sobota, 24 czerwca 2023

Miód nektarowy gryczany Roztoczański Związek Pszczelarzy w Tomaszowie Lubelskim

Mama w akcie desperacji stwierdziła, że nie stać jej już na te "złe miody, co dotąd kupowała" i kupiła najtańszy, pierwszy lepszy nieznany, jaki znalazła, a który składowo wciąż był miodem, a nie sztuczną podróbką czy nie wiadomo czym.

Roztoczański Związek Pszczelarzy w Tomaszowie Lubelskim Miód nektarowy gryczany to pszczeli nektarowy miód gryczany, kraj pochodzenia: Polska; tu w słoju 1000g.

Po otwarciu poczułam bardzo słodki, całkiem szlachetny zapach. To miód... rodzaju "jakiś spoko miód", gryczaności w nim nie czuć. W zasadzie niczego oprócz miodowości.

Moje wątpliwości budził już sam kolor. Niby ciemnawy, ale... nie tak ciemny, jak potrafią być miody gryczane. Konsystencję uważam za co najmniej podejrzaną. Był nieco zgęstniały, gdy Mama go kupiła, więc wstawiłyśmy go do kąpieli wodnej, pilnując jednak, by woda się nie zagotowała, ażeby wartości z miodu nie uciekły. Miód wtedy stał się płynny, lejący w pełny, esencjonalny sposób. Już na drugi dzień jednak... znów zgęstniał (a przecież miody gryczane krystalizują się najdłużej). I nie było w 100% scukrzenie. Ten był jakby kremowany i ze znaczącym elementem scukrzenia. A na słoiku o tym, że to miód kremowany (jak np. rzepakowy Bartnika Mazurskiego) nie było ani słowa. Scukrzał się i gęstniał jak szalony.
W dodatku po dłuższym czasie wydzielała się na nim pianka - powiedziałabym, że może jest sfermentowany, ale zapach i smak na to nie wskazywały.
W ustach nieprzyjemnie gęsto-scukrzony, nierozpuszczający się jak powinien. Bardziej niż jak miód, to jak zwykły cukier (miód rozpływa się specyficznie gęsto, potrafi zostawić śliskawy efekt).

W smaku uderzył słodyczą, na którą potem nałożył jeszcze więcej słodyczy.

Wydał mi się niezły, poczułam w nim bowiem taki nieco ambitniejszy smaczek, ewidentnie niezłego miodu, ale... Po prostu miodu. Smakował jak zwykły, wielokwiatowy miód - gryki w nim nie czuć ani trochę. Pobrzmiewała jedynie licha nuta jakby kwiatów polnych - takie mi do głowy przyszły, acz nie był to smaczek gryki - co to, to nie. Gdybym jadła z zamkniętymi oczami, nie wiem, czy rozpoznałabym, że to jakikolwiek ciemny miód. Był bardzo, bardzo słodki. 

Po małej ilości czułam się zasłodzona, drapało mnie. I to tak dziwnie cukrowo-miodowo, nie miodowo.

Całość wydaje się ok, ale na pewno nie jak na miód gryczany. Nie było w nim nieprzyjemnych, niechcianych (np. jakiś kwaśnych) posmaków, ale właśnie gryki też nie. Bardzo nie podobała mi się jego konsystencja i tendencja do gęstnienia. 

Mamie też niezbyt pasował. Jej też bardzo podejrzana wydała się konsystencja i to, jak się ten miód zachowywał. Podobnie jak ja, nie powiedziałaby, że to miód gryczany, a po prostu "niezły wielokwiatowy" (polny?).

Biorąc pod uwagę cenę "niegryczaną", cóż... tego można się było spodziewać. Obstawiam, że to wielokwiatowy, może ewentualnie z lekką przewagą gryki, by móc "etykietkę klepnąć". Niby mógłby mieć 5, ale to codzienne cukrowanie się było co najmniej podejrzane.


ocena: 4/10 (nuty smakowe, jakość w odniesieniu do ceny)
kupiłam: Mama kupiła
cena: nie pamiętamy
kaloryczność: 333 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.