niedziela, 18 czerwca 2023

(neapolitanka) Sabadi Zucchero sugar-free chocolate 100% Cacao ciemna

Sabadi Zucchero Organic chocolate 75% cacao with Muscovado unrefined sugar smakowała mi jeśli chodzi o bazę. Bardzo mnie bolało, że zrobiono ją właśnie w taki sposób - z kryształkami cukru Muscovado. Setki nie są w moim typie, jednak z tej w końcu zaczęłam się cieszyć. Jak bowiem zobaczyłam gratisy, o tej pomyślałam akurat "łeee, setka". A po spróbowaniu  wspomnianej, wszystkie inne słodzone zaczęły mi się widzieć jako wątpliwe. I traf chciał, że ta niestety trafiła do mnie z rozerwanym opakowaniem, ale to szczegół. W przypadku tej miniaturki nie byłam w pełni pewna, co do pochodzenia kakao. Z tego, co sprawdziłam, mają pełnowymiarową Criollo Ocumare cocoa beans from Cata, Venezuela. To niby mogłaby być jej mała wersja, ale jakoś czułam, że nie. Że na miniaturkę dali blend czy coś. Co do miniaturki, którą znalazłam na stronie sabadi.it, było, że robią ją z ziaren z letnich zbiorów kakao, jednak... skąd je zbierają? Tego już nie dopisali. Logika podpowiada, że z Ekwadoru, ale w sumie ten gatunek kakao może być hodowany wszędzie.

Sabadi Zucchero Organic sugar-free chocolate 100% Cacao o zawartości 100% kakao Arriba Superior, bez cukru (z linii Zucchero); jako neapolitanka ważąca 7g.

Po otwarciu uderzył zapach wytrawnego czerwonego wina o wysokiej cierpkości, na pewno ciężkiego i z oleistym tłem. Poczułam też orzechy, sporo, ale nie do nazwania. Wydawało się jednak, że to na nich wszystko się opiera. Z wina wydobyta z czasem została słodsza nutka za sprawą jakby kompotu wiśniowego, mieszającego się z kwiatowym wątkiem. Ten w pewnym momencie wydał mi się bardzo istotny.

Czekoladka była bardzo twarda i właśnie w taki twardy, pełny sposób głośno trzaskała przy łamaniu. W tym momencie dostrzegłam niedomielone drobinki kakao.
W ustach rozpływała się długo, maziście. Była oleiście tłusta i lepkawa, acz nieprzesadnie. Z czasem wysiliła się na bardziej miękką jakby proszkowo-ziarnistą kremowość. Płynęła z niej wtedy pewna soczystość, tłustość, a pylisty efekt jakby próbował to zgrać i... wyszło mu to doskonale. Dziwnie, ale przyjemnie.

W smaku najpierw nieśmiało zbadał grunt delikatny, słodkawy nugat. Okazał się smakowo tłusty, w tym niedookreślony, ale nie mdły, a ewidentnie orzechowy.

Nagle wsunęła się kwaśność. Soczysta, acz z tłem... przenikliwym i nieco siarkowym? To jednak zaraz przysłoniły jasne, niedojrzałe wiśnie. Poczułam też kwaśne rodzynki. Trochę wyparły świeże wiśnie, na których to miejsce wlało się czerwone, wytrawne wino.

Wino cechowała ciężkość i kwaśność, ale też owocowość. Tak, jakbym jadła rodzynki i najpierw trafiała na same kwaśne, potem zaś już tylko na słodkie, ewentualnie słodko-kwaśne. Ogólna wiśniowość zbuntowała się, spojrzała tęsknie ku nugatowi i sama przybrała na słodyczy. Pomyślałam o wiśniowym kompocie.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa od nugatu wymknęła się delikatna nuta śmietanki. Kwaśność zupełnie oddzieliła się od owoców, zmieniając się w kwaśną śmietanę. Nie była jednak mocno kwaśna, bo mieszała się z innymi tłustymi smakami mlecznego pochodzenia. Pomyślałam o maśle... ale zaraz przypomniał o sobie nugat.

Śmietany i masło zniknęły na rzecz delikatnych orzechów makadamia. Zrobiło się bardzo orzechowo, orzechy w zasadzie wyszły na pierwszy plan. Podkreśliła je gorzkość ziemi i drewna. Drewna kominkowego? Pomyślałam też o orzechach laskowych. Już niekoniecznie jako o nugacie.

Z orzechami makadamia przybyła subtelna kwiatowość... Kwiaty, choć słodkie, skryły trochę cierpkości. Napomknęły o ziemi i cytrusach. Słodkich cytrusach. Wręcz słodziuteńkich mandarynkach, które to zamknęły cały występ.

W posmaku zostały właśnie słodkie mandarynki, wiśniowy kompot i orzechy makadamia, dodatkowo złagodzone jeszcze śmietankowym echem. Może również odrobinka kwiatów?

Całość była smaczna i intrygująca. Ta nagle wręcz słodziuteńka, mandarynkowa końcówka zszokowała mnie. W ogóle była zadziwiająco słodka jak na setkę. Wytrawne, ciężkie czerwone wino, osładzanie go poprzez nugat, orzechy makadamia, kompot i rodzynki wyszło ciekawie, jak i ciekawa była jednoznaczność orzechów makadamia. Ziemiste tony zadbały o powagę. Czekolada jawi mi się jednak jako przede wszystkim orzechowa - bo to właśnie orzechowość była bazą pod wszystko inne; mimo że odczuwalnie tego "wszystkiego innego" było w sumie tyle samo (jak nie więcej?) co orzechowości.


ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od EcoWybrane.pl
cena: jak wyżej
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.