wtorek, 6 czerwca 2023

Zotter Heart, Soul & Raspberry Fish / Herzblut & Himbeerfisch mleczna 50 % z nugatem dyniowym, kremem malinowo-kokosowym, kremem marshmallow z pstrągiem i przyprawami, czekoladowym kremem z białym winem, grappą i krwią wieprzową oraz warstwą białej czekolady karmelowej

"Czekolada z rybą" mogłaby kogoś zszokować, ja jednak widziałam już tyle, że... mnie nie rusza. Ani na plus, ani na minus. Obecnie jednak nie szukam czekoladowych przygód wśród dziwności, wolę odkrywać nuty czystych ciemnych. A mimo to, z racji współpracy z Zotterem, czasem tej marki jakieś mniej moje wybieram i próbuję. Tabliczki na 30-lecie ich czekolad typu "hand-scooped" (ręcznie czerpanych, czyli nadziewanych) nie mogłam przegapić. I właśnie nią była czekolada o rybiej duszy i sercu. Czułam, że to... "ryba trochę odgrzana", w sensie nic szczególnie nowego, bo Pink Coconut and Fish Marshmallow (2016) już była i jadłam ją. Ciekawa zabawa, bo w smaku była delikatnie rybia, bardziej jej forma działała na wyobraźnię. Jakby jeść rybę! Jednorazowo - super. Dzisiaj przedstawiana zyskała wiele warstw i nie zagłębiając się w to, czym jest, zdecydowałam się. Zabawa odpadała... czyżby teraz chodziło bardziej o smak? I gdy przepisywałam opis i skład, poraziła mnie jedna rzecz... dodano do niej jeszcze krew (może gdybym zwróciła uwagę na tytuł oryginału HerzBLUT...). Obecnie, gdybym wiedziała to wcześniej, chyba bym się nie porwała. W czasach, gdy kręciły mnie czekoladowe dziwa, jadłam HimbeerBlut / RaspberryBlood (2015), ale takie coś jednorazowo mi wystarczyło, mimo że to w sumie była smaczna czekolada. Potem poznałam bowiem jeszcze CHOCOshot Vampirikum płynny krem śmietankowy z czarnym bzem i malinami oraz krwią, który obudził we mnie negatywne emocje i po prostu był niesmaczny. To wszystko i jeszcze sam fakt, ile do jednej tabliczki napchano (wygląda, jakby dodano warstwy Sweet Greetings from Styria), nastawiło mnie końcowo jakoś negatywnie. Nie lubię przeładowanych rzeczy i jedzeniowych śmietników. Tę więc jakoś bardziej chciałam chyba... po prostu zaliczyć, jakkolwiek źle to brzmi.


Zotter Heart, Soul & Raspberry Fish / Hezblut & Himbeerfisch to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana (5%) nugatem / praliną z pestek dyni, (21%) kremem malinowo-kokosowym z wiórkami kokosowymi, (12%) kremem marshmallow z białej czekolady z rybą pstrągiem i przyprawami, m.in.  i (21%) czekoladowym kremem z białym winem Muscaris, grappą i krwią wieprzową oraz (9%) warstwą białej czekolady karmelowej.

Po otwarciu poczułam taki natłok najrozmaitszych, niepasujących do siebie i dziwnych zapachów, że aż nieco się skrzywiłam. Poniekąd nawet było w tym coś smakowitego, ale i sporo odrzucających elementów. Spód pachniał bardziej czekoladowo, wyraźnie czuć alkohol, ale i wręcz cukrowo-karmelową słodycz. Całość cechowała korzenność, pikantna i charakterna, ale i silna maślaność, mleczność. Do niej przylepiła się pudrowość - wierzch zdradzał kokosowość i pewną soczystość. Po przełamaniu wyraźnie wyłoniły się trochę cukierkowe maliny, rodzynki i winogrona, ale też uderzył mocny alkohol, w wydaniu karmelowo-cukrowym i czekoladowym (mnie przywiódł na myśl brandy). Nasilił się też kokos. Do tego snuła się tam biała czekolada o śmietankowo-maślanym, ciężkim charakterze i przyprawy bardziej... koprowo-cebulowe? Niedookreślone. Cały zapach na pewno był bardzo ciężki i aż przytłaczający.

