poniedziałek, 5 czerwca 2023

Rózsavolgyi Csokolade Madagascar Trinitario 72 % ciemna z Madagaskaru

Po smacznej Criollo Madagascar 71% przyszła pora na drugą z Madagaskaru tej marki. Przy niej zaczęłam zachodzić w głowę, dlaczego, skoro criollo teoretycznie to kakao łagodniejsze, z niego robią tabliczki o mniejszej zawartości. I że właśnie jeszcze tak różnicują - o 1%. Chyba nigdy nie przestanę się temu dziwić.

Rózsavölgyi Csokoládé Madagascar Trinitario 72% to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao trinitario z Madagaskaru, z doliny Sambirano.

Po otwarciu uderzyła soczysta cytryna, wraz z goryczkowatą skórką i ziemią. W tle pojawił się jakiś żółty i kwaskawy, ale raczej egzotyczny owoc - może ananas? A bardziej z przodu, bliżej cytryny wiśnia. Też soczyście kwaśna, ale zawierająca także pudrowość i łącząca się chyba z niejednoznacznymi ciemnymi owocami leśnymi. Cytryna chwilami zaś zahaczała o pewne kandyzowanie... Jednak zeszło się ono z rześkością, bo do splotu dołączyły też jakieś trawy cytrynowe, charakterne liście i soczysty korzeń imbiru, współgrający z palono-prażonymi nutami. Te wiązały się z wyrazistą słodyczą palonego karmelu. Karmelu, który otaczał świeże orzechy prosto z drzewa / krzaka i jakby świeżą kawę? Podkradającą się pod ziemię, z nieoczywistymi przyprawami.

Twarda czekolada przy łamaniu wydawała z siebie bardzo głośne, nieco kruche trzaski dosłownie skały. Już tu wydawała się bardzo zbita i masywna. Ona... była jak skała.
W ustach rozpływała się powoli. Zmieniała się w budyń gęsty i zbity do tego stopnia, że łyżka stoi. Jednocześnie upuszczała trochę soczystości. Miękła, robiąc się coraz bardziej pylistą, ale nie suchą. Pod koniec pozostawiała i soczystość, i suchawe ściągnięcie.

W smaku pierwsza rozeszła się karmelowa słodycz. Był to karmel mocno palony i choć znaczący, to wcale nie przeraźliwie słodki. Wręcz przeciwnie, jakby zgaszony, z czasem coraz bardziej rozmywany maślaną nutą. Pomyślałam o jakiś maślanych karmelowych bułeczkach i wypiekach, ale nagle uderzyły krówki i to one, karmelowe krówki, zdominowały słodką strefę.

Także w słodyczy z czasem zaznaczyła swoją nutę cytryna... jej skórka dokładniej? Nagle wyskoczył soczysty kwasek cytryny. Należał do świeżego owocu, ale... coś go hamowało. Za kwaśnością teraz już ewidentnie podążała bardziej goryczkowata skórka cytrynowa i... nuta kandyzowana. Cytrynę coś słodziło, właśnie hamowało... Nagle jednak wyrwała się i uderzyła wyrazistą soczystością.

Do krówek zaczęło dołączać więcej orzechów i maślaności. Słodycz trwała mniej więcej na tym samym poziomie, ale nie była już pierwszoplanowa, bo dołączyły do niej inne nuty. Między innymi orzechy laskowe, też naturalnie słodkie.

Gorzkość podkradła się do karmelowych krówek i podkreśliła w nich pewne ciepło. Znów pomyślałam o wypiekach, ale wtedy gorzkość zintensyfikowała się i przytoczyła ziemię. Ciemną, acz raczej suchawą, rozgrzaną. W ziemi kryły się przyprawy, łączące ciepło i soczystość, w czym przodował świeży korzeń imbiru. Po głowie snuły mi się też jakieś soczyste trawy, np. cytrynowa. Przewijały się orzechy i drzewa czy krzewy orzechowe.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wśród cytryn znalazły się jakieś słodsze, bardziej egzotyczne żółte owoce - chyba ananas. Może odrobinka mango? Chwilami cytryny chyliły się ku pudrowości.

Ziemia i soczyste rośliny z czasem bardziej zaczęły się mieszać z owocami. Najpierw mignęło mi coś czereśniowo-wiśniowego (późne, niemal czarne odmiany jak np. kordia). Pomyślałam też o ciemnych leśnych, ukrytych w roślinach. Były słodkie, cierpkie... I nagle wpuściły sporo wiśni. Słodko-kwaskawych, soczystych. Chyba wciąż w towarzystwie czereśni.

Mimo mnóstwa owoców, słodycz karmelowych krówek trwała do końca niestrudzenie. Pod koniec wyłoniło się z niej jeszcze więcej orzechów laskowych. Do głowy przyszła mi leszczyna i liście, a także... świeża kawa? O ziemistych nutach... Ziemia łączyła je z owocami, w zasadzie wtłaczała je w owoce.

Co, wraz z ciepłem przypraw z oddali, przerobiło wiśnie na bardzo słodkie, czerwone wino. Odnotowałam w nim lekko pudrowy motyw, jakieś owoce ciemnoczerwone subtelniejsze, ale wciąż soczyste i lekko cierpkawe.

Po zjedzeniu został posmak karmelowo-maślanych krówek, słodkie wiśnie o winnym charakterze oraz cytryna odmieniana przez wszystkie przypadki, w różnych formach: głównie pudrowa, na słodko, ale wciąż też przyjemnie soczyście-kwaśna i skórkowa. Wszystko osnuła ziemistość i delikatna cierpkość.

Całość bardzo mi smakowała z racji jednoznaczności cytryn i krówek, a także tego, jak połączył je soczysty imbir. Nie za dużo, ale taki wnoszący ciepło. Do tego rośliny, ziemia i wiśnie z czereśniami czy wino - bardzo zacny splot. Obyłabym się wprawdzie bez co bardziej pudrowych czy kandyzowanych nut, ale na szczęście nie było ich za wiele. Madagaskar czuć tu nieźle, ale z wieloma niejednoznacznościami - niektóre też mogłyby się bardziej wyklarować. Wszystko to jednak moje drobne uwagi.

Dzisiaj opisywana była bardzo słodka, ale jednak nie tak jak Criollo Madagascar 71% Pudrowość i delikatny karmel tamtej przegrał z karmelowymi krówkami tej. Pudrowe echo czerwoności podlinkowanej z kolei nie dorównało czereśniom i wiśniom. Criollo była jednocześnie o wiele łagodniejsza i... cytrynowa jako lody i sorbet, coś cytrynowego. Choć też ciekawa, to wersja trinitario 72% miała pazurki, którymi wbiła się w moje serce.


ocena: 9/10
kupiłam: rozsavolgyi.com
cena: 1960 HUF, czyli ok. 24 zł (za 70g)
kaloryczność: 464 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym, gdyby była dostępna w Polsce

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.