poniedziałek, 17 października 2022

(Słodki Przystanek) Beskid Nicaragua Chuno Clasico 70 % ciemna z Nikaragui

Czekolad z Nikaragui za wiele nie widuję, ale nie mogę narzekać, bym mało ich zjadła. Wiele z nich cechuje delikatność, jednak niektórzy producenci pokazują, że ze względnie łagodnych nut, potrafią wiele wyciągnąć. Te jawią się jako intensywne w swej delikatności. Jako że markę Beskid znam już bardzo dobrze - i kocham! - obstawiałam, że jego propozycja wpisze się w drugą kategorię. Bardzo się cieszyłam, że udało im się wreszcie zdobyć kakao z tego regionu, bo to właśnie ono zdecydowanie wymaga umiejętnego obejścia się z nim. I marka mogła pokazać, co potrafi.

Beskid Chocolate Nicaragua Chuno Clasico 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao Chuno / Chuncho z Nikaragui; konszowana 72h.

Po otwarciu poczułam wyrazistą kawę i gorzkość, roztaczające poważne tło oraz duszone, a więc słodkie, ale z charakterem raczej ciężkawym, owoce. Przewinął się w nich drobny kwasek, skąd myśl o pomarańczach duszonych. W tej masie, niewątpliwie soczystej, znalazły się też gorzkawe skórki. To jednak nie tylko one, bo i owoce słodkie, suszone. Figi i żółte rodzynki Golden (o nich pisałam na instagramie) ze specyficznym, świeżawym kwaskiem. Mimo wszystko kompozycja nie była bardzo owocowa, bo w słodyczy spory udział miał też karmel. Podobnie, jak nie była mocno-mocno gorzka - te nuty tonowały i splatały z delikatniejszymi orzechy. Zaprosiły świeżość, a ja wyobraziłam sobie orzechy na drzewach, krzewy leszczyny. Dzięki temu mimo ciepłego aspektu owoców, nie myślę tu o prażono-przyprawowym wydźwięku. Do tego w tle, zwłaszcza w trakcie degustacji, doszukałam się niemal mlecznego, twarogowo-śmietankowego wątku.

Tabliczka była twarda, a przy łamaniu trzaskała głośno, w chrupki sposób. Wyglądała na mocno sprasowaną, gęstą.
W ustach rozpływała się raczej powoli i średnio tłusto. Robiła się coraz bardziej kremowa, acz wciąż zwarta. Zachowywała kształt dość długo, a jedynie opływała lepkimi falami jakby śmietankowego budyniu czy serka. Pod koniec upuszczała soczystość, znikając właśnie bardziej rzadkawo, jak np. owocowy sos ze wspomnianego serka.

W pierwszej chwili smak wydał mi się niemal mleczny. Po ustach rozszedł się wątek twarogowo-śmietankowego serka homogenizowanego... w wariancie pomarańczowym. Wyraźnie zaznaczyła się cierpkość.

Niemal natychmiast doskoczyła do niego lekka gorzkość kawy. Mignęła myśl o kawie z odrobiną napoju roślinnego (zamiennika mleka) orzechowego, a potem same orzechy wyeksponowały się wyraźniej. Do głowy przyszły mi początkowo podprażone laskowe.

Poczułam słodkie, duszone pomarańcze jako jakaś bulgocząca, słodka i ciepła - właśnie dusząca się - masa. Dosłownie widziałam farfocle miąższu, jak i pojedyncze skórki. Cały czas do mnóstwa słodkiej, esencjonalniej soczystości dodawały goryczkę, gorzkość. Ta mieszała się z kawową.

Gorzkość kawy z echem orzechów prędko stała się poważnym, wyrazistym tłem. Nie była siekierą, jednak charakteru jej nie brak. Choć chwilami przewijały się nuty prażonych orzechów i palonej kawy, wiążące się z pewnym ciepłem, to jednak gorzkość starała się długo trzymać raczej neutralności w tym sensie. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o wyrazistszej kawie czarnej, podkreślonej kardamonem.

Na tym tle wirowały inne nuty. Słodki serek pomarańczowy dodał do gorzkości znaczący, mleczny motyw. Słodycz rosła, a raz i dwa wyłonił się z niej maślany karmel. Uczynił na moment kompozycję bardziej maślaną, jednak i goryczka cały czas wracała. Karmel maślany, ale palony - o! Do tego wciąż te skórki pomarańczy... niemal niedostrzeżenie zahaczające o cytrynowe...? Chwilami może bardziej kandyzowano-palone? Pomyślałam też o owocach pudrowo-dosłodzonych czerwonych. Niemal nieuchwytnym syropie z duszonych malin?

Może również suszonych? Nazbierało się sporo suszonych owoców, w tym na pewno jasnych i miękkich fig. Zaraz za nimi były słodko-kwaskawe, specyficznie "niby świeżawe" żółte rodzynki Golden (pisałam o takich na instagramie). Jakby same w sobie przełamywały (w tym swoją) słodycz. Chyba wyłapałam też jakiś przebłysk suszono-słodzonej żurawiny, ale tonęła w słodkiej mieszaninie innych owoców.

Te bliżej końca skupiły się na soczystości i rześkości. Orzechy odrzuciły prażenie i same znowu zagrały właśnie na bardziej rześki, roślinnie-mleczny akord. Pomyślałam o laskowych, także rosnących jeszcze na krzewach. Zobaczyłam leszczynę, rzucającą cień na żyzną ziemię. Ziemistość, wydobyta dzięki kawie, była niczym tupnięcie i zwieńczenie smakowego bukietu.

W posmaku została właśnie gorzkość kawy i ziemi, ale wciąż także niemal serkowo-mleczny, łagodnie maślany wątek. Czułam wysoką słodycz duszonych owoców, właśnie pomarańczy, owocowego serka, ale też słodsze, flirtujące z karmelem. Do tego może trochę cierpkawych czerwonych? Mimo cieplejszych chwil, całość wyszła rześko. Acz wciąż poważnie. 

Czekolada nie była bardzo, bardzo owocowa, a taka... Z owocami, ale gorzka, poważna. Kawa i ziemia nadały cudownego charakteru nutom serkowym, maślanym, orzechowym. Sporo nabiałowych wątków milo zgrało się z owocami, a słodycz, dzięki wkomponowaniu w nie, wcale nie wydawała się taka silna. Była istotna, to fakt, ale uzasadniona. W kwestii konsystencji bardzo ciekawie wyszło jej zaklejanie, pewna "ciężkawość" i cierpkość - tak właśnie... serkowo. Zjawiskowa, pyszna i interesująca.

Sporo suszonych owoców (ale np. daktyli, moreli), śmietankę, przyprawy i orzechy czułam też w Rozsavolgyi Csokolade Chuno Nicaragua - Jinotega 72%, ale jej śmietankowość zmieszała się z wanilią, owoce wyszły jednoznacznie syropowo, przez co wydawała mi się za słodka i za delikatna. Pudrowa i bardziej jak suszone liście wspomnianej przy całej rześkości i gorzkawych pazurkach Beskidu nie zrobiły na mnie wrażenia.
Kawa i słodkie owoce (acz wyraźnie czerwone) z poważnym charakterem (za sprawą alkoholowych nut) spotkały się ze śmietanką i maślanością także w też polskiej Deseo Czekolada Wytrawna 70 % Meksyk, ale ta również była mi za słodka.
Beskid bardzo umiejętnie wkomponował swoją słodycz w nuty.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.