Całość była niby dość konkretna, ale wgniatająca się z góry i tam miękkawa, a niewątpliwie twardsza  do pewnego stopnia od dołu. Nic jednak nie trzaskało. Galaretka marshmallow za to ciągnęła się jak wyżuta i stwardniała guma do żucia, po czym rwała się.
Cienka warstwa czekolady kryła wielowarstwowe wnętrze. 
Nugat z pestek dyni był... nugatowy tylko po części. Wyglądał na suchy i kruchy, za to dwa pozostałe kremy już na oko były mazisto-tłuste i bardziej miękkie. To jednak tylko złudzenie.
W ustach czekolada rozpływała się gęsto-kremowo, tłusto w pełnomleczny sposób.
Biała karmelowa ze spodu okazała się integralnie z nią kremowo-tłusta, może bardziej maślana i pylista, ale też gęsta.
Także nadzienia zgrały się z czekoladami, rozpływając się powoli i mniej więcej równo. Pianka marshmallow rozpuszczała się jak zżelowana guma rozpuszczalna, ewidentnie najdłużej.
Nugat był trochę tłusto-nugatowy, oleisty i niby gładkawy, acz z jakby przemielono-grudkowym, trochę marcepanowym elementem. Cechowała go mazistość i ciężkość.
Kremy wyszły niby lżej, ale też tłusto. Czekoladowy krem z winem był mazisto-miękki i rzadkawy, wypełniony drobinkami i skórkami rodzynek, które się z niego wyciągały. Zawarł w sobie lekką soczystość i scukrzenie.
Różowy krem malinowo-kokosowy z kolei był i tłusty, i pylisty, i soczysty. Maział się miękko i rzadko, a do tego lepił się. Wypełniało go całe mnóstwo gigantycznych, średnich i malutkich, trzeszczących wiórków. 
Biała pstrągowa galaretka rozpuszczała się opornie, gumiasto-gumkowo i lepko. Trochę szła w grudki i przypominała bardziej piankową gumę do żucia. Czuć w niej jakby lekkie scukrzenie, drobinki przypraw, pylistość i też lekką tłustość. 
Po wszystkim zostawały miękko-nijakie rodzynkowe farfocle, w większości skórki i przyjemnie trzeszczące wiórki kokosowe o niemal soczystej, świeżej strukturze. Część z nich była rozdrobniona, część pokaźnych rozmiarów. No i... czasem galaretka zalegała nieco dłużej.
Całość wydała mi się... obleśna i śmietnikowo namieszana, przeładowana. Odpychająco lepko-tłusta.

W smaku najpierw odezwała się czekolada mlekiem i karmelową słodyczą. Przejawiała orzechowy charakter, podkreślony lekką goryczką kakao, ale znacząco przesiąkła też wnętrzem. W całości jednak nikła, nie grając zbyt istotnej roli.

Już ważniejsza wydała mi się biała karmelowa czekolada, która ciężkawo-maślany, waniliowy i delikatniusi (niemal krówkowy?) karmel wprowadzała już po paru sekundach i trwała w tle.

Krem czekoladowy z winem podpiął się pod nią integralnie, podwyższając słodycz. Miał karmelwo-cukrowy wydźwięk, podbity procentami. Nie powiedziałabym, że wina, raczej jakieś karmelowego brandy. Z czasem, gdy krem mieszał się z resztą, w ogóle powiedziałabym, że to "po prostu mocny alkohol". Nadzienie zasładzało i roztaczało maślaność, soczystość rodzynek i winogron oraz... metaliczność. Pobrzmiewała raz po raz, czasem się chowała, ale gdy spróbowałam ten krem osobno, czuć to wyraźnie (obstawiam... krew?).

