posmak soczystej słodyczy i kwasku pomarańczy raczej duszonej, z goryczkowatą skórką, łączącą ją z mnóstwem gorzkiej kawy i lekką nutą przypraw, chyba kardamonu. Z nim z kolei związały się świeższe, zielone rośliny. Słodycz była bardzo niziutka, naturalnie orzechowa i pomarańczowa. Pobrzmiewało też echo przywodzące na myśl serek homogenizowany.

Całość była przepyszna. Stonowany zapach poniekąd znalazł odzwierciedlenie w smaku. Poniekąd, bo niektóre motywy, np. miód, karmel, ostrość ziemi czy nawet owocowość były hamowane. Maślaność i mleczność zajęły się karmelem, owoce (pomarańcze, jabłka, truskawki) były to raczej duszone lub przecierowe. Charakter czekolady zbudowała za to kawa, mnóstwo orzechów (arachidowe, laskowe) i soczystość, rześkość, taka... świeżość - niedoprecyzowana, ale świetnie to wyszło.

Była podobna do 70%, acz w tamtej o wiele więcej słodyczy duszonych owoców, a do tego fig, rodzynek. W tamtej też czułam kardamon, orzechy, maślany karmel i dużo kawy, zieloną świeżość - była po prostu bardziej słodka (przez co wypłynęły też nieco inne wątki). Kakao jak najbardziej do rozpoznania.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 19,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy kupię znów: pewnie tak

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.