czwartek, 1 czerwca 2023

Meybol Cacao Ailla Peru 72% Kakao ciemna z Peru

Już kiedy zaczynałam poznawać świat czekolad plantacyjnych, zawsze ciekawiły mnie historie stojące za danymi tabliczkami. Lubię wiedzieć coś więcej o plantacjach, regionach czy choćby opakowaniach, nazwach, pomysłach na stworzenie danej czekolady. To sprawia, że mają bardziej indywidualny charakter. W przypadku tej, warto poświęcić chwilę uwagi nazwie i opakowaniu. Łatwo się domyślić, że Ailla nazywa się plantacja, z której dostarczono kakao do produkcji tej czekolady. To jednak jedno. W języku Inków "Ailla" oznacza ziemię, a opakowanie przedstawia papugę. I właśnie m.in. tym ptakom dedykowana jest ta tabliczka, bo są zagrożone wyginięciem przez wylesianie. Meybol sadzi drzewa kakaowe, by jakoś temu zaradzić (zwłaszcza na plantacji Ailla, gdzie ostatnio była... plaga papug). Papugi ponoć uszkadzają kakaowce (zjadają je, bo inne drzewa w okolicy są wycinane), więc hodowcom kakao i papugom trudno żyć w zgodzie, ale jak widać, wszystko jest możliwe. A gdy stykają się dwa zagrożone gatunki... wiadomo, trudna sprawa. Meybol niewątpliwie rozumieją problem wyginięć, bo przecież także kakao Chuncho jest zagrożoną odmianą. A to właśnie z niego, dokładniej z tego rosnącego w andyjskich dolinach regionu Vraem, robi się czekolady Ailla.

Meybol Cacao Ailla Feine Dunkleschokolade Peru 72% Kakao to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao Chuncho z Peru, z regionu Vraem (dolina rzek Apurímac, Ene i Mantaro), z plantacji Ailla.

Po otwarciu poczułam splot gorzkawej, czarnej ziemi i słodziutkich, miękkich truskawek. Za nimi stały inne czerwone owoce, ale o wiele mniej jednoznaczne, a także śliwki. Śliwki miękkie, dojrzałe, ale też wędzone i... owoce z kompotu? Zarówno truskawki, jak i śliwki. Wędzone śliwki zaprosiły dym, a ten wprowadził niemal soczyście-mięsną nutkę. Na bardziej czekoladowy tor naprowadzał ją goryczkowaty słód, skórzany motyw oraz pieczoność. Ta odniosła się do maślanych ciastko-krakersków. Między nimi a soczystością zaplątał się karmel i pikanteria przypraw. Pomyślałam o chili, pieprzu, pimento, kardamonie, cynamonie... Podporządkowanych jednak pieczono-karmelowej, maślanej słodyczy. Która... kryła trochę słodkich orzechów?

Czekolada wyglądała na nieco suchą; gęsto-kremowo twardą i właśnie twarda okazała się przy łamaniu. Trzaskała jednak nie za głośno, niczym suche, cienkie gałązki. Wydała mi się też w pewien sposób krucha.
W ustach rozpływała się powoli, ni umiarkowanie, ni wolno w zasadzie. Była bardzo kremowa, ale mało tłusta, a nawet trochę suchawa. Kojarzyła mi się z gęstymi, wolno topiącymi się lodami na śmietance z trochę pylistym efektem. Do końca odznaczała się aksamitnością, pod koniec przytoczyła trochę soczystości i zniknęła, nieco wysuszając. 

W smaku najpierw poczułam delikatną słodycz, jakby nieśmiało badającą grunt. Po chwili wzrosła, rozchodząc się przy tym na dwie strony.

Najpierw zwróciła na siebie uwagę słodycz palono-pieczona. Karmel otworzył drogę ciastko-krakersom sowicie wypieczonym, wyraźnie maślanym i/lub z masłem. W tle przemknęły niemal maślane, słodkie orzechy (acz jeszcze nie do nazwania).
Zaraz jednak ogólna słodycz wydała mi się bardzo, bardzo wysoka i bezgranicznie soczysta. Należała do wręcz miękkich, dojrzałych i przejrzałych truskawek. Były tak słodkie, że otarły się o truskawki z cukrem i śmietanką...? albo nawet i bez śmietanki.