Maślaności dołożył też nugat dyniowy. Przetarł sobie drogę przez słodycz delikatną słonością. Robiło się coraz cieplej, pojawiać się zaczęły przyprawy, w tym na pewno cynamon. Mieszał się z goryczką prażono-pieczonych pestek dyni. Niby je czuć, ale tak delikatnie, że w sumie mogłyby umknąć. Jego smakowa tłustość - z czasem bardziej oleistość? - za to nie umykała. Z czasem i on wydawał mi się coraz bardziej słodko-mdły. 

Początkowo krem malinowo-kokosowy czy galaretka z pstrągiem w zasadzie głównie słodycz podbijały. Trochę tylko podkręcały kolejno soczystość i przyprawy. Ogólnie całość, gdy się tak rozpływała, chwilami była tak namieszana, tak w niej wszystkiego dużo, że wydawała się aż dziwnie nijaka.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa odezwał się wyraźniej malinowo-kokosowy krem i marshmallow. 
Ten pierwszy roztoczył smak pudrowo-mydlany oraz kwaśność. Poczułam cukierkowo-pudrowe maliny, podkręcone soczystą kwaśnością chyba cytryny... Która zaraz nikła, na pewien czas zostawiając jednak smak syropu malinowego. W całości podkreślała się nawzajem z soczystością kremu czekoladowego, ale potem malinowość wydała mi się trochę bardziej naturalnie owocowa, choć w kontekście owocu suszonego. Kokos wyszedł delikatnie, trochę śmietankowo, ale przez dłuższy czas ledwo-ledwo się przebijał.

Marshmallow nie miał takiego problemu. Wydał mi się cukrowo słodki, specyficznie piankowy, ale też trochę biało czekoladowy, a jednocześnie wytrawny za sprawą przypraw. Wyraźnie, zwłaszcza gdy próbowałam osobno, wyłoniła się cebula, koper włoski, czosnek i cebula... Trochę było tu korzennych, ale... I pewien chłodek? Mięta, niedookreślone zioła dopuściły w końcu do głosu rybną nutę. Bliżej końca bardziej wyczuwalna, bo tak to jedynie epizodycznie była "do wyłapania". Mieszała się z ogólnie przesadzoną słodyczą, wanilią i karmelem, co pod koniec na zasadzie kontrastu ją uwypuklało. 

Czekolada karmelowa pobrzmiewała w zasadzie cały czas, ale z czasem wyszła bardzo wyraźnie. Biała czekolada o zdecydowanie maślanym wątku i delikatny, maślany, niemal krówkowy karmel lub karmelowo-krówkowe mleko skondensowane zasładzały, aż drapiąc w gardle. Pomagał alkohol z czekoladowo-winnej części.

Krem malinowo-kokosowy mieszał się z czekoladą karmelową motywem białej czekolady. Dużo śmietanki, masła i drapiąca słodycz w nim splatała się ze słodyczą pudrową i mydlaną. Maliny z czasem przycichły, a kokos, który początkowo ledwo się przebijał, przemieszał się ze śmietanką i sam na dobrą sprawę zabrzmiał dopiero bliżej końca. Wiórki podkręciły jego smak, wychodząc klarownie i smakowicie, ale całości niezbyt to pomogło.

Wszystko się mieszało, splatało i gryzło. Przytłaczało, zasładzało i męczyło.

Czekolada odeszła w niepamięć, może jeszcze jakoś na końcówce się przewinęła, ale niewyraźnie. Chyba alkoholowość i natłok smaków ją tak spłyciły. 

Gdy prawie wszystko rozpłynęło się, na języku zostawały różne kawałki i piankowo-zżelowany, powoli rozpuszczający się marshmallow. Kokosowe wiórczyska, wiórki i drobinki rzeczywiście smakowały sobą, wiórkowymi, nawet niegryzione. Trafiły się też skórki rodzynek, które niewiele wnosiły. Z długo zalegającej pianki natomiast wypływały pstryczki przypraw wytrawniejszych przypraw i wędzona ryba. Bardzo wyraźna i jednoznaczna. Ta warstwa trochę chyba przesiąkła malinowo-kokosową, bo i na koniec odnotowałam ulepkowato-pudrowocukierkowe maliny, które w zestawieniu z pstrągiem i przyprawami wydały mi się aż karykaturalne.

Gryzione na koniec wiórki te nieprzyjemne smaki w większości zagłuszyły. Były bowiem kokosowymi eksplozjami.

Po zjedzeniu zostało przecukrzenie, zatłuszczenie oraz posmak... Dziwny. Karmel, mleko i pudrowość, cukierkowość przemieszały się z wytrawnymi przyprawami, goryczką pestkowo-owocową, a także grzaniem alkoholu, zmieszanego z grzaniem słodyczy. Na szczęście wyraźnie czułam też smakowicie soczystego kokosa, którego wiórkowość próbowała wszystko jakoś wygłaskać.

Całość wyszła... po prostu niesmacznie. Ciężka, przesłodzona i maślana biała czekoladowość, piankowość i cukierkowość z mnóstwem maślaności, oleistości i mydlaności oraz wytrawnymi przyprawami, nutami metalicznymi i cebulowo-rybnymi wyszły obleśnie. Niedookreślone było tu wszystko. Jakiś kwasek, jakiś alkohol, jakieś przyprawy i jakaś cukrowość... Niby smakowo czuć, co tam miało być, ale epizodycznie i nie wszystko - choć to nawet lepiej patrząc, co tam Zotter napchał. Epizodycznie może nawet kompozycja zasugerowała, że pójdzie we w miarę ok kierunku, gdy np. maliny, karmel czy kokos lepiej się pokazały, ale potem pojawiało się coś, co wszystko zburzyło.
Konsystencja nieprzyjemna i też przeładowana. Tłusto, lepko, maziście... dużo wszystkiego, a naprawdę nie wiadomo czego. Dużo wszystkiego, a nic przyjemnego... Zmęczyłam 1/4, by się wczuć pod recenzję i w ogóle, wszystko to połapać, ale w zasadzie już po kęsie miałam ochotę to zostawić.
Nie wiem, po co taki tabliczkowy śmietnik robić. To chyba najgorsza czekolada Zottera, jaką jadłam - dosłownie stworzona z tego, co mi w poszczególnych jego tabliczkach nie smakowało.

Mama, to co jej oddałam, zjadła w przeciągu dwóch dni. Usłyszałam: "pierwszego dnia to w sumie niewiele czułam z tego, co jest w opisie. Dla mnie to ona taka głównie słodko-mleczna, z przyjemnym, soczystym kwaskiem, który pojawiał się chwilami, ale nie umiem go nazwać. Czasami też potem wychodził taki dziwny posmak przypraw i ryby chyba, który w sumie mi nie przeszkadzał, ale wolałabym go nie czuć. Drugiego dnia w ogóle gorzej to odebrałam, bo ten posmak bardziej dawał mi się we znaki i mnie obrzydzał. Nie wiem, po co to takie dziwne coś robić, bo to takie niefajnie dziwne".


ocena: 3/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 17,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 508 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, syrop skrobiowy, karmelizowane mleko w proszku (mleko odtłuszczone w proszku, cukier), pestki dyni, chipsy kokosowe, białe wino Muscaris (zawiera siarczany), mleko, pstrąg, mleko odtłuszczone w proszku, napój ryżowy w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), masło, koncentrat ananasowy, mleko kokosowe (kokos, woda, substancja zagęszczająca: guma guar), rodzynki, koncentrat soku z cytryny, żelatyna, cebula, sproszkowany kokos (pasta kokosowa, mleko kokosowe, mąka kokosowa), krew wieprzowa, suszone maliny, cała laska trzciny cukrowej cukier, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, sproszkowana wanilia, sól, grappa, proszek cytrynowy (koncentrat soku z cytryny, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon, lecytyna słonecznikowa, ziele angielskie (pimento), koper włoski, mięta, gałka muszkatołowa, pieprz, liście laurowe, chilli "Bird's eye"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.