Truskawki otworzyły drogę owocom, w tym innym czerwonym. Trudno je jednak było dookreślić. Chyba pojawiły się czerwone śliwki, czerwone... winogrono-rodzynki? Słodziutkie na pewno, bez cienia kwasku.

Popłynęła subtelna, lekko pikantna gorzkość. Pieprz i chili dodały kompozycji powagi, przy czym to drugie wpisało się w soczystość. Ostrość otulała gorzkość, która z czasem zaczęła rosnąć w kierunku bardziej ziemistym. W wyważeniu ich pomógł słodki, leciutko ostry cynamon. Zjawił się dym.

Słodycz mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przypomniała sobie o ciastkach. Pomyślałam o jakiś mocno wypieczonych karmelowych ciastko-krakersach. Może z nutką soli? Zaraz jednak przygłuszył je słód... też jakby karmelizowany. Karmel z czasem co wytrawniejsze stłumił zupełnie. Kompozycja zrobiła się bardziej słodka, a krakersy umknęły na rzecz ciastek.

Gorzkość ziemi i dymu kręciły się wszędzie, acz nie były bardzo mocne. Wplotła się w nie wędzona, lekko soczysta nuta.

Owoce przeszły trochę na dalszy plan, zaskarbiając sobie wędzoność. Śliwki były wędzone, ale w zasadzie głównie słodkie. Kwasek był tylko domniemany. Wyobraziłam sobie też śliwkowe kompoty... Kompoty truskawkowe? I jakby do truskawek podkradł się słodko-ostrawy cynamon. Myśli zeszły na rozmiękłe, słodkie owoce z dna dzbanków i szklanek.

Całość nieco złagodniała w maślanym sensie. Wciąż czułam trochę słodu, ale... jakby zmieniał się w orzechy. Te wydały mi się słodkie i delikatne, ale wyraziste w tym. Orzechy laskowe surowe, młode i bez skórek nagle uderzyły. Zmieszały się z maślanym, delikatnym karmelem, który gdzieś zgubił swój pieczono-palony charakter. Ciastka maślane czułam w tym momencie delikatne, z nutką maślanego karmelu.

Gdy tak całość łagodniała, na końcówce wyskoczyła jeszcze ziemia, czy to z racji kontrastu, czy chcąc postawić kropkę nad i... Po czym rozmyła się i ona, jakoś wraz z orzechami, zagłuszając ewidentną laskowość. Poczułam za to pikanterię chili i pieprzu.

Posmak należał do maślanego karmelu i jednak bardziej znowu ciastko-krakersów, trochę słodo-orzechów - już niejednoznacznych. Do tego czułam soczystość słodkich truskawek i aż karykaturalnie słodziutkich, wędzonych śliwek, prawie bez kwasku. Lekka ziemistość i przyprawy też się zaplątały.

Czekolada smakowała mi niezaprzeczalnie, mimo że mogła by być odrobinę mniej słodka. Wydała mi się bardzo niecodziennie ciekawa. Słodycz ciastek i krakersów, a do tego słodziuteńkich truskawek, wędzonych śliwek, też w wydaniu kompotowym niby była niepasująca do siebie, a jednak... W dziwny sposób tak jej nuty igrały ze sobą nawzajem i z innymi, że wyszło to smacznie. Sporo wędzenia, trochę słodu, ziemi i orzechów laskowych, pod koniec mocno z maślanością łagodzących, także były ciekawe, bo doprawione chili i pieprzem. Lekko, ale niepodważalnie. Gorzkość trzymała się niskiego poziomu. A jednak wiele aspektów (soczystość, wędzenie) przełożyło się na to, że choć to słodycz była pierwszoplanowa, wcale tak nie zasładzała.


ocena: 8/10
kupiłam: Dom Czekolady (dostałam, dziękuję!)
cena: cena to 29 zł (za 70g)
kaloryczność: 598 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.